Rozdział XII

265 16 0
                                    

- Jak ci minęły wakacje? - zapytała Evelline, ślizgonka na tym samym roku. I co ja miałam odpowiedzieć? Udawać, że było zajebiście, czy raczej powiedzieć prawdę? Cóż, czy w ogóle było warto odpowiadać? Nie mam się za bardzo czym chwalić. Moja zjebana rodzina wywaliła mnie z domu i chyba miesiąc musiałam mieszkać w Dziurawym Kotle. Zajebiście mieć taką rodzinę zastępczą. Wszyscy, kuźwa, zazdroszczą. A za co zostałam wyrzucona z domu? Gdybym tylko wiedziała... Nagle z dnia na dzień powiedzieli mi, żebym się już nigdy u nich nie pokazywała i wywalili moje walizki przez okno. Serio, zajebiście.

- Nic ciekawego nie robiłam - odezwałam się w końcu. Przez te 10 miesięcy będę mieszkała w Hogwarcie, ale co ja zrobię gdy ten rok się skończy? Gdzie pójdę, skoro moi przybrani rodzice nie chcą mnie widzieć? Nie wiem zupełnie co im zrobiłam, ale ich czyn był sto razy gorszy ode mnie. Na szczęście, miałam konto bankowe, w którym uzbierałam już sporą sumkę, więc na razie jakoś przeżyje.

- Cześć, kochanie - usłyszałam, a chwilę później zostałam zamknięta w szczelnym uścisku.

- Cześć, kotku - powiedziałam i wtuliłam się w Dracona. Młody Malfoy też nie wiedział o mojej obecnej sytuacji rodzinnej. Myślał, że całe wakacje byłam z rodzicami i rodzeństwem na wakacjach we Włoszech. Tak troszeczkę mu nakłamałam. Ale w końcu co miałam powiedzieć? Że moja zjebana rodzina wywaliła mnie z domu i kazała się tam więcej nie pokazywać?

- Jak ci minęły wakacje? - usłyszałam pytanie, które tak mnie denerwowało i dręczyło.

- Dobrze, a tobie? - uśmiechnęłam się sztucznie, żeby wyglądać choć trochę przekonująco. Draco odwzajemnił uśmiech i zaczął opowiadać, jak pojechał z rodzicami do Francji, a później był w Kanadzie, bo jego tata miał tam jakieś sprawy do załatwienia. Zazdrościłam mu, że ma normalnych, biologicznych rodziców i że może spędzać z nimi czas. Chciałabym mieć uczucie, że ktoś mnie kocha i wspiera, tak jak rodzice wspierają Dracona, ale niestety nie mam tego uczucia i nigdy nie miałam.

- Kochanie, widzimy się później, muszę jeszcze przywitać się z Blaisem - powiedział, a chwilę później już go nie było. Jestem chorym zazdrośnikiem, ale nie moja wina, że zazdroszczę mu też prawdziwych przyjaciół. Ja nie mam nikogo bliskiego. On ma rodziców i Blaise, a ja? Nie mam nikogo. Może Draco jest dla mnie wsparciem i wiem, że mogę na niego liczyć, ale ja potrzebuję rodzicielskiej miłości, potrzebuję przyjaciółki, która zawsze będzie stała po mojej stronie i będę mogła się jej zwierzyć. Chcę kochać i być kochaną...

*****

Czasami czuję, że moje życie staje się monotonne. Żyje tylko rutyną i nie podejmuję żadnego ryzyka. Chciałbym zrobić coś emocjonującego, dzięki czemu ludzie by mnie zapamiętali. Żebym była rozpoznawalna, kochana, szanowana. Chciałabym, żeby nie widzieli we mnie tylko Kristen Riddle, córki Czarnego Pana, ale również osobę, która zrobiła coś dobrego dla świata.

- Riddle, dostajesz szlaban - odezwała się McGonagall, kiedy zauważyła, że nie słucham na lekcji. Popatrzyłam na nią nie zrozumiale, chyba nie bardzo orientując się co powiedziała. W końcu dotarło do mnie, że ona naprawdę dała mi szlaban. W jednej chwili ogarnęła mnie złość. Za co dostałam ten cholerny szlaban?! Za to, że się zamyśliłam i nie dosłyszałam co tam mruczała pod nosem?!

- Słucham?! - krzyknęłam i podniosłam się z krzesła. - Za co niby?! Bo chwilę pani nie słuchałam?! To jest niedorzeczne!

- Jak śmiesz na mnie podnosić głos?! - widać, że zdenerwowałam tą starą prukwę. - Przez następne dwa tygodnie, codziennie będziesz przychodziła do mnie na szlaban!

Riddle!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz