Pierwsze kroki

1.4K 157 10
                                    

Camila POV

Dziś jest poniedziałek. Z przyzwyczajenia gdy zobaczyłam, że dochodzi 17:00 zerwałam się z fotela w moim biurze i zaczęłam szukać kluczy do samochodu by pojechać odebrać Lauren z pracy ale przecież nasz układ dobiegł końca i każda z nas wróciła do poprzedniego trybu życia. Nie myślcie sobie, że taki stan rzeczy mi pasuje, wręcz przeciwnie. Poprzedni tydzień był jednym z najlepszych w moim życiu, nie tylko dlatego, że miałam Lauren na wyłączność i musiała na mnie polegać, ale po prostu dlatego, że widziałam jak „ożywa". Zobaczyłam, że znowu się uśmiecha, żartuje, docenia piękno chwil i korzysta z życia. Blask w jej oczach którym obdarowywała mnie przed laty każdego dnia chwilami wracał, a ja w takich momentach wiedziałam, że zrobię wszystko by powrócił na stałe. To właśnie dlatego tak bardzo tęsknię za czasem spędzonym z Lauren. Ale radość i satysfakcja przeważa nad tęsknotą. Jestem zdeterminowana by się nie poddawać w walce o serce Lauren bo właśnie takie drobne rzeczy sprawiają, że warto. Lolo delikatnie zasugerowała mi, że zgodziłaby się na jakieś wyjście ze mną i wewnętrznie szaleje ze szczęścia i najchętniej już teraz chwyciłabym za telefon żeby do niej zadzwonić a z drugiej strony nie chcę na nią naciskać. Lauren jest delikatna jak płatek najpiękniejszej róży. Wiem, że muszę być cierpliwa i niezbyt nachalna w działaniach by jej nie spłoszyć i nie wywrzeć na niej jakiejś presji. Wszystko powoli i małymi kroczkami, w końcu udowodnię jej jak bardzo mi na niej zależy.

Lauren POV

-Hej DJ- Wchodząc do kancelarii z uśmiechem powitałam blondynkę. Dobry humor z ostatniego tygodnia wciąż się mnie trzyma co trochę mnie zaskakuje bo od dawna nie byłam tak najzwyczajniej w świecie szczęśliwa.

-Jesteś chora czy coś? - Dinah oderwała wzrok z ekranu laptopa i wlepiła we mnie swoje duże gały marszcząc brwi.

-Nie, dlaczego? Nie mogę się tak po prostu uśmiechnąć do mojej przyjaciółki? - Wstała z fotela, obeszła ladę recepcji i stanęła na wprost przed mną po czym przyłożyła dłoń do mojego czoła.

-Gorączki nie masz... Brałaś coś? - Ciągle wpatrywała się we mnie skanując wzrokiem całą moją twarz.

-Daj spokój blondyno, po prostu mam dobry humor.

-Czy ten cały humor ma coś wspólnego z taką jedną przybłędą która przychodziła tu każdego dnia tydzień temu? - Nic nie odpowiedziałam tylko uśmiechnęłam się pod nosem. Nie wiem czy to przez Camilę, ale napewno miała na to duży wpływ.
Podeszłam do jednej z szuflad w pokoju socjalnym żeby wyjąć dokumenty potrzebne do rozprawy gdy Dinah stanęła za mną opierając się ręką o ramę drzwi i znowu zabrała głos. - Daruję ci teraz rozmowę na ten temat, ale przyjadę do ciebie wieczorem. Chciałabym porozmawiać.

-Już czuję, że będzie poważnie skoro umiałaś odpuścić. W takim razie 19:00 u mnie?

-No to ustalone. Powodzenia na rozprawie stara dupo!

-Pierdol się. -  Zaśmiałam się i wystawiłam  w jej stronę środkowy palec.

***

Jak podejrzewałam Dinah przyjechała z godzinnym opóźnieniem. To dla mniej bardzo typowe i zdążyłam się do tego przyzwyczaić. Każdy kto ją zna wie, że jeśli umawiać się z DJ to ustalić jakąś godzinę i spodziewać się jej godzinę później.

Otworzyłam blondynce bramę i nie czekając aż wejdzie do środka poszłam do kuchni żeby wyjąć kieliszki. Hansen nigdy nie przyjeżdża z pustymi rękami i tak było również tym razem. W dłoni trzymała butelkę naszego ulubionego różowego wina a w drugiej papierową torbę z żarciem z pobliskiego fastfooda.

Hey baby I'm back | CAMREN PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz