Kilka tygodni później - kilka dni przed balem charytatywnym.
Mark
- Skoro ty nie chcesz zdradzić swojego sekretu Mary, to ja zrobię to z przyjemnością - Alice siedziała naprzeciw mnie i uśmiechała się triumfalnie.
- Nawet nie próbuj się do niej zbliżyć. To czy powiem jej o tym to tylko i wyłącznie moja sprawa.
- Jesteś dupkiem! Boże, z kim ja chciałam spędzić resztę życia? Jesteś cholernym ćpunem! Może nawet teraz jesteś na haju?
- Nie jestem. Skończyłem z tym gównem.
- Skoro tak to pójdź ze mną kiedyś na imprezę, gdzie jest dużo dragów.
- Nie. Gdyby Mary dowiedziała się o tym, to byłby koniec. Nie mogę na to pozwolić.
- Jeszcze zobaczymy, Davidson - puściła mi oczko w ten sposób, który tylko ona potrafi.
- Wyjdź, bo mam dużo pracy i muszę napisać przemówienie na bal charytatywny.
- Do zobaczenia na balu.
- Nie możesz tam być.
- Mogę i będę. Poznam twoją Mary i może podzielę się twoim brudnym sekretem - uśmiechnęła się złośliwie i wyszła z mojego gabinetu.
Skoro Alice zamierzała przyjść na bal to najlepszym rozwiązaniem będzie odciąganie uwagi Mary od mojej byłej. Przez nią zacząłem myśleć jak dobrze byłoby znowu poczuć smak amfy albo jak fajnie byłoby zapalić skręta. Dlatego zacząłem przeszukiwać szuflady w biurku w celu znalezienia narkotyku. Pamiętam doskonale jak to Alice wciągnęła mnie w to gówno, a potem odeszła ode mnie, co spowodowało, że brałem jeszcze więcej tego gówna.
Gdy znalazłem ostatniego skręta w ostatniej szufladzie drzwi od gabinetu otworzyły się i wszedł przez nie Steve. Próbując wstać uderzyłem się o biurko. Głośno zaklnąłem, przez co usłyszałem śmiech przyjaciela.
- Z czego się śmiejesz idioto?
- Czego szukałeś w tym biurku? Pierścionka dla MJ?
- Oczywiście, że nie. Myślisz, że mógłbym od tak po prostu się jej oświadczyć? - Prychnąłem.
- A kto mówił, że bardzo ją kocha i chce spędzić z nią resztę życia?
- Potrzebuję kobiety, która urodzi dla mnie dziedzica fortuny.
Położyłem skręta na biurku i zacząłem szukać zapalniczki.
- Nie mów, że znowu wracasz do tego gówna. Miałeś z tym skończyć.
- To mój ostatni skręt.
- Gdy Alice cię zostawiła to też tak mówiłeś. Tylko, że potem wylądowałeś na odwyku. Ciesz się, że starzy cię kryli i ludzie z ośrodka.
- Dobrze, że MJ nie wie, że kiedyś ćpałem. Przynajmniej ona nie będzie mnie pilnowała.
Odpaliłem skręta i cieszyłem się uczuciem wolności, które mi zawsze towarzyszyło. Tyle lat tego nie robiłem.
- Nie powiedziałeś jej? Powiedz mi dlaczego Alice odwiedza cię już któryś raz w firmie? Czy ty i ona..?
- Nigdy w życiu nie będę z Alice. Kocham Mary i to się nie zmieni.
- Wiesz, że stara miłość nie rdzewieje?
- W moim przypadku moją miłość do Alice dopadła korozja w dniu, w którym mnie porzuciła. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.
- Musisz powiedzieć Mary.
- Przestańcie, do cholery, mówić mi co mam robić! - Krzyknąłem. - Jestem dorosły i doskonale wiem, co mam robić, a czego nie! Jeszcze brakuje mi tego, żeby Mary przyszła tutaj i suszyła mi głowę o jakieś gówno, które dla mnie nie ma żadnego znaczenia!! Kochałem kiedyś Alice, a teraz...
Mary z łzami w oczach stanęła w progu mojego gabinetu i patrzyła na mnie ze strachem wymalowanym na twarzy. Gdy otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ona obróciła się na pięcie i tyle ją widziałem. Natychmiast pobiegłem za nią, żeby z nią to wszystko wyjaśnić. Muszę ją przeprosić.
Mary
Mark pokazał oblicze, o którego istnieniu nie miałam pojęcia. Gdy słyszałam jak krzyczał do Steve'a, że kochał Alice poczułam, że nóż wbija mi się w plecy. Melania powiedziała mi, że Mark częściej ode mnie gości tutaj swoją byłą narzeczoną, którą naprawdę kocha i że to kwestia czasu aż mnie zostawi. No chyba, że ja pierwsza go porzucę. Teraz wszystko miało się zmienić na lepsze. Widzę, że po tym jak poszłam z nim łóżka pierwszy, drugi raz, przestało mu na mnie zależeć.
- Mary porozmawiajmy - dogonił mnie przy przystanku autobusowym.
- Nie mamy o czym - warknęłam. - Wracaj do Alice. Przecież ją kochasz i tak często się z nią spotykasz!
- Mel ci tak powiedziała? Ally owszem odwiedziła mnie kilka razy, ale tylko po to, żebym był w złym humorze jak spotykam się z tobą.
- Jakoś ci nie wierzę, Mark.
- MJ, no proszę - położył dłoń na moim ramieniu i zaczął kreślić kciukiem kołka na materiale mojej bluzy. - Weź wolne i pojedźmy gdzieś.
- Wiesz, że za kilka dni jest bal, a ja muszę iść do fryzjera i kosmetyczki z polecenia Marcusa?
- Załatwię to wszystko z nim, tylko zgódź się na to - pochylił się nade mną i mocno się do mnie przytulił.
- Paliłeś coś?
- Papierosy.
- Okej.
- To lecimy na Hawaje na dwa dni. Załatwię wszystko - uśmiechnął się do mnie.
- A firma?
- Steve mnie zastąpi. Chcę spędzić trochę czasu z tobą.
- Mój szef nie będzie zadowolony tym, że znowu biorę wolne. Myślę, że to nie będzie dobry pomysł.
- Dlatego powinnaś przestać pracować w tej głupiej firmie. Zamieszkałabyś ze mną i dostawałabyś pieniądze, więc nie zauważyłabyś, że nie pracujesz.
- Chyba w tym momencie oszalałeś! Nie ma takiej opcji, że zrezygnuję z pracy! Jak chcesz to leć sam na te Hawaje, czy Bóg wie gdzie chcesz lecieć! Ja wracam do domu. Odezwij się jak przemyślisz to co powiedziałeś.
Wsiadłam w autobus, który przyjechał na przystanek. Na szczęście jechał na moją ulicę. Mark myślał, że skoro jestem jego dziewczyną to będzie mógł sobie mną manipulować. Nie ma takiej opcji.
Mark
Chciałem odpocząć z Mary na Hawajach, ale ona oczywiście musiała mieć jakieś ale. Ta kobieta coraz bardziej zaczyna działać mi na nerwy. Skoro ona nie chce ze mną jechać to znajdę kogoś innego na jej miejsce.
Masz ochotę lecieć ze mną na Hawaje na dwa dni? Wylot dziś wieczorem.
Czekałem na to, aż Alice odpisze na mojego SMS-a. Wiem, że to co robię jest złe, ale muszę odpocząć od Mary. To wszystko zrobiło się przytłaczające.
CZYTASZ
To jednak miłość: Miłość do milionera
Roman d'amourJednego dnia Mary Jane Stone straciła nie tylko ulubioną bluzkę, ale też pracę. Wszystko za sprawą biznesmena Marka Davidsona. Kobieta chce jak najszybciej urwać z nim kontakt, ale milioner nie daje o sobie zapomnieć. Z pomocą swojego przyjaciela St...