Siódmy dzień

1.1K 143 5
                                    

Mój tydzień z Camilą dobiega końca, dziś po raz ostatni odbiera mnie z pracy. Poprosiłam ją żeby zrobiła dla mnie jeszcze jedną przysługę i prosto z pod kancelarii zawiozła mnie do warsztatu gdzie czeka na mnie mój naprawiony skarb. Głupio przyznać, ale będę tęsknić za widokiem brązowookiej w poczekalni i jej pomysłami co do spędzenia reszty dnia razem. Mimo że tydzień miał tylko siedem dni to zaskakiwała mnie każdego z osobna. Nie pamietam, żebym w ostatnich latach mojej marnej egzystencji śmiała się tak często i po prostu korzystała z życia jak przy niej. Co mam więcej mówić... chyba ten czas można podsumować jednym słowem. Szczęście.

-Hej pracusiu.- Podniosłam wzrok z nad laptopa w moim gabinecie i zobaczyłam jak zwykle uśmiechniętą od ucha do ucha Camile. Jej pozytywne podejście do życia jest strasznie zaraźliwe wiec mimowolnie odwzajemniłam uśmiech. - Już prawie zapomniałam jak wygląda szczęśliwa Jauregui. - Podeszła do biurka i zamknęła mi laptopa przed nosem.

-A tobie co się tak śpieszy?

-Chce spędzić w miły sposób to ostatnie popołudnie z Tobą. - Chwyciła mój płaszcz który wisiał na haczyku przy drzwiach i wzięła moją torebkę. - No chodź leniwcu!

-To brzmi jak jakieś pożegnanie. - Lekko popchnęłam ją biodrem w bok na co ta zaczęła chichotać. - Jest nim?

-No co ty...- Pomogła mi narzucić płacz. - Po prostu zdaję sobie sprawę, że jak odzyskasz samochód to ciężko będzie cię gdzieś wywieźć bo nie będziesz już polegać na mnie, stąd ten pośpiech. Czas leci nieubłaganie co oznacza mniej czasu na przebywanie z tobą.

-To w takim razie gdzie porywasz mnie dzisiaj?

-Zobaczysz. - odwróciła się do mnie i pokazała mi język na co przewróciłam oczami.

***

Po dwudziestu minutach Camila zatrzymała samochód na jakimś zadupiu. Nie tak wyobrażałam sobie ostatni dzień z Cabello wiec moja mina wyrażała więcej niż tysiąc słów.

-Nie oceniaj książki po okładce Lolo. - Otworzyła drzwi od samochodu i pomogła mi z niego wyjść. - Gwarantuję, że ci się spodoba. - Wyprzedziła mnie o dwa kroki i zaczęła odgarniać krzaki i wysoką trawę które zdążyły zakryć wąską ścieżkę. Jestem pewna, że od dawna nikt tu nie przychodził, dlatego teren jest tak gęsto obrośnięty. - To miejsce wyglądało znacznie bardziej zachęcająco osiem lat temu, ale myślę, że nie straciło swojego uroku.

Brązowooka walczyła z chwastami jeszcze dobre pare minut co chwile odgarniając włosy do tyłu tak, żeby nie wpadały jej do oczu. W tym czasie ja siedziałam na jakimś starym pniu starając się nie ubrudzić mojej marynarki z czego co chwile Camila żartowała.

-Dobra, zamknij oczy. - Jak poprosiła tak zrobiłam, ale Cabello dla upewnienia stanęła za mną i zakryła mi oczy dłońmi. W jakimś stopniu podobało mi się to, że jestem w tym momencie od niej zależna i dotarło do mnie, że chyba jej ufam. Wiem, wiele osób pomyśli: „Co w tym niezwykłego?" Ale dla mnie jako osoby która ma problem z zaufaniem innym i kogoś kto polega tylko na sobie to dość duże osiągnięcie.

Ciesząc się ciepłem jej dotyku, poczułam jak odrywa dłonie od mojej twarzy a przede mną pojawił się jeden z piękniejszych widoków w moim życiu. Mały dworek, który był trochę zaniedbany bo od dawna nikt tutaj nie przychodził a przed nim lekko zniszczona i popękana pokryta mchem fontanna która bardziej przypominała dzieło sztuki. Wokoło malutkie świerki i żywopłot który od lat nie był przycinany. Połączenie dzikości natury z pięknem i kunsztem wyjętym wprost z pod rąk jakiegoś artysty. Camila dłonią wskazała na malutką starą drewnianą ławeczkę która stała lekko na uboczu całego krajobrazu. Rozsiadłyśmy się wygodnie i milczałyśmy przez moment. Widok przed nami odbierał mowę i szczerze mówiąc chyba nie znajdę słów które w odpowiedni sposób opisałyby jego wyjątkowość.

-Wiedziałam, że ci się spodoba.

-Powiedziałaś, że znasz to miejsce od lat. Czemu nigdy wcześniej mi go nie pokazałaś?

-Traktowałam to miejsce jak coś w rodzaju azylu i może trochę jak pamiętnik. Nie umiałam wprowadzić w ten mój świat kogoś innego.

-Pamiętnik?

-Spójrz...- Wzięła moją dłoń w swoją i naprowadziła nią na wydrążony w drewnie ławki napis.

„Zieleń twoich oczu to moja zguba"

-Pamiętam, że napisałam to niedługo po tym jak cię poznałam. Miałam racje, byłaś i jesteś moją zgubą. - Intensywnie patrzyła mi w oczy wciąż trzymając moją dłoń. - To tutaj... - Najechała na kolejny dobrze ukryty napis. - To napisałam jak zapytałaś czy zostanę twoją dziewczyną.

„Twoje imię to definicja mojego szczęścia"

-A to? - Wskazałam na ostatnie ze zdań. Wyglądało niechlujnie, jakby napisane w pośpiechu.

Camila milczała co było dla mnie wystarczającą odpowiedzią. Napisała to gdy odchodziła.

„chciałam być najlepsza dla ciebie a nie byłam nawet dobra..."

Dołączyłam do wymownego koncertu ciszy. Wiedziałam, że myśli, że to prawda z kolei ja nie mogłam się przemóc i powiedzieć tego co siedziało mi w głowie. Okres związku z Camilą był najlepszym czasem w moim życiu, nie mogę zaprzeczyć choćbym chciała. To właśnie gdy jej zabrakło moje życie straciło wszystkie barwy. I to właśnie znów ich nabiera.

-Chodźmy już Lolo, twój samochód czeka. - Wymusiła uśmiech i zerwała się z miejsca otrzepując swój płaszcz.

***

-Pani Jauregui? Tutaj są kluczyki i proszę podpisać w tym miejscu. - Robert, mechanik który naprawiał moje BMW wyglądał zupełnie inaczej niż to sobie wyobrażałam. Był umięśniony i wytatuowany a do tego był grubo po 40-stce. Camila nie wygląda na kogoś kto trzyma się z kimś takim, ale jak widać pozory mylą.

Podziękowałam Robertowi i zostałam sam na sam z Cabello na parkingu warsztatu. To było dość dziwnie nieprzyjemne uczucie. Praktycznie bez przerwy wracałyśmy razem a teraz nie umiem się odnaleźć w sytuacji.

-Dziękuję za ten tydzień Camz, świetnie się bawiłam. - Uściskałam ją i zaczęłam się odwracać w stronę auta gdy usłyszałam jej głos za plecami.

-Ja też Lauren, nawet nie wiesz ile to dla mnie znaczyło. I pomyślałam sobie, że...może możemy być w kontakcie i spotkać się co jakiś czas...- z każdym kolejnym wypowiadanym słowem, mówiła coraz ciszej. Mimo to wszystko słyszałam i czułam jak coraz szybciej wali mi serce.

-Masz mój numer, będę czekać. - Szybko wsiadłam do samochodu zdając sobie sprawę ze znaczenia powiedzianych słów. Głowa kazała milczeć, ale cała reszta miała ochotę wykrzyczeć, że nie może się doczekać kolejnych spotkań z Cabello.

Odjechałam z parkingu próbując unormować oddech.

_____
Przepraszam za brak rozdziałów przez długi czas ale niestety nie mogę obiecać poprawy(przynajmniej przez jakiś czas). Będą się one pojawiać nieregularnie bo prawda jest taka, że nie mam dużo czasu, ani nastroju na pisanie. Ktoś bardzo mi bliski wylądował w szpitalu i mój dzień wygląda w taki sposób że od rana siedzę w szkole a potem jadę do szpitala i siedzę do późnego wieczora. Mam nadzieje, ze wybaczycie mi również słaby poziom tego rozdziału ale naprawdę myślami jestem teraz gdzie indziej.
Mimo wszystko dziękuje bardzo za aktywność i miłe komentarze bo jest mi wtedy super fajnie i mam ochotę ciagle pisać to ff💞
xx

Hey baby I'm back | CAMREN PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz