Rozdział 2

24.2K 687 98
                                    

Mary

– Nie mów, że zamierzasz tak przesiedzieć cały dzień – powiedziała do mnie któregoś poranka przed świętami Elle.

– Dokładnie tak. Przesiedzę cały dzień pijąc tą kawę – oznajmiłam z uśmiechem.

– Mówisz, że nie możesz znaleźć pracy? Mam przedświąteczną fuchę dla ciebie.

– Czyli?

– Będziesz Mikołajką w centrum handlowym. Zrobisz dobry uczynek i nieźle sobie zarobisz. Przy okazji kupisz prezenty rodzinie na święta. Same plusy.

– Na pewno dostanę tę robotę?

– Uzgodniłam to z moim szefem. Przecież pracuję w galerii.

– No dobra. Na którą mam być gotowa?

– Najlepiej to jak najszybciej.

– To pójdę się ogarnąć – niechętnie wstałam z krzesła i udałam się łazienki.

Po kilkunastu minutach ubrana w sweter i jeansy wyszłam z łazienki. Rzęsy lekko wytuszowałam, nałożyłam cień, a usta pomalowałam koralową szminką. Założyłam kurtkę, ubrałam buty i wzięłam torebkę. Następnie poszłyśmy na autobus. Pod naszą kamienicą zauważyłam, że stoi jakieś bardzo drogie auto. Zastanawiało mnie co tutaj robi. Nikt z mieszkańców nie miał takiego. Może po prostu ktoś przyjechał do kogoś z mieszkańców w odwiedziny?

– Elle – szturchnęłam przyjaciółkę – zauważyłaś, że stoi tam jakieś bardzo drogie auto? – pokazałam głową tamto auto.

– A no stoi. Może ktoś odwiedza kogoś albo Mark Davidson przyjechał do ciebie. Chociaż w zasadzie to ty miałaś do niego zadzwonić – spojrzała na mnie z wyrzutem.

– Nie chcę do niego dzwonić.

– To ja zadzwonię w twoim imieniu. Co ci szkodzi zjeść z nim kolację?

– Myślałam, że ta jego sekretarka mnie zje. Dala mi do zrozumienia, żebym się do niego nie zbliżała, bo jest w szczęśliwym związku. W prasie nic nie wyczytałam na ten temat.

– Zainteresowałaś się nim! To pierwszy krok.

– Nie zainteresowałam się. Tylko chciałam wiedzieć czy to prawda.

– Tak się tłumacz. O – wskazała galerię – jesteśmy na miejscu.

Wysiadłyśmy z autobusu i weszłyśmy głównym wejściem do galerii. Nigdy wcześniej tutaj nie byłam o dziwo. Kobieta zaprowadziła mnie do swojego szefa.

– I o to Mary. Widzi pan, że ma ładną buzię, a figurę to ma jak bogini – zaczęła opowiadać swojemu szefowi o moich atutach.

– Dobrze. Proszę się przebrać w strój. Zaczyna pani od zaraz. Ashley – przywołał swoją asystentkę. – Proszę dać pani Stone kostium.

– Już się robi szefie – blondynka uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie i kilka minut później byłam ubrana w czerwony kostium.

Może jakoś to będzie – powiedziałam do siebie w myślach. – Trzeba się zmierzyć z nowymi obowiązkami.

– Gotowa? – zapytała Ashley gdy przeglądałam się w lustrze.

– Tak, tak. Pokaż mi co mam robić.

Wyszłyśmy z przebieralni i blondynka zaprowadziła mnie do miejsca, w którym urzędował „święty Mikołaj".

– Szef powiedział, że będziesz zaprowadzać dzieci do Mike'a – spojrzałam na nią pytająco, bo nie wiedziałam kim był Mike. – Mike jest naszym świętym – wyjaśniła widząc moja minę. – Na pewno wiesz o co będzie chodziło w twojej pracy. Ogólnie będziesz pracowała popołudniami i wieczorami. Wtedy jest największy ruch. Jak nie będziesz mogła przyjść to zadzwoń dzień wcześniej albo rano. Wtedy znajdziemy kogoś na zastępstwo. Rozumiesz wszystko?

To jednak miłość: Miłość do milioneraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz