- Powiesz mi, w końcu, gdzie zmierzamy? - Spytałam po raz tysięczny tego wieczoru.
Jechaliśmy już ponad dwie godziny i za każdym razem, gdy pytałam o cel naszej podróży otrzymywałam wzruszenie ramionami, co doprowadzało mnie do szaleństwa.
Kiedy Gavin wpadł do mojego mieszkania i obwieścił, że mam się spakować, bo wyjeżdżamy, nie zdradził mi ani słówkiem, gdzie chce mnie wywieźć. Na moje pytanie odparł tylko, że to "niespodzianka". Także wielce zdezorientowana spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i wsiadłam do jego auta, jadąc w nieznane.
- Nie, ale już niedaleko. - Odpowiedział, a tajemniczy uśmieszek na jego ustach nie poprawiał mi humoru.
Skręciliśmy w wąską ścieżkę prowadzącą w głąb lasu i mina mi trochę zrzędła.
- Teraz to zaczynam się bać. - Mruknęłam i ścisnęłam mocniej pas, gdy wjechaliśmy w większą dziurę.
Zerknął na mnie przelotnie z politowaniem.
- Nie masz się czego obawiać. Ze mną nic ci nie grozi.
- Oczywiście. - Szepnęłam i odwróciłam się do szyby obserwując mijane otoczenie.
Po kilku minutach drzewa zaczęły się przerzedzać, a chwilę potem ujrzałam niewielki, drewniany domek z bali, do którego prowadziła kamienna ścieżka. W okół posiadłości były zasiane różnego rodzaju kwiaty, które pięknie komponowały się z zielenią otoczenia. Po prawej stronie stała mała szopka, zapewne na narzędzia do pielęgnacji roślin, gdyż były one bardzo zadbane, zaś po lewej stronie stała dwuosobowa huśtawka.
Widok był niczym wyjęty z magazynu, a moja ekscytacja wzrosła, gdy Gavin zaparkował tuż przed budynkiem.
Wyłączył silnik i odwrócił się w moją stronę opierając się o zagłówek mojego fotela.
- I jak ci się podoba?
Szukałam odpowiednich słów by określić mój zachwyt, lecz żadne nie wydawały mi się właściwe, więc jedynie westchnęłam z podziwu:
- Wow...
Zaśmiał się szczerze i pogłaskał mnie po policzku. Na ten gest przestałam rozglądać się po otoczeniu i spojrzałam roziskrzonymi oczami w jego piękne tęczówki.
- To tu jechaliśmy? - Spytałam nadal nie wierząc, że w tym miejscu mieliśmy spędzić cały weekend.
Skinął głową z szerokim uśmiechem.
- Podoba ci się?
Żachnęłam się.
- Żartujesz sobie? - Wskazałam ręką podwórko i popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. - Tu jest niesamowicie!
Odpiął pasy i wyszedł na zewnątrz. Obserwowałam uważnie jak obchodzi auto, i staje po mojej stronie by otworzyć mi drzwi.
Podał mi dłoń, którą z chęcią ujęłam i również wygramoliłam się szczęśliwa z wnętrza samochodu.
Zaciągnęłam się świeżym powietrzem, a na moje usta wpłynął szeroki uśmiech, którego nie w sposób było powstrzymać.
- Kiedy zdołałeś wynająć ten domek i czemu nic mi o tym nie powiedziałeś?
Wzruszył ramionami.
- Nie wynająłem go, jest mój, i mówiłem ci, że to niespodzianka.
Otworzyłam szeroko oczy w zdumieniu.
- Jak to, jest twój?
- Normalnie, należy do mojej rodziny od kilku lat. Przyjeżdżałem tu, gdy byłem mały i dobrze się tu bawiłem, więc pomyślałem, że to idealne miejsce na spędzenie naszego pierwszego, wspólnego weekendu.
CZYTASZ
Wrong Number
RomancePewnej nocy pewien mężczyzna pomylił numery. Niby nic wielkiego, a jednak. Dzięki tej pomyłce dwójka nieznanych sobie dotąd osób stała się sobie bliska. Pisali ze sobą niemal codziennie i cieszyli się kwitnącą przyjaźnią. Ale co się stanie jeśli na...