Kristen's POV
Wzięłam jeden głęboki oddech, po czym spokojnie zaczęłam wpatrywać się w ścianę mojego tymczasowego pokoju. Moje myśli wciąż krążyły wokół jednej rzeczy, czy list został dostarczony? Miałam ogromną nadzieję, że tak, ale jeśli nie, to będę zmuszona wykonywać mnóstwo okropnych zadań, które wymyśli mój ojciec, Lord Voldemort.
Usłyszałam ciche szepty za drzwiami mojego pokoju, a później otworzyły się one i stanęły w nich Bellatriks Lestrange i Narcyza Malfoy. Popatrzyły się na mnie dziwnie, jakby w ich głowach siedział paskudny plan związany ze mną, który muszą wykonać. Pierwsza z nich, Bella, weszła powoli do pokoju i stanęła w połowie drogi od drzwi do łóżka, blondynka za nią poszła w jej ślady.
- Przyszłyśmy zabrać cię do sali obrad, będziemy omawiać pewien plan i ty musisz w tym uczestniczyć - odezwała się Narcyza, z wolna obserwując mnie i moje ruchy.
Przez pewien czas nie wykonałam żadnej czynności, czując na sobie badawczy wzrok obu kobiet. Nie wiedziałam, dlaczego tak mi się przyglądają, ale byłam pewna, że coś tu jest nie tak.
- Chodź - ponagliła mnie w końcu brązowowłosa. Wstałam z łóżka i przeszłam obok kobiet, wychodząc na korytarz oświetlony jedynie świecami, stojącymi w rogu pomieszczenia.
Kobiety poszły w moje ślady i razem ruszyłyśmy do sali obrad, znajdującej się na drugim końcu rezydencji. W pomieszczeniu, do którego po chwili dotarliśmy, byli już Czarny Pan, Lucjusz Malfoy, i jak się okazało, profesor Severus Snape. Wszyscy siedzieli prze brązowym stole, na którym znajdowała się pokaźnych rozmiarów mapa. W oczach Voldemorta widać było władczość, którą obdarowywał każdego z osobna. Narcyza Malfoy lekko popchnęła mnie w przód, nakazując usiąść przy stole, na jedynym wolnym miejscu. Niechętnie usiadłam, a po chwili obie panie opuściły pomieszczenie.
- Cieszę się, że już jesteś, Kristen - powiedział Lord.
Mimowolnie wzdrygnęłam się pod wpływem jego głosu. Wciąż budził we mnie strach, choć tak bardzo wypierałam się, że już się go nie boję.
- Mam dla ciebie misję, moja droga - na jego twarzy pojawił się uśmiech, który budził przerażenie. - Postanowiliśmy zdobyć informacje na temat Harry'ego Potter'a, a do wyjawienia takich informacji jest nam potrzebny ktoś, kto bardzo dobrze go zna i przebywa z nim na co dzień. Wymyśliłem więc, że trzeba taką osobę sprowadzić do Malfoy Manor, i tutaj potrzebna jesteś ty. Chcielibyśmy, żebyś sprowadziła tu Ronalda Weasleya, można też ująć, że porwała.
Na mojej twarzy pojawiło się wielkie zdziwienie pomieszane z obawą i przerażeniem. Nigdy w życiu nie miałam sytuacji, w której musiałam kogoś porwać. Owszem, nie byłam jakoś specjalnie grzecznym dzieckiem i moi rodzice zastępczy mieli ze mną liczne problemy (pewnie dlatego tak mnie nienawidzili i kazali wynosić się z domu), ale żeby od razu kogoś porywać? Może nie samo porwanie było najgorsze, ale to, że po porwaniu młody Weasley trafi do najgorszego człowieka na ziemi, Voldemorta. Nie wiadomo, co ojciec zrobi rudzielcowi, ale to nie będzie nic dobrego, a przede wszystkim nie mogę zagwarantować, że Ron przeżyje.
- Mam wrócić do Hogwartu i go porwać? - zapytałam i popatrzyłam badawczo na zebranych tu osobników.
- Skądże, dostaliśmy informacje, że jutro jest wypad do Hogsmead. Weasley na pewno tam będzie. Wystarczy tylko, że pójdzie, uznajmy, do toalety, sam. Wtedy go dorwiesz, rzucisz jakieś zaklęcie, a później tylko przeteleportujesz nieprzytomnego zdrajcę krwi i siebie do Malfoy Manor. Później zajmiemy się nim my - wytłumaczył wszystko Severus Snape, mówiąc jak zwykle obojętnym tonem, który jednocześnie budził niezwykłą grozę.
CZYTASZ
Riddle!
Hayran Kurgu- Winna! - usłyszałam. - Że co? Niby za co? - zapytałam, udając niewiniątko. Musiałam grać, oszukiwać, żeby tylko wyjść na wolność. Nie chciałam ponosić konsekwencji moich czynów. Wiem, nie zachowywałam się honorowo czy odpowiedzialnie, ale pi...