Netflix&Chill

1.4K 160 12
                                    

Camila POV

-Dobranoc Camzi, jesteś wyjątkowa. - Lauren szepnęła prawie bezgłośnie myśląc, że śpię. Nie chciałam, by zauważyła, że jest inaczej wiec z całych sił starałam się udawać śpiącą. Nie było to wbrew pozorom łatwe bo czekałam na to odkąd wróciłam. Tu nie chodzi nawet o słowa, bo dobrać można je przeróżnie, a o samo znaczenie. Mogę to odczytywać na wiele sposobów, ale ten zlepek sylab zrozumiałam jako komunikat „jesteś ważna". Zaczęłam zasypiać w ramionach czarnowłosej mając poczucie bezpieczeństwa i z delikatnym uśmiechem, którego nie widziała.

***

Obudziłam się gdy promienie słońca wpadające do sypialni Lauren przedarły się przez malutkie szparki w zasłonach okna. Odwróciłam się na drugą stronę łóżka chcąc znaleźć tam moją piękną towarzyszkę, ale zawiodłam się widząc tylko puste, posłane miejsce obok mnie. Przetarłam zaspane jeszcze oczy i powolnie zaczęłam zwlekać się z łóżka. To nie tak, że mi się nie chciało chociaż w prawdzie mówiąc skłamałabym mówiąc, że to nieprawda, ale dlatego że pościel pachniała zupełnie jak Lo. Mogłabym zaciągać się zapachem jej perfum godzinami, ale jednak ważniejsze jest dla mnie znalezienie mojej zguby.

Zaczęłam błądzić po domu Jauregui, aż w końcu mój czuły na banany nos wyczuł ich zapach i pokierował nogi do kuchni. Stała w niej oparta o blat kuchenny Lauren, co chwilę mieszając coś w małym garnku. Podeszłam jak najciszej i zaskoczyłam ją subtelnym całusem w odkryte przez podwinięty materiał koszulki ramię. Lauren zaskoczona odwróciła się w moją stronę i kiedy mnie zobaczyła, przyciągnęła do uścisku, całując w czoło.

-Jak się spało, śpiochu?

-Dawno nie spałam tak dobrze.

-To pewnie dzięki mnie, co nie?

-Nah, masz po prostu bardzo wygodne łóżko. - Zaczęłam droczyć się z zielonooką. Fakt faktem, ma bardzo wygodne łóżko, ale mój spokojny sen spowodowany był jej obecnością.

-Zła odpowiedź. Szkoda, bo robiłam ci dobre śniadanie, ale więcej dla mnie. - Wskazała na bananowe musli i posłała mi chytry uśmieszek.

-Nie ma mowy, dawaj to. - Zabrałam z blatu naczynie ze śniadaniem i zaczęłam szybko biec w stronę kanapy. Lauren pobiegła za mną. Mogłam się spodziewać ze mnie wyprzedzi bo kondycja Jauregui jest w o wiele lepszym stanie niż moja. Szczerze mówiąc to moja nawet nie istnieje. Lolo zatorowała mi drogę, ciągle uśmiechając się jak debil. - Dobra, wygrałaś. - Nic nie mówiąc podeszła jeszcze bliżej. Chciałam zrobić krok do tylu ale jakiś mebel za mną zablokował mi drogę. Lauren stała już tak blisko, że niemalże stykałyśmy się ciałami. Nagle położyła dłoń na moim policzku, pogładziła go delikatnie kciukiem i dotknęła ustami moich ust. Pocałunek stawał się coraz bardziej intensywniejszy kiedy Lauren go przerwała. - Chyba sobie kpisz.

-To za to pyskowanie. - Wystawiła w moją stronę język robiąc przy tym głupią minę. - Smacznego Camzi, idę biegać, wrócę za pół godziny.

-Nie powinnaś czegoś zjeść? Nie żebym się martwiła, ale po prostu boję się, że zemdlejesz, a potem umrzesz,a ja będę musiała sama pomagać Ally, bo na nasze dwie opętane miłością przyjaciółki nie liczę.

-Urocze. Już jadłam kochanie, to dla ciebie. - Nim zdążyłam odpowiedzieć zaskoczona tym w jaki sposób mnie nazwała, Lauren już nie było.

***

Lauren i ja cały dzień spędzałyśmy razem na oglądaniu słabych komedii, jedzeniu żarcia z fastfoodów, dokuczaniu sobie i opowiadaniu słabych żartów, ubrane w dresy i za duże bluzy. Nasz spokój przerwał odgłos otwierania drzwi i donośny głos Dinah oraz wtórujący śmiech Normani.

-Witajcie gołąbeczki! Czuję miłość w powietrzu! - DJ rozłożyła ramiona i zaczęła kręcić się śpiewając piosenkę z Króla Lwa. Lauren miała najbardziej zażenowaną minę jaką tylko można sobie wyobrazić a Normani jak gdyby nic rzuciła się na kanapę, wciskając się między mnie a Lolo. Nagle Dinah przerwała występ i dokładniej nam się przyjrzała. - Bez obrazy, ale wyglądacie dziś jak gówno. Oczywiście nie mówię o tobie misiu. - Wskazała na Mani i posłała jej całusa.

-Zaraz się porzygam. Do rzeczy, mogę znać powód tego... wtargnięcia? - Powiedziała Lauren.

-Ally kazała przekazać, że jutro musimy jechać z nią do sklepu z sukniami ślubnymi. - Rzuciła Dinah i dosiadła się do nas na kanapie, kładąc nogi na stół. Zabrała Lauren pudełko frytek które trzymała w dłoni i zmieniła kanał w telewizji.

-W tych czasach istnieje coś takiego jak TELEFON. - Lauren zabrała pilota DJ i zmieniła kanał na poprzedni.

-Dzwonienie jest przereklamowane. Z resztą dawno nie spędzałyśmy czasu z naszymi przyjaciółkami, prawda Mani?

-Widziałyśmy się wczoraj, dzbanie.

-I po co ta agresja? Lerni, masz coś jeszcze do żarcia? - Wskazała na puste pudełko i papierowe torby z Taco bell.

-Czasem w myślach wyobrażam sobie ciebie jako wspaniałą przyjaciółkę, a potem pojawiasz się przede mną i psujesz cały obraz jaki wykreowałam sobie w głowie. - Lauren potarła palcami skroń i wzięła głęboki oddech.- W zamrażalniku masz pizzę.

-I tak mnie kochasz. - Dinah szybko rzuciła się na zamrażalnik i zaczęła szykować jedzenie. Lauren pobiegła za nią chcąc kontrolować blondynkę, by nie spaliła całego domu.

-Widzę, że wszystko dobrze się układa między wami. - Szepnęłam do Normani.

-Jest lepiej niż dobrze. Jesteśmy naprawdę szczęśliwe. - Zauważyłam jak na twarzy Mani pojawia się ogromny uśmiech. - Wiem, że to wcześnie ale chciałabym zaproponować Dinah, żeby zamieszkała ze mną.

-Warto spróbować, mogłybyście pomieszkać ze sobą jakiś czas i zobaczyć, czy się nie pozabijacie. Wiesz jaka jest DJ.

-Wiem, i nie zamieniłabym jej na żadną inną. - Spojrzała na Dinah wojującą z piekarnikiem. Obok niej stała Lauren z przygotowaną gaśnicą. - A ty z Lauren dogadujesz się coraz lepiej. To chyba kwestia czasu aż będziecie razem, prawda?

-Nie wiem, czy Lauren by tego chciała. - Znowu spojrzałam na zielonooką. Nawet w tak idiotycznej sytuacji wygląda perfekcyjnie.

-A ty chcesz?

-Głupie pytanie. Zawsze chciałam i zawsze będę chcieć. - Przyjaciółka objęła moje ramię i uśmiechnęła się serdecznie. - No co?

-Nic, po prostu widzę jak na ciebie patrzy. - Mój wzrok spotkał wzrok Lauren. Wymieniałyśmy się intensywnymi spojrzeniami do czasu kiedy Dinah nie podpaliła ścierki kuchennej, a Lauren rzuciła się na ratunek kuchni. Dzięki DJ, zawsze idealnie w moment.

Dziewczyny z trudem zrobiły pizzę, którą wszystkie zajadałyśmy się podczas oglądania seriali na Nexflixie. Niedługo później Dinah i Normani pojechały do siebie, a ja i Lauren zasnęłyśmy na kanapie wymęczone wizytą przyjaciółek.

_______

Przepraszam, że ten rozdział wyszedł bardziej jak parodia niż serio rozdział, ale miałam moodzik na coś głupiego. Stworzyłam potwora. Chciałam tez podziękować, za super mega aktywność pod poprzednim rozdziałem i nie tylko bo zauważyłam jaki progres zrobiło to opowiadanie, patrząc wstecz. Jeszcze raz dziękuje i mam nadzieje, że dalej będziecie aktywni bo mi wtedy miło 😁.

xx Mileybuu

Hey baby I'm back | CAMREN PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz