Rozdział 5

183 18 2
                                    

Siedziałam w kawiarni, w której umówiłam się z Gavinem. Chłopaka jeszcze nie było, gdyż przyszłam trochę wcześniej. Chciałam mieć czas do namysłu czy faktycznie tego chciałam. Wzięłam kilka głębszych wdechów i przymknęłam na chwilę oczy. Uspokoiłam się i doszłam do wniosku, że skoro już ustaliliśmy, że się tu spotkamy to niech tak będzie. Nie jestem z tych osób, które wystawiają swoich towarzyszy. Wolę mieć to już za sobą.

Wstałam i udałam się do toalety. Po załatwieniu swoich potrzeb podeszłam do lusterka i się sobie przejrzałam.

Z tej okazji założyłam na siebie jedną z moich ulubionych, letnich sukienek. Nie była wyzywająca ani nazbyt elegancka, więc uznałam, że nada się idealnie. Moje brązowe włosy ledwo sięgały mi do ramion, a z racji, że same się lekko kręciły nie robiłam z nimi nic. Również nie malowałam się jakoś specjalnie. Chciałam być naturalna, dlatego użyłam tylko maskarę i pomadkę do ust.

Gdy stwierdziłam, że wyglądam nawet znośnie wróciłam na swoje miejsce. Sprawdziłam godzinę i okazało się, że miałam jeszcze piętnaście minut do przyjścia Gavina.

~☆~

Wróciłam do mieszkania sama nie wiedząc czy zła czy smutna. Czekałam w tej durnej knajpce półtorej godziny i nikt się nie zjawił.

Mogłam jednak wyjść jeszcze przed ustalonym czasem tak jak chciałam. Przynajmniej oszczęściłabym sobie ośmieszenia.

Klapnęłam na sofie i przeczesałam swoje włosy.

Wzięłam telefon do ręki i napisałam jedną wiadomość po czym usunęłam jego numer.

Ja:
Dzięki za miłe spotkanie. Jeżeli chciałeś się mną zabawić to gratuluję. Zrobiłam z siebie idiotę. Zadowolony jesteś z siebie? Nie pisz do mnie więcej.

Rzuciłam urządzenie na stolik, ale po chwili znów je chwyciłam. Wstałam, wzięłam torebkę, do której spokowałam telefon i wyszłam z mieszkania. Musiałam ochłonąć, a najlepszym sposobem na to był długi spacer.

Tym razem nie poszłam do parku. Wolałam pobyć sama i przemyśleć to wszystko, dlatego ruszyłam w stronę lasu. Znałam go całkiem dobrze, więc nie martwiłam się, że zgubię się gdzieś po drodze.

Starałam się zrozumieć jaki miał w tym cel. Najpierw do mnie wypisywał, a później wystawił mnie, gdzie to on wyszedł z inicjatywą spotkania! Może mu się nudziło i jako urozmaicenie postanowił sobie ze mną popisać, a gdy mu się to znudziło tak po prostu mnie olał?

Zaśmiałam się ponuro. Cóż, może to mała zemsta za to, że ja również ignorowałam go na samym początku?

Szłam leśną ścieżką, aż w końcu dotarłam nad klif. Przychodziłam tu zawsze, gdy coś mnie zezłościło lub chciałam pomyśleć. Szum rozbijających się o brzeg fal pomagał mi się uspokoić. Wyobrażałam sobie, że fale są moimi problemami, a brzeg to tarcza jaką nakładam przed nimi. Może woda przedostawała się na piasek, ale w końcu cofała się z powrotem do oceanu. Chciałam myśleć, że moje problemy też są tylko chwilowe i ta myśl zawsze mi pomagała.

Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk telefonu. Wahałam się przed sprawdzeniem kto do mnie napisał choć tak naprawdę wiedziałam, która to osoba.

Westchnęłam i wygrzebałam z wnętrza torebki owe urządzenie. Miałam jedną nieodczytaną wiadomość.

Nieznany numer:
Hayley, tak bardzo Cię przepraszam! Zawaliłem po całości, ale to nie była moja wina. Miałem nieoczekiwanego gośca, nie mogłem go wyprosić. Jeszcze raz przepraszam.

Prychnęłam i przewróciłam oczami.

Ja:
Oczywiście, że tak było, a mój jednorożec wrócił przed chwilą z garnkiem złota i przeprosił mnie za zwłokę, bo gobliny go napadły!

Nieznany numer:
Mówię prawdę! Odwiedziła mnie ważna klientka, nie mogłem jej odmówić spotkania nawet jeżeli jestem na urlopie.

Ja:
Gavin, nie tłumacz się. Nudziło Ci się, więc znalazłeś sobie zabawkę, ale to koniec. Jak pisałam: nie pisz do mnie więcej.

Nieznany numer:
Nie, kurwa! Będę nadal pisać, bo Cię polubiłem! Obiecuję, że taka sytuacja się więcej nie powtórzy.

Ja:
Oczywiście, że się nie powtórzy, bo nie będzie miała do tego sposobności. Zajmij się swoim życiem, a mi daj spokój.

Odłożyłam telefon na bok i podkuliłam nogi. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w szum oceanu, lecz przychodzące ciągle SMS - y uniemożliwiały mi osiągnięcie spokoju.

W końcu nie wytrzymałam i wzięłam do ręki to cholerstwo.

Nieznany numer:
Hayley, uwierz mi proszę! Nie chciałem Cię tak potraktować, ale to była sytuacja wyjątkowa. Nie mogłem tak po prostu olać klientki, inaczej straciłbym w oczach kancelarii.

Nieznany numer:
Wybaczysz mi?

Nieznany numer:
Hayley, proszę, nie ignoruj mnie.

Nieznany numer:
Wiem, jestem dupkiem. Zasłużyłem na takie traktowanie, ale zrozum, od tego zależy moja kariera.

Nieznany numer:
Odpisz, proszę.

Złapałam się za głowę nie wiedząc co powinnam zrobić. Odpisać czy nie? Zranił mnie swoim zachowaniem, ale może faktycznie coś mu wypadło?

Westchnęłam.

Ja:
Mogłeś napisać.

Na reakcję nie musiałam długo czekać.

Nieznany numer:
Tak, wiem, ale byłem już w drodzę do kawiarni, kiedy zadzwoniła klientaka, a gdy do Ciebie pisałem padł mi telefon. Dopiero, gdy wróciłem do domu mogłem go podłączyć.

Ja:
Dobrze, powiedzmy, że Ci wierzę, ale na ponowne spotkanie w najbliższym czasie nie masz co liczyć.

Zmiana z "Nieznany numer" na "Gavin".

Gavin:
Dziękuję i zdaję sobie z tego sprawę.

Ja:
To dobrze. A teraz mogę pobyć trochę sama? W spokoju?

Gavin:
W porządku. Mogę tylko wiedzieć, gdzie jesteś?

Ja:
Nad klifem.

Gavin:
Co?!

Ja:
Spokojnie, nie zamierzam skakać. Tutaj mi się najlepiej myśli.

Gavin:
Dobrze, ale masz mi napisać jak wrócisz do domu, okay?

Ja:
Tak, pa.

Gavin:
Pa.





Ilość słów: 852

Opublikowano: 06.11.2017r.

Gwiazdkujcie ☆ Komentujcie :D

Wrong NumberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz