Beztroskie chwile

1.3K 117 19
                                    

   
Siedziałyśmy w ciszy w ogrodzie naszego gospodarza jeszcze przez jakiś czas, dopóki chłód jesiennego wieczoru nie dał nam się we znaki. Nie była to niezręczna cisza, była całkiem przyjemna i wydaje mi się, że była tym czego potrzebowałyśmy. Camila zapunktowała u mnie tym, że już więcej nie naciskała na rozmowę co dalej, nie próbowała na siłę mnie do siebie przekonać tylko dała mi przestrzeń której oczekiwałam. Jak tak dalej pójdzie może faktycznie uda stworzyć nam się coś na wzór przyjaźni, ale nie odbiegajmy myślami zbyt daleko. Póki co jest tu i teraz i na tym chcę się skupić.

-Powinnyśmy wracać, żeby zobaczyć czy te sieroty żyją. – Lekko trąciła swoim ramieniem o moje wybudzając mnie z głębokiego zamyślenia.

-Tak, chyba masz rację.

Wchodząc do środka ogarnęła mnie przyjemna fala ciepła. Tak jak się spodziewałam dziewczyny spały jak zabite co nie jest dziwne po ilości alkoholu jaką w siebie wlały. Okryłyśmy je z Camz kocami jakie udało nam się znaleźć i ułożyłyśmy, a raczej wciągnęłyśmy je na kanapy w miarę przyzwoitej pozycji.

-Między tą dwójką zawsze iskrzyło. – Wskazała na Dinah i Mani i delikatnie, prawie niezauważalnie się uśmiechnęła. – Szkoda tylko, że widział to każdy dookoła a one same były zbyt ślepe by to zauważyć.

-Może uznały, że dwa związki w jednej paczce znajomych to lekka przesada. – Zauważyłam, że minimalny uśmiech Camili przerodził się w rozbawienie. – W każdym razie, teraz mają czas by to nadrobić.

-Trzymam za nie kciuki.-  Jeszcze raz spojrzała w ich stronę po czym zwróciła się do mnie. – Będę jechać do domu, nie piłam więc jeśli chcesz mogę odwieźć cię do domu.

-Zostanę, ale dzięki. Ktoś musi pilnować tych zwłok.

-W takim razie uważaj na siebie i nie wynudź się za bardzo. W razie gdyby coś się działo, to tu masz mój numer. Pisz, dzwoń kiedy chcesz. – Wręczyła mi wizytówkę, najprawdopodobniej służbową i już zmierzała w stronę drzwi kiedy szybko się odwróciła. – Lauren?

-Hm?

-Dziękuję za dzisiejszy wieczór. – Zanim zdążyłam odpowiedzieć już wyszła. Dyskretnie podeszłam do okna i obserwowałam jak odjeżdża swoim czerwonym, bardzo kobiecym samochodem.

Usiadłam na kanapie i dolałam sobie wina. W dłoni dalej miałam wizytówkę od Camz która pachniała zupełnie jak ona. Długo się nie zastanawiając przepisałam z niej numer do telefonu i zapisałam nowy kontakt.

***

Nawet nie pamiętam w którym momencie wczoraj usnęłam. Udało mi się obudzić przed dziewczynami więc zrobiłam śniadanie które pomoże im zwalczyć kaca i trochę ogarnęłam bałagan który został po wczorajszym wieczorze. Sama zrobiłam sobie kawy i zaczęłam przeglądać maila, portale społecznościowe i wiadomości czyli to co mam w zwyczaju robić każdego poranka.

-Kurwa łeb mi pęka. – Podniosłam wzrok z telefonu w stronę kanap gdzie leżały przyjaciółki. Dinah ziewając rozciągała się unosząc ręce w górę a Normani przebudziła się zaraz po niej pod wpływem jej ruchu.

-Trzeba było tyle nie pić. – Pokiwałam  głową w geście dezaprobaty i rzuciłam w jej stronę proszkami na zniwelowanie skutków wczorajszej popijawy.

-Dzięki mamo.

-Jezu ciszej, nie drzyjcie się tak... – Mruknęła niewyraźnie Ally przykrywając się po uszy kocem.

-Szybko odpadłyśmy? I gdzie jest Camila? – Tym razem odezwała się Mani.

-Padłyście po paru rundach. Camila pojechała chwile po 23:00.

Hey baby I'm back | CAMREN PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz