Rozdział 2.

5.9K 418 1.8K
                                    

LOUIS POV.

Wróciłem ze szkoły i rzuciłem plecak na ziemię. Rodzeństwa jeszcze nie było, a po kuchni krzątała się moja mama.

- Cześć mamo –powiedziałem, całując ją w policzek na powitanie

- Jak tam w szkole? –Zadała to samo pytanie, jak codziennie od kilku lat, na które dałem tą samą odpowiedź, co zawsze

- Nic ciekawego. Eleanor potem wpadnie, ma teraz trening

- Tak wiem, jesteście razem od jakichś trzech lat, a ona zawsze w środy ma trening, zdążyłam się już tego nauczyć

- Trzech lat... -powtórzyłem z lekkim niedowierzaniem – To... sporo

- Nie będę ukrywać, sama się dziwię. Jak ona z tobą wytrzymuje?

- Nie wiem –zaśmiałem się

- Co planujecie na trzy lata związku? –spytała krojąc marchewki

- Emmm... coś na pewno –mruknąłem

Spędziłem jeszcze godzinę na rozmawianiu z mamą o różnych głupotach, jak na przykład szkoła, gdy usłyszałem dzwonek do drzwi.

- Wejść! –krzyknąłem

- Mogłeś iść jej otworzyć –skarciła mnie mama

- Mogła sama wejść. Powtarzam jej to od... jakichś trzech lat

W pokoju zjawiła się El, ubrana w luźne spodnie, zwykły czarny T-shirt, a włosy miała związane w kucyka na czubku głowy. Uściskała moją mamę na przywitanie, a mnie poklepała po głowie, jak jakiegoś psa, na co przewróciłem oczami.

- Mówiłem, że masz wchodzić bez pukania –powiedziałem

- Skleroza, słonko –mrugnęła do mnie, na co prychnąłem lekko się uśmiechając – Pomóc ci w czymś, Jay? –zwróciła się do mojej mamy

- Nie, dziękuję, kochanie, idź już z Louisem na górę –uśmiechnęła się do niej mama, bardzo ją lubiła

- Chodź –złapałem ją za dłoń i pociągnąłem do swojego pokoju

Gdy już znaleźliśmy się w pomieszczeniu, zamknąłem drzwi, a brunetka usiadła na łóżku.

- Możesz mi uświadomić, kiedy mijają trzy lata naszego związku? –zapytałem, na co ona zmarszczyła brwi, jakby coś licząc w głowie

- Chyba za dwa dni... tak mi się wydaje, a co?

- Mogłaś mi powiedzieć! A nie dowiaduje się od własnej mamy! –upadłem na łóżko obok niej, gdy zachichotała cicho

- Luzuj majty, Lewis –położyła się obok mnie

- Nienawidzę cię –mruknąłem

- Tak, też cię kocham –posłała mi buziaka w powietrzu – Nie przejmuj się, może pojedziemy na weekend do tego mojego domku na wsi. Co ty na to? Możemy wziąć Zayna i jego dziewczynę

- Zayn zerwał z Perrie –mruknąłem

- Tak? Coś się stało?

- Nie mam pojęcia, nawet mi tego nie wytłumaczył –westchnąłem

- Dziwne... zawsze wszystko ci mówił... tym bardziej trzeba z nim o tym pogadać. To co?

- Myślę, że to dobry pomysł. Wyjedziemy w piątek wieczorem i wrócimy w niedzielę -podjąłem pomysł

- Ty spytaj Zayna, czy pojedzie z nami

- Nie chcesz wziąć którejś ze swoich przyjaciółek? –zapytałem patrząc na nią uważnie

- Nie. Mam ochotę odpocząć od dziewczyn –powiedziała

- Pokłóciłyście się?

- Nie

Skinąłem głową, od razu wiedząc, o co chodzi dziewczynie. Objąłem ją, pozwalając jej, wtulić się w mój tors.

- Zayn stwierdził, że mnie zdradzasz –zmieniłem temat, by rozbawić nieco brunetkę, co mi się udało, bo zaśmiała się lekko

- Oczywiście, że cię zdradzam. Jego imię to Niall Horan –teraz śmialiśmy się oboje – Jest bardzo przystojny, słodki i pewnie pamiętałby, kiedy się zeszliśmy –kontynuowała dusząc się ze śmiechu

- O nie! Za taki czyny trzeba być karanym –zaśmiałem się, łaskocząc ją

Po chwili leżałem na ziemi, bo Eleanor kopnęła mnie dość mocno i bardzo prawdopodobne, że posiadałem teraz bardzo ładny ślad jej stopy na twarzy. Głowa dziewczyny wyłoniła się z łóżka, patrząc na mnie z lekkim rozbawieniem.

- Oops? –zachichotała

- Ty jesteś niebezpieczna, kobieto! –krzyknąłem również się śmiejąc

- Po prostu umiem się bronić. To bardzo przydatna umiejętność –podała mi rękę, pomagając mi wstać

- Przydatna, ale nie musisz tego ćwiczyć na mnie! –usiadłem masując obolały policzek

- Wybacz. Pokaż mi to

Położyłem dłoń na kolanach, a Eleanor okiem eksperta zaczęła się przyglądać mojemu policzkowi z bliska. Nagle się przybliżyła i go polizała. Tym razem ja ją zepchnąłem z łóżka i upadła z hukiem na podłogę.

- Blee –mruknąłem wycierając twarz w rękaw bluzy i zaśmiałem się, gdy brunetka wstając poślizgnęła się na leżącej na podłodze skarpetce i znów się wywaliła

- Bardzo zabawne, Lewis, po prostu komiczne –mruknęła siadając obok mnie – Wiesz, co powiedział mi Ashton?

- Irwin?

- Mhm

- A skąd ty znasz Irwina? –spytałem

- Gra z tobą w drużynie –powiedziała

- Tak, wiem, ale ty przecież nie lubisz piłkarzy, bo... jak ty to mówisz?

- Mają mózg wielkości orzeszka i są debilami, którzy myślą, że są fajni, bo grają w drużynie

- No właśnie

- Ale w każdej regule są wyjątki. Na przykład lubię Irwina i Zayna –powiedziała kładąc się z rękoma pod głową

- Ja też jestem w drużynie –powiedziałem

- Tak, wiem –uśmiechnęła się do mnie, a ja prychnąłem – Ciebie lubię mimo tych wad –posłała mi uśmiech, na który wywróciłem oczami

- Dalej mi nie powiedziałaś, co takiego powiedział ci Irwin –przypomniałem

- A! Tak, faktycznie. Stwierdził, że nasz związek jest udawany

- Tak powiedział? –spojrzałem na nią

- Dokładnie cytuję jego słowa –uśmiechnęła się

- Cóż za szalona teoria –powiedziałem z uśmiechem

- Dokładnie. Szalone

Good At Lies //Larry Stylinson ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz