Tup, tup, tup.
Moje buty wydawały rytmiczne dźwięki, gdy pokonywałam kolejne stopnie schodów.
Był zaledwie trzeci tydzień szkoły. Ostatnia klasa liceum jeszcze nie rozpoczęła się tak na dobre.
Wyjęłam kluczyk do szafki z kieszeni i już miałam go użyć, kiedy usłyszałam znajomy głos. Należał do Caleba- syna jednego ze sponsora szkoły i wpływowego jubilera. Oprócz tego, że miał bogatego tatuśka można było o nim powiedzieć jeszcze tylko tyle, że bardzo, ale to bardzo lubił dokuczać młodszym i słabszym.I, na ich nieszczęście, robił to często.
Tym razem on oraz jego koledzy stali koło jakiejś dziewczyny, której nigdy wcześniej nie widziałam. Musiała zatem być z pierwszej klasy lub przyjść tu z innej szkoły. Miała rude włosy, spięte w dwie kitki oraz zielone oczy. Ubrana była w stylu gotyckim: czerń, skórzane ciuchy, glany, a nawet czarna szminka. Banda wyrwała jej torebkę i zaczęła się nią rzucać. Postanowiłam zareagować.
- Hej! - zawołałam.
Cała grupa spojrzała na mnie przez co torba dziewczyny spadła na ziemię. Wtedy właścicielka ją podniosła i przytuliła do siebie trafiła z powrot
- O! Cześć, śliczna. Podoba ci się torba tej małej? Dać ci? - spytał Caleb i sięgnął w kierunku nastolatki.
Podeszłam bliżej i stanęłam między nią, a blondynem.
Chyba zrozumiał, że nie jestem zainteresowana.
- Co, to twoja jakaś koleżanka? - spytał chłopak pogardliwie.
- Gówno cię to obchodzi. Poszli stąd. - wskazałam głową na schody.
- Cal, chyba nie dasz się babce urobić! - zawołał jeden z jego kolegów.
- A może właśnie dam? Jak pójdzie ze mną na małe randez vu. - Caleb sugestywnie uniósł brwi, a ja poczułam, że moje śniadanie ma ochotę się ewakuować na zewnątrz.
- Nie podobają mi się blondyni - stwierdziłam chłodno, łapiąc dziewczynę za nadgarstek.
Gości zamurowało i pozwolili nam się oddalić.
- Było blisko - westchnęłam wtedy i zwróciłam się do dziewczyny - Wszystko gra?
- T...tak - wydukała - Dlaczego to zrobiłaś?
- Ale, że co zrobiłam? - spytałam po czym schyliłam się aby zawiązać buta.
- No...czemu mi pomogłaś?
- A nie wolno?
- Wolno. Znaczy się... ty mnie nawet nie znasz.
- Ale znam tych typków. I ich nie lubię. Nie dawaj się im. To takie, głupie, rozpieszczone gnojki. Tak w ogóle - podniosłam się z kucków i wyciągnęłam przed siebie rękę - Jestem Elizabeth.
- Isabel - odparła dziewczyna po czym dodała- Myślałaś o karierze wokalnej, ale tak na poważnie?
- Czekaj, skąd..?
- Przyuważyłam cię na rozpoczęciu roku. Jak występował chór. Masz bardzo mocny głos. - wyjaśniła dziewczyna.
- Aha - kiwnęłam głową- nie, nje myślałam. A dlaczego pytasz? Aż tak ci się podobało?
- No, ba! - młoda aż podskoczyła - A pytam, bo wraz z przyjaciółmi tworzymy małą kapelę. Coś pomiędzy rockiem alternatywnym, a metalem. Ostatnio zaczęliśmy szukać wokalistki do duetu. Nie chciałabyś spróbować?
- No... może? Ale nawet nie znam tych, twoich przyjaciół. Nie wiem też czy bycie w kapeli nie będzie kolidować z nauką. Powiedzmy, że zostawię ci mój numer i jakby co to zadzwonisz. - zaproponowałam, a moja rozmówczyni kiwnęła głową.
CZYTASZ
Titans got talent
FanfictionW TRAKCIE KOREKTY Z pozoru życie Elizabeth niczym nie różni się od tego, jakie wiodą inni maturzyści. Szkoła, dom, przygotowania do egzaminu dorosłości... Pewnego dnia poznaje ona kogoś nowego. Dziewczyna nie wie jeszcze, że ta znajomość obróci jej...