Rodział 1

636 38 7
                                    

Tup, tup, tup.

Moje buty wydawały rytmiczne dźwięki, gdy pokonywałam kolejne stopnie schodów.
Był zaledwie trzeci tydzień szkoły. Ostatnia klasa liceum jeszcze nie rozpoczęła się tak na dobre.
Wyjęłam kluczyk do szafki z kieszeni i już miałam go użyć, kiedy usłyszałam znajomy głos. Należał do Caleba- syna jednego ze sponsora szkoły i wpływowego jubilera. Oprócz tego, że miał bogatego tatuśka można było o nim powiedzieć jeszcze tylko tyle, że bardzo, ale to bardzo  lubił dokuczać młodszym i słabszym.

I, na ich nieszczęście, robił to często.

Tym razem on oraz jego koledzy stali koło jakiejś dziewczyny, której nigdy wcześniej nie widziałam. Musiała zatem być z pierwszej klasy lub przyjść tu z innej szkoły.   Miała rude włosy, spięte w dwie kitki oraz zielone oczy. Ubrana była w stylu gotyckim: czerń, skórzane ciuchy, glany, a nawet czarna szminka. Banda wyrwała jej torebkę i zaczęła się nią rzucać. Postanowiłam zareagować.

- Hej! - zawołałam.

Cała grupa spojrzała na mnie przez co torba  dziewczyny spadła na ziemię. Wtedy właścicielka ją podniosła i przytuliła do siebie trafiła z powrot

- O! Cześć, śliczna. Podoba ci się torba tej małej? Dać ci? - spytał Caleb i sięgnął w kierunku nastolatki.

Podeszłam bliżej i stanęłam między nią, a blondynem.

Chyba zrozumiał, że nie jestem zainteresowana.

- Co, to twoja jakaś koleżanka? - spytał chłopak pogardliwie.

- Gówno cię to obchodzi. Poszli stąd. - wskazałam głową na schody.

- Cal, chyba nie dasz się babce urobić! -  zawołał jeden z jego kolegów.

- A może właśnie dam? Jak pójdzie ze mną na małe randez vu. -  Caleb sugestywnie uniósł brwi, a ja poczułam, że moje śniadanie ma ochotę się ewakuować na zewnątrz.

- Nie podobają mi się blondyni - stwierdziłam chłodno, łapiąc dziewczynę za nadgarstek.

Gości zamurowało i pozwolili nam się oddalić.

- Było blisko - westchnęłam wtedy i zwróciłam się do dziewczyny - Wszystko gra?

- T...tak - wydukała - Dlaczego to zrobiłaś?

- Ale, że co zrobiłam? - spytałam po czym schyliłam się aby zawiązać buta.

- No...czemu mi pomogłaś?

- A nie wolno?

- Wolno. Znaczy się... ty mnie nawet nie znasz.

- Ale znam tych typków. I ich nie lubię. Nie dawaj się im. To takie, głupie, rozpieszczone gnojki. Tak w ogóle - podniosłam się z kucków i wyciągnęłam przed siebie rękę -  Jestem Elizabeth.

- Isabel - odparła dziewczyna po czym dodała- Myślałaś o karierze wokalnej, ale tak na poważnie?

- Czekaj, skąd..?

- Przyuważyłam cię na rozpoczęciu roku. Jak występował chór. Masz bardzo mocny głos. -  wyjaśniła dziewczyna.

- Aha - kiwnęłam głową- nie, nje myślałam. A dlaczego pytasz? Aż tak ci się podobało?

- No, ba! - młoda aż podskoczyła - A pytam, bo wraz z przyjaciółmi tworzymy małą kapelę. Coś pomiędzy rockiem alternatywnym, a metalem. Ostatnio zaczęliśmy szukać wokalistki do duetu. Nie chciałabyś spróbować?

- No... może? Ale nawet nie znam tych, twoich przyjaciół. Nie wiem też czy bycie w kapeli nie będzie kolidować z nauką. Powiedzmy, że zostawię ci mój numer i jakby co to zadzwonisz. - zaproponowałam, a moja rozmówczyni kiwnęła głową.

Titans got talentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz