Rozdział XVI

255 13 3
                                    

   Z przerażeniem spojrzałam na Dumbledore, a chwilę później przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz. Wieść, że mój ojciec jest już w Hogsmead, całkowicie mną wstrząsnęła. Bałam się, że zaatakuje Hogwart, a ja, jako Śmierciożerczyni, będę musiała walczyć przeciwko Zakonowi Feniksa.

    — Muszę panu coś powiedzieć — szepnęłam i na chwilę zamknęłam oczy. — Jestem Śmierciożercą. - podwinęłam rękaw mojej bluzy i odkryłam Mroczny Znak.

    Mina dyrektora Hogwartu nie była ani zdziwiona, ani zaskoczona. Patrzył ze spokojem na moje przedramię, jakby nie zdając sobie sprawy, w jak trudną sytuację się wpakowałam. Mogłam mu się sprzeciwić, nie zgadzać na to, co mi robił, jednak byłam za słaba i mimo wszystko, co się stało, kochałam ojca, który był potworem.

    — Jesteś na tyle silna, aby się mu sprzeciwić — powiedział Dumbledore, jakby czytając w moich myślach. — Możesz go pokonać, walczyć po stronie dobra.

    Słowa mężczyzny nie chciały do mnie dotrzeć, nie czułam się silna, potężna, nie miałam żadnej motywacji, aby stanąć na przeciw mojego ojca i przeciwstawić się mu. Mimo że bardzo chciałam stać się dobra, walczyć w słusznej sprawie, miałam poczucie, że nie odnajduję się tutaj.

    Nagle drzwi do gabinetu dyrektora się otworzyły i wszedł przez nie nieznany mi chłopak.

    — Czarny Pan zbliża się do Hogwartu, Śmierciożercy opanowali Hogsmead — powiedział nieznany mi brunet.

    — Minerwo, szykuj oddziały. Niech Zakon Feniksa niezwłocznie stawi się w Hogwarcie — rzekł Albus i szybko wstał z fotela. — Ja pójdę poszukać pana Pottera.

    Wszyscy zaczęli opuszczać gabinet, a ja zostałam tu sama, na środku pomieszczenia, nie wiedząc, co zrobić. Czułam się zagubiona, a najgorsze było to, że moje serce mówiło mi, żebym dołączyła do armii ojca. Nie potrafiłam tego logicznie wyjaśnić, rozum kategorycznie zaprzeczał tej decyzji, jednak jak tu walczyć z sercem? Dumbledore, McGonagall, Zakon Feniksa. Wszyscy liczyli, że ja, Kristen Riddle, stanę po stronie dobra i będę walczyła z Tomem Riddlem. Nie mogłam walczyć z własnym ojcem. Był potworem, psychopatą, który zabijał niewinnych, jednak wciąż wiązały nas więzy krwi, a moja nieodwzajemniona miłość do niego kazała mi być posłuszną, poddać się mu.

    — Kris — usłyszałam głos, mówiący moje imię.

    Odwróciłam się i zobaczyłam Dracona, który wpatrywał się we mnie zaczerwienionymi oczami od łez. Płakał, widziałam to. Rzuciłam mu się w ramiona i przytuliłam, nie mówiąc zupełnie nic. Cisza, która panowała dookoła, była kojąca, wyrażała tęsknotę.

    — Draco, kocham cię — wyszeptałam. — Pamiętaj o tym, niezależnie od tego, co się stanie.

    Popatrzyłam mu w oczy, a później złączyłam nasze wargi w głębokim pocałunku.

    Pamiętaj o tym, niezależnie od tego, po której stronie będę walczyć.

*****

   Wyszłam na dziedziniec zamku i popatrzyłam w dal, oczekując wojsk Voldemorta. Dookoła panowała tylko cisza, jednak wiedziałam, że to tylko cisza przed burzą. Spojrzałam w prawo, gdzie ustawiali się już niektórzy czarodzieje. Czułam się podłą suką, przebiegłą manipulantką. Osoby stojące obok mnie już niedługo miały zginąć, a ja miałam się do tego przyczynić.

    — Jesteś gotowa? — obok mnie stanęła ruda dziewczyna, chyba miała na imię Ginny.

    — Tak — wyszeptałam, dalej wpatrując się w przestrzeń.

Riddle!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz