Rozdział 18

11.2K 268 16
                                    

Mary

Każdy tydzień mijał zaskakująco szybko. Każdy dzień wydawał mi się tak sam, a jednak nie – Mark każdego dnia po pracy zabierał mnie w różne miejsca. Oczywiście padało na najdroższe restauracje w mieście. Obiecał, że od dzisiaj przestanie mnie zabierać w takie miejsca, bo widzi jak mnie to nuży. Taka była prawda. A będę mówiła jak jako jego partnerka będę musiała towarzyszyć mu w rożnych kolacjach biznesowych? Nie zakładałam takiego scenariusza. Jeśli chodzi o przyjęcia to pół biedy – dam radę.

Spakowana, z walizką u stóp czekałam na przyjazd Davidsona, który się spóźniał. Z jednej strony to dobrze, bo miała czas na to, żeby przemyśleć sobie kilka spraw.

Podstawową sprawą było to, że kolejne dwa dni mamy spędzić w moim rodzinnym domu. Z moimi rodzicami i bratem. Aż się bałam co mama może wymyślić. Mam nadzieję, że Adam jako jedyny z naszej rodzinki będzie się zachowywał jak człowiek i nie przyniesie nam wstydu przed brunetem.

Kolejną sprawą było to, że słyszałam, że wielkimi krokami zbliża się przyjęcie charytatywne, na którym ma pojawić się Mark i wesprzeć dzieci z domów dziecka. Jak co roku. Ceniłam to w nim, że chce pomagać innym. Jeśli pójdę razem z nim to nie będę miała się w co ubrać. Na taką okazję kupię jedną z lepszych sukienek w sklepie. Nigdy nie byłam na takim przyjęciu i naprawdę nie będę umiała się zachować i zrobię mu tylko obciach. Jako fotograf odnalazłabym się, ale jako partnerka jednego z sponsorów – niekoniecznie.

– Przepraszam za spóźnienie, kochanie – brunet wpadł do mieszkania i złożył na moich ustach krótki pocałunek. – Musiałem podpisać bardzo ważną umowę z nowym kontrahentem.

– Nie mogę się przecież gniewać na twoją pracę, tak jak ty nie możesz na moją – lekko się uśmiechnęłam. Ubrałam kurtkę oraz buty. Mark wziął moją walizkę i poszliśmy do samochodu.

– Cieszysz na weekend u rodziców? Dawno się z nimi nie widziałaś, prawda? – włożył kluczyk do stacyjki.

– Tak, tylko mam pewną obawę – popatrzyłam na swoje buty.

– Wszystko w porządku? – obrócił moją twarz w swoją stronę, żebym mogła na niego spojrzeć.

– Tak.

– To jakie masz obawy?

– Że moja matka odwali coś takiego, że będzie mi za nią wstyd – westchnęłam i oparłam na siedzeniu.

– Aż tak źle to nie będzie – uśmiechnął się. – Na pocieszenie lub nie powiem ci, że ojciec namawiał mnie do zerwania z Isabellą, a matka chciała, żeby jej się oświadczył. Gdyby nie to, że postanowiłem zdobyć twoje serce to teraz pewnie siedziałbym z nią w moim apartamencie.

– Czyli wybawiłam cię od przymusowych zaręczyn? Oświadczyć powinno się z miłości, a nie z przymusu.

– Ja o tym wiem i ty też. Niestety mojej matce zależy tylko na niezniszczeniu naszej opinii. Myślę, że gdybym ci się oświadczył niedługo to dostałaby zawału – zaśmiał się. – Ojciec byłby zadowolony, że zrobiłbym na złość matce.

Wizja zaręczyn pojawiła mi się przed oczami i zaskoczyło mnie to, że on mówi o tym tak otwarcie. Tak jak o tym, że niebo jest błękitne. Tym się właśnie różniliśmy – on nie szczędził pieniędzy na nic.

– Słyszałaś pewnie o przyjęciu charytatywnym, które ma się odbyć niebawem – kontynuował.

– Tak. Szef chciał mnie delegować do robienia zdjęć na tym przyjęciu, ale przypomniał sobie, że będę twoją ozdobą.

To jednak miłość: Miłość do milioneraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz