- Znalazłam pracę - oznajmiłam, wchodząc do salonu, gdzie siedzieli Igor z Adrianem.
- Po co? - Zdziwił się mój chłopak.
Od miesiąca szukałam pracy. Powiedziałam mu wcześniej o moich zamiarach, ale on to zbył, mając nadzieję, że żartuję. Tego dnia dostałam odpowiedź z butiku w galerii. W piątek miałam zgłosić się na dzień próbny.
- Jak to po co? - Usiadłam w fotelu. - Bo nie chcę żyć na twoim rachunku i nudzę się w domu, kiedy ty jeździsz do studia.
- Dobrze wiesz, że do studia możesz jeździć ze mną - zaoponował. Wiele razy mi i proponował. Kilka razy nawet skorzystałam. Jednak po paru takich wypadach, gdzie bezczynnie patrzyłam tylko jak pracuje, stwierdziłam, że to nie ma większego sensu.
- Już postanowiłam. - Klasnęłam w dłonie, chcąc zakończyć temat.
- Nie uważasz, że powinnaś ze mną o tym porozmawiać?
- Właśnie to robię. - Wzruszyłam ramionami. - Wiedziałam jak zareagujesz.
- Nie macie lepszych tematów do kłótni? - Śmiał się Adrian.
- To nie kłótnia, tylko wymiana zdań - odparł mój chłopak.
Miał rację, naszej rozmowie do kłótni było daleko. Już zdarzyło nam się kilka razy mieć większy konflikt, ale zawsze prędzej czy później się godziliśmy. Zostawiłam chłopaków samych, bo wiedziałam, że robią coś związanego z nową płytą i poszłam zrobić obiad.
***
Pierwszy dzień w pracy mijał mi bardzo szybko. Przez warszawską siedzibę vansa przewijało się bardzo dużo klientów, dlatego nie miałam czasu nawet na chwilę przerwy. Dopiero pod koniec mojej zmiany sklep się przeludnił i mogłam na spokojnie porozmawiać z nową koleżanką, która miała uczyć mnie co i jak. Kiedy kolejna klientka podeszła do kasy, chciałam ją obsłużyć, ale wtedy spojrzałam na jej twarz i dosłownie przeszedł mnie dreszcz.
- Julka? - Najwyraźniej sama była zdziwiona. - A co ty tutaj robisz? Czyżby Igor cię rzucił i musisz się teraz sama utrzymywać?
Od razu mój dobry humor zmienił się na wojenny. Naprawdę nie znosiłam Sandry. Moja koleżanka z pracy posłała w naszą stronę zaciekawione spojrzenie, ale ja próbowałam zachowywać się naturalnie.
- Nie, po prostu nie jestem taką pijawką jak ty i potrafię zadbać o siebie, nie wykorzystując przy tym pieniędzy swojego chłopaka - odparłam, siląc się na fałszywy miły ton. Skasowałam dwie pary trampek. - Trzysta piętnaście złotych - oznajmiłam, starając się na nią nie patrzeć.
- Może jakiś rabacik dla starej znajomej? - Zagaiła.
Ona była naprawdę beznadziejna. Potrafiła z chamskich docinek przeskoczyć na podlizywanie się i udawanie przyjaciółki.
- Słuchaj - zaczęłam cicho. - Nie lubię cię. Jesteś wkurwiającą małą pizdą i proszę cię, odwal się ode mnie raz na zawsze.
Przez chwilę Sandra wpatrywała się we mnie z szokiem wymalowanym na twarzy. Nagle jednak przybrała swój ironiczny uśmieszek, oparła się o ladę i nachyliła się bliżej mnie.
- Coś ci już kiedyś powiedziałam. - Szepnęła. - Nie pogrywaj ze mną, bo tym razem naprawdę pożałujesz.
Rzuciła na ladę banknoty, zabrała torbę z butami i wyszła ze sklepu. Sandra była wariatką. Teraz miałam pewność. To ona stała za wypadkiem Igora. Od tego czasu minęły dwa miesiące, a my już nawet o tym nie wspominaliśmy. Zachowywaliśmy się tak, jakby to nie miało miejsca. Ale to naprawdę się wydarzyło i teraz byłam pewna, że stała za tym Sandra.
***
Po powrocie do domu pięć razy sprawdziłam, czy na pewno zamknęłam drzwi na klucz. Igor był w studiu, a było już ciemno i trochę bałam się siedzieć sama. Nie wiedziałam do czego jeszcze zdolna jest Sandra, a ja nadepęłam jej na odcisk. Chciałam się czymś zająć, poszłam do kuchni z zamiarem zrobienia sobie kolacji. Nie potrafiłam zebrać myśli. Cała ta sytuacja była dla mnie cholernie ciężka. Mogłam zadzwonić do Igora, powiedzieć mu o wszystkim, ale nie chciałam przerywać mu pracy. Tylko by się martwił. Przygotowałam sobie kanapki, herbatę z malinowym sokiem i usiadłam w salonie przed telewizorem. Próbowałam skupić się na wiadomościach, ale mój wzrok co chwilę padał na zegar wiszący na ścianie. Nienawidziłam być sama. Szczególnie w takich sytuacjach. Kiedy zjadłam, położyłam się i przykryłam kocem. Było już późno, a mnie dopadało zmęczenie. Igor miał w zwyczaju wracać ze studia koło północy. Wsłuchiwałam się w głos prezenterki, kiedy w końcu powieki same zaczęły mi opadać. W końcu zasnęłam.
Trzaśnięcie drzwiami i szczęk kluczy wybudził mnie ze snu. Telewizor wciąż był włączony. Prezenterka zmieniła się na zagranicznego aktora. Leciał jakiś western. Sięgnęłam na stół po pilota i wcisnęłam czerwony guzik.
- Nie śpisz? - Usłyszałam głos swojego chłopaka, wchodzącego do salonu.
Odetchnęłam z ulgą. Usiadłam na kanapie i naciągnęłam koc na ramiona.
- Musimy pogadać - mruknęłam cicho, kiedy on usiadł obok mnie. Oparłam głowę o jego ramię i pozwoliłam, by objął mnie ramieniem.
- Tylko nie mów że jesteś w ciąży - zażartował, a ja nawet się z tego zaśmiałam.
- Oczywiście, że nie - parsknęłam. - To coś poważnego Igor. - Złapałam go za rękę i splotłam razem nasze palce. - Sandra była u mnie w pracy. Totalnie przypadkiem, ale... Ona znowu mi groziła - ściszyłam głos. - Jestem pewna, że ona stoi za twoim wypadkiem.
Poczułam jak jego mięśnie się spinają. Nie lubił tematu Sandry, ale kogo by to dziwiło. Sprawa była jednak trochę bardziej poważna. Zaczynałam wierzyć w to, że ona po prostu jest chora psychicznie.
CZYTASZ
EXIT | ReTo [wolnopisane]
Fanfiction"Pierwszy raz widziałam go na oczy. Był wysoki, miał ciemne włosy ułożone na żelu i oczy ukryte pod okularami. Ubrany był cały na czarno, a spod podwiniętych rękawów bluzy wystawały tatuaże. W nosie i uszach miał też kolczyki. Był typem chłopaka, kt...