Rozdział 17.

3.6K 295 295
                                    

ZAYN POV.

- Zacznijmy, więc pierwszą próbę. Dziś bez kostiumów ćwiczymy czytając swoje role w ławkach. Gdzie reszta z klasy panny Dewar? O już są! Siadajcie –mówił pan Marmouget podekscytowany – Dobrze. Chór zaczyna!

Cztery dziewczyny z klasy panny Dewar zaczęły śpiewać początek znienawidzonej sztuki, a ja z książką w ręku śledziłem tekst. Nie spałem tej nocy, więc oczy samy mi się zamykały. Przegapiłem moment, w którym miałem zacząć, na co Liam cicho parsknął.

- Ranka? Więc słońce nie stoi wysoko? –przeczytałem

- Biła dziewiąta –odpowiedział Chris, który grał Benvolia

Resztę lekcji starałem się nie spać i poprawnie przeczytać wszystkie role. Z klasy wyszedłem mając nadzieję na spokojny lunch, co oczywiście nie mogło się spełnić.

- Okropna ta sztuka, co nie? Sam zamysł mnie denerwuje –zaczęła paplać Gigi przyczepiając się do mnie

- Tak, też tak myślę –westchnąłem

- Spotkamy się po szkole? –spytała uwodzicielskim szeptem – Możemy robić wiele rzeczy, kochanie

Mówiąc całowała mnie po szyi i w usta na środku korytarza. Skrzywiłem się i lekko ją odsunąłem. Hadid była naprawdę ładna i chyba tyko to mnie przy niej trzymało. Ciężko być jednak miłym dla wszystkich, szczególnie w dzień, w którym najbardziej pragniesz iść spać.

- Gigi, przestań, szkoła to nie plan do porno –skarciłem ją, po czym wymusiłem uśmiech – Wybacz, ale nie mam dzisiaj ochoty na seks, ale możemy jutro, co ty na to? –zaproponowałem swoim najmilszym, na jaki mnie było stać głosem

- Przestań mnie traktować jak jebaną zabawkę, Zayn! –krzyknęła, czym bardzo mnie zaskoczyła - Sypiamy ze sobą, całujemy się, chodzimy nawet za ręce, a ty nawet mnie nie spytałeś, czy chcę być twoją dziewczyną! Kim dla ciebie jestem, co?! Zwykłą laską do pieprzenia?!

- Gigi, porozmawiajmy w bardziej ustronnym miejscu, co? –spytałem szeptem łapiąc ją delikatnie za ramiona, już i tak wszyscy się na nas gapili

- Nie! Masz mi to wyjaśnić właśnie teraz! W tej chwili!

- Gigi, lubię cię, ale zrozum, że nigdy nie obiecywałem ci nic więcej. Nawet ci o tym mówiłem, a ty stwierdziłaś, że to oczywiste. Czemu robisz mi teraz sceny, skoro sama zastrzegałaś, że jesteśmy tylko przyjaciółmi z korzyściami? –spytałem nie rozumiejąc

- Bo coś do ciebie czułam, ale wiedziałam, że nie poczujesz tego samego do mnie! Ale mam tego dość! Dlaczego nie możesz mnie traktować tak, jak Liam traktuje Perrie?! –przy porównaniu mnie do wroga poczułem negatywne emocje zaczynające nade mną panować

- Mógłbym zrozumieć twój żal do mnie Gigi! Ale nie rozumiem, czemu jesteś tak mściwa, żeby robić mi sceny w szkole?! Co tobą kieruje robiąc to?! –puściłem ją robiąc krok w tył i starając się uspokoić

- Chcę, żeby wszystkie dziewczyny dowiedziały się, jakim jesteś chujem, który wykorzystuje laski i leci tylko na wygląd! –Hadid była już cała czerwona na twarzy, choć na jej ustach błąkał się złośliwy uśmieszek, bo ona wyjdzie na pokrzywdzoną, a ja na debila

- Weź nie zaczynaj mi tutaj z leceniem na wygląd –zaśmiałem się sztucznie – Nie wiem, czy każdy pamięta, jak Bill w pierwszej klasie zaprosił cię na randkę, a ty wyśmiałaś go przed całą szkołą. Pamiętasz? Bo ja tak. Śmiałaś się z niego i stwierdziłaś, że to nie twoja liga, po czym wylałaś mu jogurt na koszulę. Przez to, zmienił szkołę. Ja nigdy bym tak nie zrobił –skrzyżowałem ręce na piersi i poczułem satysfakcję, gdy ten okropny uśmieszek zniknął z jej ust

- Chuj –wymamrotała

- To ty chcesz upokorzyć mnie przed całą szkołą, bo nieświadomie cię zraniłem

- Nie rozumiesz? Nigdy się nie zakochałeś? –spytała zaciskając usta w wąską linię

- Nie –skłamałem – Nigdy też nic żadnej dziewczynie nie obiecywałem, nie licz na specjalne traktowanie, queen Hadid – prychnąłem i przepchnąłem się przez tłum nastolatków kierując się do stołówki

Przez tą kłótnię zrobiłem się bardzo głodny.

Wbrew pozorom nigdy nie chciałem skrzywdzić żadnej dziewczyny. Nie myślałem nawet o takiej opcji, że nie zakochując się mogę skrzywdzić. Zawsze to właśnie zakochanie było uczuciem dla mnie krzywdzącym. Wszyscy opisywali to, jako motyle w brzuchu, cudowne uczycie rozpierające serce i duszę, za to dla mnie był to tylko ból łamanego serca. Nic przyjemnego, szczerze nie polecam. Tu już nie chodzi o samą nieodwzajemnioną miłość. Taką miłość możesz czuć do nieznajomego, a potem unikać go, nie zobaczyć go już nigdy, jak się postarasz. W mojej miłości chodziło o sam fakt spotykania tej osoby praktycznie 24/7 i właśnie to było straszne. Kiedy zdasz sobie sprawę z uczuć zwykle masz jeszcze czas się wycofać, uciec od tego. Ja tak nie miałem, nie zdawałem sobie sprawy z moich własnych uczuć, biegłem wciąż do przodu z przepaską na oczach, a gdzieś przede mną była ściana. Jednak mając przepaskę, o istnieniu takiej ściany dowiedziałem się dopiero przy uderzeniu w nią. Bez możliwości wycofania się, bez możliwości ucieczki, po prostu uderzyłem w nią. Tak, więc od tamtego momentu stoję przed tą ścianą i nie wiem jak ją ominąć. Jest zbyt wysoka, a jej końca nie widać.

- Zayn! Gdzie ty znowu uciekasz? -usłyszałem za sobą krzyk Louisa, więc zatrzymałem się

- Wychodzę –powiedziałem tylko

- Nigdzie nie wychodzisz, masz jeszcze dwie lekcje

- Wiesz, co się stało? Ona... ona śmiała mnie porównać do tego debila –wysyczałem

- Tak, wiem, ale chyba nie chcesz mu teraz dać satysfakcji i uciec, prawda? –spytał spokojnie

- Nie chcę, ale... cała szkoła to widziała, wszyscy myślą, że bawię się dziewczynami

- Myślę, że nie wszyscy w to wierzą, bez przesady. Hej, przecież zawsze jesteś dla wszystkich miły, myślę, że nie zmienią o tobie zdania po czymś takim. W dodatku wszyscy wiedzą, jaka jest Hadid

- Chyba masz rację –pokiwałem powoli głową

Louis był typem osoby, której ciężko jest nie przyznać racji, lub odmówić. Po prostu mówił z takim przekonaniem, że niejedna osoba uwierzyłaby w największą głupotę powiedzianą z jego ust.

- To jak? Wracamy? Serio, Zaza, nie dość, że wyszedłeś przed końcem lekcji, to jeszcze bez kurtki! Skrajna nieodpowiedzialność, arabie, co ty byś beze mnie zrobił? –zaśmialiśmy się obaj

- Byłbym najpewniej chory?

- Taa, chyba martwy. Martwy kebab byłby z ciebie

- Dlaczego mnie przezywają kebab i arab, Louis? To jest nie fajne –powiedział płaczliwym głosem chłopiec

- Kebaby są smaczne, nie marudź, Zayn. Mnie za to przezywają kurdupel!

- Bo jesteś mały

- Zamknij się, arabie

Po minucie udawanej kłótni przyjaciele wybuchli gromkim śmiechem

.......................................................

Dodaję ten rozdział prawie o północy, więc mogę życzyć wam wszystkim wesołych świąt, obojętnie czy jesteście wierzący, czy nie, mam nadzieję, że spędzicie w nie radosny czas pozbawiony kłótni z rodziną i przyjaciółmi ❤

Oczywiście nie mogę zapomnieć też o urodzinach jednej z najwspanialszych osób na ziemi, bo przecież dziś są URODZINY LOUISA

(Niby taki stary, ale dla mnie zawsze zostanie dużym dzieckiem haha)

Jeszcze raz, więc Wesołych świąt pełnych radości i Larry!
💚💙

Good At Lies //Larry Stylinson ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz