Narzeczone?

1.3K 142 17
                                    

Za 10 minut wybije 18:00 co oznacza, że zaraz przyjedzie Camila żeby odebrać mnie z pracy. Ustaliłyśmy, a raczej ona się uparła, że będzie mnie wozić do czasu kiedy mój samochód nie wróci do życia. I tak udało mi się postawić na swoim, bo Cabello chciała przyjeżdżać po mnie rano i po pracy. Ktoś powie, że przesadzam i że to urocze z jej strony, ale przez lata nauczyłam się samodzielności i tego, że w życiu trzeba liczyć tylko na siebie do tego stopnia, że kompletnie nie umiem odnaleźć się w takiej sytuacji.

Chcąc jak najlepiej wykorzystać pozostały czas zaczęłam porządkować akta i dokumenty które walały się po biurku, kiedy usłyszałam rozmowę. Dobiegający zza drzwi głos Dinah i Camili spowodował, że jak poparzona wybiegłam z gabinetu by nie pozwolić im się rozgadać i uniknąć późniejszych pytań blondynki. Myślałam, że Camila tu nie wejdzie i poczeka w samochodzie przed kancelarią, ale przecież głupia byłam, że na to liczyłam. Cabello jest najbardziej upartą i zdeterminowaną osobą jaką poznałam i jak widać te cechy nie zmieniły się przez lata. A szkoda bo w tym przypadku bardzo by mi się to przydało.

-Hej. – Powiedziałam głośno otwierając z hukiem drzwi mojego gabinetu żeby przerwać ich rozmowę co chyba podziałało, bo lekko podskoczyły i zwróciły całą uwagę i wzrok na mnie. Zaczęłam zmierzać w stronę Camili i lekko chwyciłam ją pod ramię kierując nas w stronę drzwi wyjściowych.

-Co ty taka niespokojna? Aż tak ci się spieszy, żeby być sam na sam ze mną? – Głupkowato się zaśmiała i pomachała w pożegnalnym geście do Dinah która najwyraźniej niezbyt rozumiała całą sytuacje. Nie dziwię się, bo musiało to z innej perspektywy wyglądać dość dziwnie.

-Chciałabyś Cabello. – Odpowiedziałam dopiero gdy znalazłyśmy się na zewnątrz. –Jesteś przed czasem.

-To tylko 6 minut...

-Wiesz ile rzeczy mogło się wydarzyć w ciągu 6 minut? – W odpowiedzi dostałam tylko jej donośny śmiech. – No co?

-Urocza jesteś jak zachowujesz się jak pracoholiczka. Będziemy musiały nad tym popracować. – Otworzyła mi drzwi od swojego samochodu po czym wsiadła od strony kierowcy. – Zabieram Cię na obiad i nie przyjmuję odmowy!

-Mam dużo pracy... - Od razu gwałtownie odwróciła głowę w moją stronę i uniosła jedną brew w górę. Widziałam, że zorientowała się, że kłamię. Chyba jednak zbyt dobrze mnie zna a ja do tej pory nie nauczyłam się ściemniać.

-Czyżby? Bo ja na przykład zrobiłam mały research dzięki DJ i wiem, że nie masz nic ważnego do roboty ani dziś ani jutro. –  Zaczęła się uśmiechać ciągle mi się przyglądając. – Tak jak wspomniałam, odmowy nie ma w menu, więc w ramach rekompensaty możesz wybrać knajpę do której pojedziemy.

-Przestań się szczerzyć. – Odpowiedziałam mierzwiąc jej włosy tak, że opadły jej na twarz.– Chińska.

-Wedle życzenia, proszę pani. - Szybko poprawiła fryzurę jednym ruchem dłoni i uśmiechnęła się lekko marszcząc nos.

***

Po niedługim czasie byłyśmy pod restauracją. Był okropny tłok, co jest dość dziwne na środek tygodnia.

-Camila, możemy jechać gdzie indziej jeś – Przerwała mi i łapiąc mnie lekko za nadgarstek zaczęła ciągnąć mnie w stronę tłumu przy wejściu.

-Nie ma mowy, że odpuszczę. Chciałaś tutaj, to będziemy jeść tutaj. Zaczekaj momencik. – Puściła moją rękę i podeszła do jednego z kelnerów. Nie słyszałam o czym mówi, ale wskazywała w moją stronę i opowiadała coś facetowi w garniaku, tak jakby była to sprawa życia i śmierci. Ten dziwnym gestem przywołał jakąś kobietę która wyglądała na menagera i dołączył do Camili w odgrywaniu tej dziwnej scenki. Kobieta tylko pokiwała głową, szepnęła coś na ucho kelnerowi i uśmiechnęła się serdecznie do brązowookiej. – Lauren! Chodź!

Hey baby I'm back | CAMREN PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz