Minęły dwa tygodnie od posiadówki u Normani. Muszę przyznać, że to spotkanie strasznie nas wszystkie zbliżyło nawet jeśli okazało się lekkim niewypałem przez zbyt duże ilości procentów jakie dziewczyny w siebie wlały. Mimo naszego intensywnego trybu życia staramy się mieć ze sobą codzienny kontakt, chociażby przez rozmowy grupowe czy gadanie przez telefon. Jest trochę jak za dawnych lat.
***
Tego dnia szykowałam się na dość ważną rozprawę, do której długo się przygotowywałam. Wszystko musi pójść dobrze. Ja i mój klient jesteśmy praktycznie na wygranej pozycji bo wszystkie dowody i prawo stoją po naszej stronie.
Mój samochód od rana sprawiał kłopoty i dziwnie się "zachowywał", ale nie zaprzątając sobie tym głowy pojechałam do kancelarii zabrać potrzebne papiery i prawniczą togę*. Szybko wpadłam do budynku, znalazłam potrzebne dokumenty i przebrałam się w strój do rozprawy. Byłam gotowa i zdeterminowana, no bo niby co może pójść źle? Przekręciłam kluczyk w stacyjce próbując odpalić silnik który ani drgnął, żadnej reakcji.
Nie chwal dnia przed zachodem słońca, Jauregui.
Próbowałam walczyć z pojazdem jeszcze przez parę minut ale szybko się poddałam. Czas mnie goni a ja za przeproszeniem jestem w dupie. Wyjęłam telefon i zadzwoniłam do Dinah, która jak zwykle nie odbierała. Pech chciał, że tego dnia nie była w kancelarii bo wzięła sobie wolne i jestem pewna, że ciągle śpi. Na taksówkę nie mam co liczyć, bo pewnie przez korki, wczesną porę i ilość osób korzystających z ich usług przyjedzie grubo po czasie. Przeglądałam kontakty w telefonie ale nikt oprócz Ally która jest w delegacji i Normani która pracuje nad jakimś ważnym projektem nie mógł by mi pomóc. Zaczęłam już trochę panikować kiedy w pamięci błysnęło mi wspomnienie Camili która dawała mi swój numer u Mani. Niechętnie zaczęłam szukać jej imienia w szeregu wielu innych. Pogodziłyśmy się to fakt, ale nie chcę żeby pomyślała sobie za dużo. Gdybym mogła naprawdę bym do niej nie dzwoniła ale biorąc pod uwagę moją sytuację jestem do tego zmuszona. Przyłożyłam telefon do ucha i jak na skazaniu słuchałam sygnału.
Błagam odbierz...
-Halo? – W końcu po drugiej stronie słuchawki usłyszałam jej głos który sprawiał wrażenie wyraźnie zaskoczonego.
-Hej... Z tej strony Lauren, przepraszam, że dzwonię o tak wczesnej porze ale...
-Miło mi cię słyszeć. Nie przesadzaj cieszę się, że dzwonisz ale domyślam się, że nie w celach towarzyskich, prawda? W czym mogę ci pomóc Lolo?
-Powiem wprost, rozpieprzył mi się samochód, za godzinę mam rozprawę, będę w ciemnej dupie jak się na niej nie pojawię i potrzebuje twojej pomocy jak cholera. – Powiedziałam to na jednym wdechu chcąc zrobić to jak najszybciej. W odpowiedzi usłyszałam jej delikatny śmiech.
-Spokojnie, rób przerwy na oddychanie. Wyślij mi adres pod którym mam cię odebrać.
-Tylko błagam szybko Camz.
-Się robi. Nie panikuj. – Jej głos był pełen serdeczności i jakiegoś rodzaju ciepła który niemalże natychmiast mnie uspokoił.
Wysłałam jej przez sms adres i czekałam na swoje zbawienie. Camila faktycznie wywiązała się z obietnicy i przyjechała po 15 minutach. Dosłownie wbiegłam do jej samochodu zapominając o przywitaniu czy jakiejkolwiek wymianie uprzejmości.
-Ciebie też miło widzieć... – Burknęła pod nosem, ale po chwili zaczęła się do mnie szczerzyć jak jakiś szczeniak.
-Wybacz, naprawdę nie teraz mi głowie poradnik dobrego wychowania. Wiesz gdzie jest sąd rejonowy?
CZYTASZ
Hey baby I'm back | CAMREN PL
FanfictionJeden list i dwie dawniej zakochane w sobie kobiety. Czy na spotkaniu absolwentów dawna miłość rozkwitnie na nowo? Okładka mojego autorstwa #920 w fanfiction - 20.11.17 #562 w fanfiction - 22.11.17 #435 w fanfiction - 25.11.17 #380 w fanfiction - 09...