Rozdział 13

153 18 2
                                    

Będąc już pod marketem zostawiłam auto na parkingu i ruszyłam w stronę mężczyzny, który czekał na mnie przy wejściu do budynku. Stał zwrócony do mnie bokiem i rozmawiał przez telefon. Miał ściągnięte brwi, więc wnioskowałam, że rozmowa nie należała do tych przyjemnych. 

- Cześć. - Odezwałam się cicho, gdy stanęłam tuż obok niego.

Spojrzał na mnie i posłał mi delikatny uśmiech.

- Przepraszam najmocniej, ale jestem zmuszony przerwać naszą rozmowę. Oddzwonię do Pana jutro z rana... - Zwrócił się do osoby po drugiej stronie połączenia, czekał kilka sekund na jego odpowiedź. - Tak... Tak, jutro wszystko uzgodnimy na miejscu, proszę się nie martwić... Tak, również miłego dnia. Do usłyszenia.

Schował urządzenie do kieszeni dżinsów i skupił swoją całą uwagę na mojej osobie. 

- Cześć, piękna, idziemy? - Skinęłam głową i ruszyliśmy ramię w ramię w stronę wejścia na plażę.

- Praca? - Spytałam nawiązując do jego rozmowy.

Przytaknął mi, i westchnął.

- Ta, dzisiaj przyszedł do mnie nowy klient z problem i nie może się doczekać aż wszystko zostanie dopięte na ostatni guzik. Niestety nie może też zrozumieć, że jestem po godzinach i nie mam teraz do tego głowy. 

- Ale jednak się rozłączył. - Zauważyłam.

- Prawda, ale zanim się pojawiłaś spławiałem go dziesięć minut. 

Zaśmiałam się, a on wzruszył ramionami.

- Uwielbiam tę pracę, ale czasami klienci są bardzo upierdliwi. 

- Och, wiem coś o tym. Audrey też potrafi dać w kość, gdy chce coś osiągnąć. 

- Tak, ale Audrey jest twoją przyjaciółką, a ja mam do czynienia z ludźmi, których w ogóle nie znam. 

Przyznałam mu rację. 

Niestety, ludzie potrafili być nieznośni. Inaczej znosiliśmy to jeżeli chodziło o kogoś bliskiego, ale jeśli tyczyło się to osób nam obojętnych mogło to denerwować. 

Dalej szliśmy narzekając na swoje prace. Oczywiście bardziej śmialiśmy się z sytuacji, które nam się przytrafiły jak na przykład, gdy musiałam zaaranżować spotkanie służbowe dla szefa w jednej z restauracji. Co prawda wywiązałam się z powierzonego mi zadania, lecz podczas rozmowy telefonicznej z właścicielem owej restauracji, nie zdawałam sobie sprawy, że gospodarz przekształcił ją na karczmę i tak oto tym sposobem mój szef był zmuszony prowadzić interesy wśród pijanych i dobrze bawiących się ludzi. Po tym nie ominęła mnie nieprzyjemna rozmowa z panem Bailey'em, ale na moje szczęście dał mi tylko pouczenie. W końcu mogło się to skończyć wydaleniem z pracy. 

Po skończeniu swojej opowieści, Gavin nabijał się ze mnie przez kolejne dziesięć minut spaceru. Nie miałam mu tego za złe. Sama wspominając to wydarzenie śmiałam się do rozpuku. 

Gdy dotarliśmy na miejsce mężczyzna rozłożył koc, który zabrał ze sobą i przysiedliśmy na nim. Nie było tłumów na plaży, gdyż miejsce, które wybraliśmy było słabo uczęszczane, więc mogliśmy śmiało mówić o czymkolwiek chcieliśmy. Na samej rozmowie minęły nam dwie godziny, co spostrzegliśmy dopiero wtedy, gdy zaczęło powili się ściemniać. 

- Och, chyba z pływania nici. - Powiedziałam wpatrując się w zachodzące słońce. 

Gavin posłał mi łobuzerski uśmiech.

- A niby dlaczego? Czy jest gdzieś napisane, że nie wolno wchodzić do oceanu po zmroku? - Zauważył sprytnie, wstał i ściągnął swoją koszulkę ukazując swoją klatkę piersiową. 

Wrong NumberOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz