22

5.2K 341 89
                                    

- Chcesz powiedzieć, że ukąsił cię jakiś zmutowany robal i teraz latasz po ścianach i strzelasz pajęczyną? - upewniłam się, patrząc na Petera, który siedząc przy stole kuchennym, od dwudziestu minut tłumaczył mi wczorajszą sytuację.
Chłopak przytaknął głową, potwierdzając moje słowa.

- Którędy wychodzi z ciebie ta pajęczyna, jeśli można wiedzieć? - wtrącił się Bucky, który opierał się o blat.

- Mam specjalne sieciowody przy nadgarstkach, a sieć robię sam - przyznał Parker. - Naprawdę przepraszam za wczoraj - powtórzył po raz setny tego poranka. - Nie chciałem was przestraszyć, po prostu nie do końca ogarniam jeszcze ten nowy strój od pana Starka, ale obiecuję, że to się więcej nie powtórzy! - zapewnił od razu.

- Trzymam cię za słowo - powiedziałam. - Bo jak na razie wszyscy w tej wieży chcą przyprawić mnie o zawał serca - spojrzałam wymownie na Bucky'ego, a on uśmiechnął się niewinnie.

- Masz jakiś pseudonim albo coś? - zapytałam.

- Spiderman.

- Ciekawy - mruknęłam.

Peter zabrał się do jedzenia śniadania, a Barnes, wciąż opierając się o blat, popijał kawę.
Ja jadłam w spokoju swoje jabłko, kiedy poczułam wibracje telefonu. Wyjęłam urządzenie z kieszeni i odczytałam wiadomość, która przyszła. Bucky chyba zauważył lekki niepokój na mojej twarzy, bo przestał popijać ciepły napój i zaczął mi się badawczo przyglądać.
Odchrząknęłam lekko, pozbywając się z gardła nieprzyjemnej chrypki.

- Zbierajcie się lecimy na Helicarrier - oznajmiłam. Nie miałam na to najmniejszej ochoty i w sumie nie musiałam tego robić, bo w wiadomości były wspomniane tylko badania Barnes'a. Chciałam jednak mu towarzyszyć. W końcu to przeze mnie znalazł się w takim stanie.
Petera z kolei boję się zostawić całkiem samego w wieży, więc wolę już zabrać go ze sobą i mieć na niego oko.

~*~

- Naprawdę lecimy na Helicarrier? - chłopak już od dziesięciu minut ekscytował się tym faktem. - Przecież to główna siedziba T.A.R.C.Z.Y!

- Aktualnie - mruknęłam widząc na horyzoncie wspomniany obiekt. Zmniejszyłam nieco prędkość quinjeta, kiedy zbliżyliśmy się do lądowiska. Już po chwili wylądowałam maszyną, na wyznaczonym miejscu.

Kiedy tylko otworzyłam właz, chłopak natychmiast wyskoczył ze środka i zaczął z zachwytem oglądać ogromne lądowisko i stojące na nim odrzutowce.
Ja natomiast westchnęłam ciężko. Ostatnio starałam się unikać tego miejsca jak ognia. Wstałam niechętnie z miejsca i wyszłam za James'em z odrzutowca.

Idąc korytarzami Helicarrier'a czułam niepokój. Rozglądałam się dookoła, ale bałam się co zobaczę, a raczej kogo...
Bucky najwyraźniej to zauważył.

- Spokojnie - powiedział i położył mi rękę na ramieniu, a mnie przeszedł lekki dreszcz.
Uspokoiłam się trochę i odszukałam wzrokiem Parkera. Chłopak rozglądał się zachwycony i w sumie wyglądał trochę tak, jakby miał zaraz zemdleć przez te wszystkie emocje.

- Tylko się nie zgub Peter - powiedziałam, a chłopak skinął głową na znak, że rozumie.

Po chwili weszliśmy do pomieszczenia medycznego. W środku znajdowała się tylko jedna osoba. Jak się domyśliłam był to lekarz, bo miał na sobie biały fartuch.
Mężczyzna odwrócił się w naszą stronę, kiedy tylko usłyszał, że weszliśmy do środka. Był to wysoki mężczyzna, na oko w wieku Tony'ego. Jednak jego włosy, w przeciwieństwie do Starka, były siwo-czarne. Na twarzy, która posiadała dosyć ostre rysy, widniał kilkudniowy zarost, na którym także dało się zauważyć trochę siwizny.
Pierwszy raz go tu widzę, więc zakładam, że jest nowym pracownikiem, którego zatrudnił Fury.

Avengers: The Past is Back.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz