Mark
Byłem o krok od powiedzenia prawdy Mary. Miałem jej kilka rzeczy do powiedzenia, ale stwierdziłem, że na to przyjdzie czas. Zdziwiło mnie to, że zaczęła być otwarta względem mnie. Ja powiedziałem jej minimum. Temat Ally mimo upływu czasu był dla mnie bolesny – tak jak dla Mary temat Andrew.
Chodziliśmy ulicami Nowego Orleanu. Kobieta pierwsza wzięła mnie za rękę i tak chodziliśmy przez miasto. Rozmawialiśmy na temat architektury i historii tego miasta.
– Jest tutaj tak pięknie, że naprawdę mogłabym tutaj zamieszkać – stanęła na środku ulicy. Rozłożyła ręce, zamknęła oczy i odchyliła głowę do tyłu.
– Naprawdę byłabyś zdolna rzucić wszystko i ot tak wyjechać? – zrobiłem zdjęcie jej aparatem i podszedłem do niej.
– Tak. Tak, jeśli ty będziesz mi towarzyszył – spojrzała na mnie z łzami w oczach. W następnej chwili odwróciła się i maszerowała przed siebie.
– Ale gdzie ty tak pędzisz? – dogonienie jej nie zajęło mi dużo czasu.
– Do apartamentu, odpocząć. Skoro nic dla ciebie znaczy to co powiedziałam – westchnęła ciężko.
W odpowiedzi pocałowałem ją. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, więc zrobiłem to. Nie żałuję tego, ponieważ ona odwzajemniła mój pocałunek. To była najlepsza rzecz, która mi się przytrafiła odkąd ją poznałem. Chwilę później blondynka odskoczyła ode mnie jak oparzona. Położyła dłonie na ustach i patrzyła przerażona na osobę za mną. Odwróciłem się i go zobaczyłem. Andrew we własnej osobie.
– Andrew – szepnęła.
– Witaj kochanieńka – uśmiechnął się sztucznie. – widzę, że układasz sobie życie beze mnie. Czy wiesz jak mi przykro z tego powodu? Szczególnie z byłym Alice – nie rozumiałem dlaczego wspomniał moją ex. – Ach, bo ty nie wiedziałeś, że Alice uciekła ze mną. Miała dość życia u takiego despoty jak ty – zacisnąłem dłonie w pięści i byłem gotowy przywalić mu na środku ulicy, ale powstrzymała mnie ręka Mary na moim ramieniu.
– Andrew, odpuść – odezwała się w końcu. – Przestań rujnować moje życie. Kocham Marka. Po tym co mi zrobiłeś nie sądziłam, że kogoś pokocham w tak krótkim czasie znajomości.
– Dobra, dobra – żuł gumę. – Tylko musimy się spotkać i o czymś pogadać. Potem dam ci spokój.
– Zastanowię się – splotła nasze dłonie i ruszyliśmy w stronę parku. – Teraz da mi spokoj. I tobie też. To jedziemy w to miejsce?
– Tak.
*
Spędziliśmy cudowne chwilę nad rzeką, która wpływa do Nowego Orleanu. O tej porze roku było tutaj pięknie. Obserwowaliśmy z wzgórza jak rzeka wpływa do miasta. Kobieta stała i z fascynacją wpatrywała się w wodę. Gdy porównywałem kolor wody i jej oczu to stwierdziłem, że jest taki sam. Objąłem ją od tyłu i przytuliłem do siebie.
Wieczorem wróciliśmy do apartamentu. Blondynka była zmarznięta, więc oddałem jej swoją kurtkę. W podzięce posłała mi ciepły uśmiech. Niebieskooka o dziwo prawie nic nie mówiła, że przez prawie cały czas. Myślę, że rozmyślała nad czymś. Nie zaczynałem żadnego tematu, żeby jej nie denerwować.
– Może zamówimy coś do jedzenia do apartamentu? – zapytałem odkładając nasze kurtki na wieszaki.
– To dobry pomysł, bo nie chce mi się już wychodzić – opadła na kanapę.
CZYTASZ
To jednak miłość: Miłość do milionera
Roman d'amourJednego dnia Mary Jane Stone straciła nie tylko ulubioną bluzkę, ale też pracę. Wszystko za sprawą biznesmena Marka Davidsona. Kobieta chce jak najszybciej urwać z nim kontakt, ale milioner nie daje o sobie zapomnieć. Z pomocą swojego przyjaciela St...