Rozdział 15

169 15 3
                                    

- Powiesz mi, w końcu, gdzie zmierzamy? - Spytałam po raz tysięczny tego wieczoru. 

Jechaliśmy już ponad dwie godziny i za każdym razem, gdy pytałam o cel naszej podróży otrzymywałam wzruszenie ramionami, co doprowadzało mnie do szaleństwa. 

Kiedy Gavin wpadł do mojego mieszkania i obwieścił, że mam się spakować, bo wyjeżdżamy, nie zdradził mi ani słówkiem, gdzie chce mnie wywieźć. Na moje pytanie odparł tylko, że to "niespodzianka". Także wielce zdezorientowana spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i wsiadłam do jego auta, jadąc w nieznane. 

- Nie, ale już niedaleko. - Odpowiedział, a tajemniczy uśmieszek na jego ustach nie poprawiał mi humoru.  

Skręciliśmy w wąską ścieżkę prowadzącą w głąb lasu i mina mi trochę zrzędła.

- Teraz to zaczynam się bać. - Mruknęłam i ścisnęłam mocniej pas, gdy wjechaliśmy w większą dziurę. 

Zerknął na mnie przelotnie z politowaniem. 

- Nie masz się czego obawiać. Ze mną nic ci nie grozi. 

- Oczywiście. - Szepnęłam i odwróciłam się do szyby obserwując mijane otoczenie. 

Po kilku minutach drzewa zaczęły się przerzedzać, a chwilę potem ujrzałam niewielki, drewniany domek z bali, do którego prowadziła kamienna ścieżka. W okół posiadłości były zasiane różnego rodzaju kwiaty, które pięknie komponowały się z zielenią otoczenia. Po prawej stronie stała mała szopka, zapewne na narzędzia do pielęgnacji roślin, gdyż były one bardzo zadbane, zaś po lewej stronie stała dwuosobowa huśtawka. 

Widok był niczym wyjęty z magazynu, a moja ekscytacja wzrosła, gdy Gavin zaparkował tuż przed budynkiem. 

Wyłączył silnik i odwrócił się w moją stronę opierając się o zagłówek mojego fotela. 

- I jak ci się podoba? 

Szukałam odpowiednich słów by określić mój zachwyt, lecz żadne nie wydawały mi się właściwe, więc jedynie westchnęłam z podziwu:

- Wow... 

Zaśmiał się szczerze i pogłaskał mnie po policzku. Na ten gest przestałam rozglądać się po otoczeniu i spojrzałam roziskrzonymi oczami w jego piękne tęczówki. 

- To tu jechaliśmy? - Spytałam nadal nie wierząc, że w tym miejscu mieliśmy spędzić cały weekend. 

Skinął głową z szerokim uśmiechem. 

- Podoba ci się? 

Żachnęłam się.

- Żartujesz sobie? - Wskazałam ręką podwórko i popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. - Tu jest niesamowicie!

Odpiął pasy i wyszedł na zewnątrz. Obserwowałam uważnie jak obchodzi auto, i staje po mojej stronie by otworzyć mi drzwi. 

Podał mi dłoń, którą z chęcią ujęłam i również wygramoliłam się szczęśliwa z wnętrza samochodu. 

Zaciągnęłam się świeżym powietrzem, a na moje usta wpłynął szeroki uśmiech, którego nie w sposób było powstrzymać. 

- Kiedy zdołałeś wynająć ten domek i czemu nic mi o tym nie powiedziałeś? 

Wzruszył ramionami. 

- Nie wynająłem go, jest mój, i mówiłem ci, że to niespodzianka. 

Otworzyłam szeroko oczy w zdumieniu. 

- Jak to, jest twój? 

- Normalnie, należy do mojej rodziny od kilku lat. Przyjeżdżałem tu, gdy byłem mały i dobrze się tu bawiłem, więc pomyślałem, że to idealne miejsce na spędzenie naszego pierwszego, wspólnego weekendu. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Apr 27, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Wrong NumberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz