Następnego dnia przez cały czas nie mogłam się skupić.
Za bardzo myślałam o tym co było wcześniej.
Siedziałyśmy właśnie z Zoë na stołówce, gdy podszedł do nas Caleb.Wtedy nie wiedziałam jeszcze jak bardzo będzie żałować, że to zrobił.
- Cześć.- rzucił oschle.
- Czego?!- prychnęła Zo, zasłaniając mnie ręką.
- Słyszałem, że fajne kwiaty wczoraj dostałaś. Nie chciałabyś znowu jakiś mieć?- zapytał chłopak.
- Wal się.- warknęłam.
- Wiesz, ten twój facet też nie żyje czy się urato...- Hyles nie dokończył wypowiedzi.
Natomiast następne co pamietam to jego jak leży pod ścianą, a obok niego rozwalona tacka z żarciem.
- Wariatka!- wrzasnął w moim kierunku.
*****
- Naprawdę nie wiem co się stało panie dyrektorze. W jednej chwili on się do mnie dostawia, a w kolejnej leży. Nie pamietam kiedy go zaatakowałam.- wyjaśniłam.- Nonsens.- mruknął ojciec Caleba- Panie Smith dziewczyna jest ewidentnie chora psychicznie...-
- Panie Hyles!- dyrektor uderzył otwartą dłonią w blat stołu- Wielokrotnie informowałem pana, że Caleb zachowuje się niestosownie wobec Elizabeth. Nie powinna się ona tak zachować ale pana syn nie jest bez winy.-
- Dyrektorze...!- mężczyzna próbował coś powiedzieć ale Smith mu przerwał.
- Jego zachowanie powoduje, że grono będzie głosować za niedopuszczeniem go do matury.- stwierdził po czym nakazał obu Hyles'om opuścić pomieszczenie.
- Rozumiesz Elizabeth...- zaczął gdy drzwi się za nimi zamknęły- Że muszę wyciągnąć wobec ciebie konsekwencje. Jako twój przełożony i dyrektor szkoły.-
- Rozumiem.- skinęłam głową.
- Tak więc...tymczasowo zawieszam cię w funkcji przełożonej chóru.- zamarłam słysząc te słowa.
- Ale przecież nie mieszam życia osobistego z prywatnym! Nie uderzyłabym ucznia!- zaprotestowałam.
- Chciałbym w to wierzyć.- westchnął mój rozmówca- Ale niestety, dopóki nie uporządkujesz swoich spraw nie mogę ryzykować, że "omsknie ci się ręka". Dlatego zostajesz zawieszona do odwołania.-
*****
- Naprawdę ci tak powiedział?- Zo rozdziawiła usta w zdumieniu.Siedziałyśmy właśnie w poczekalni u lekarza czekając na wyniki moich rutynowych badań, a ja opowiedziałam jej co wydarzyło się w biurze Smitha.
- Wiesz co to znaczy? Jestem znowu uzależniona finansowo od ojca.- westchnęłam głęboko i schowałam twarz w dłoniach.
- Pani Rose!- pielęgniarka wywołała mnie do gabinetu.
Weszłam do pomieszczenia razem z Hanji.
- Dzień dobry.- przywitałyśmy się.
- Dzień dobry. Pani jest...?- zapytał lekarz wskazując na Zo.
- Przyjaciółką.- odparła dziewczyna.
- Czyli pani wyraża zgodę na to by informacje o pani zdrowiu zostały jej udzielone?- doktor podał mi karteczkę, którą podpisałam.
- Dobrze.- mężczyzna wyciągnął z szuflady kopertę.
- Pani Rose, nie mam dla pani najlepszych wieści. Podejrzewamy u pani anemię...- mój rozmówca nie skończył zdania, gdyż mu przerwałam.
- Słucham?- wykrztusiłam.
- Czy była pani ostatnio narażona na dużą ilość stresu? Ma pani zaburzenia elektrolitowej co może spowodować problemy z sercem.- lekarz kontynuował, a ja milczałam.
Byłam w szoku. Wiedziałam, że przez ostatni miesiąc się nieco zaniedbałam ale nie sądziłam, że aż tak.
- Przepiszę pani odpowiednie lekarstwa...- stwierdził lekarz podbijając receptę- Proszę przyjść do kontroli za tydzień. Zadzwonimy do pani jak ustalimy wolne terminy.-
*****
- Lizzie...jesteś pewna, że chcesz wracać do Levia? Przecież to przez niego masz takie problemy ze zdrowiem.- Zoë złapała mnie za rękę za nim zdążyłam włożyć klucz do zamka.- Dziś się z nim rozmówię.- skłamałam.
- Okejka. Trzymaj się.- szatynka pomachała mi na pożegnanie i zeszła po schodach do wyjścia.
Z duszą na ramieniu otworzyłam drzwi.
W środku panowała cisza. Weszłam do domu i nie ściągając butów powędrowałam do kuchni.Osunęłam się pod ścianą i rozpłakałam. Miałam dość tego wszystkiego. Dosłownie wszystkiego.
- Możesz przestać się nad sobą użalać cholerna egoistko?- Levi wszedł do kuchni i warknął w moją stronę.
- Egoistko?- wybuchnęłam, rzucając w niego teczką z badaniami- Mam anemię i problemy z sercem! Ważę siedem kilo mniej niż powinnam najmniej! Nie śpię po nocach, bo sprawdzam czy nie wziąłeś jakiś leków i czy oddychasz! Zamiast uczyć się do matury! A przez twoje wrzaski wylali mnie z pracy, bo Caleb mnie zaczepiał i go popchnęłam na ścianę! Mam cię dość!- przerwałam widząc jak chłopak czyta moje wyniki badań.
Dotarło do niego, że coś jest ze mną nie tak.
- I kto tu jest egoistą?- warknęłam i ruszyłam do salonu.
Wyjęłam z szafy walizkę i zabrałam się za pakowanie. Czara goryczy się przelała.
Levi przyczłapał niemrawo do pokoju. Nic nie mówił.
- Ha!- żachnęłam się- Tak mnie kochasz, że nawet nie próbujesz zatrzymać!-
- Właśnie dlatego, że cię kocham nie próbuję cię zatrzymać.- odparł chłopak ku mojemu zdumieniu.
- Słucham?- zapytałam.
- Wiem, że nigdy nie będę taki jakbyś chciała. Dawny Levi nie wróci.- stwierdził brunet.
- Dawny Levi jest tutaj.- wstałam z klęczek i wskazałam na swojego rozmówcę- Potrzebuje tylko pomocy.-
- Ja cię nie zostawię.- powiedziałam w końcu- Tylko błagam pójdź do psychologa. Potrzebujesz pomocy, a ja nie jestem w stanie ci jej dać.-
- Niech będzie.- westchnął Levi w końcu- Jutro tam pójdę. Z samego rana.-
- Dasz się przytulić?- uśmiechnęłam się lekko, a mężczyzna skinął głową.
Uścisnęłam go mocno i poczułam jak jego ręce zaplatają się wokół moich pleców.
- Mam wrażenie, że nie robiliśmy tego od lat.- westchnęłam głęboko.
- Nie. Tylko przez miesiąc...- Levi wtulił się we mnie jeszcze bardziej.
CZYTASZ
Titans got talent
FanfictionW TRAKCIE KOREKTY Z pozoru życie Elizabeth niczym nie różni się od tego, jakie wiodą inni maturzyści. Szkoła, dom, przygotowania do egzaminu dorosłości... Pewnego dnia poznaje ona kogoś nowego. Dziewczyna nie wie jeszcze, że ta znajomość obróci jej...