Rozdział 7.

4.9K 360 1K
                                    

Treningi z panem Grimshaw'em, były zawsze bardzo wyczerpujące, ale owocne i z łatwością wygraliśmy pierwszy mecz, ze słabszą od nas drużyną. Mimo, że minął już tydzień, w głowie widziałem intensywne, zielone oczy tajemniczego chłopaka. Powoli zapominałem, jak dokładnie wyglądał, bo mimo wszystko widziałem go tylko przez moment, jego oczy jednak ciągle mieszały mi w głowie. 

- Louis –Zayn mnie szturchnął – Znów mnie nie słuchasz

- Zwykle nie mówisz nic godnego uwagi –wzruszyłem ramionami

- Pytałem się, czy będziesz dziś na imprezie u mnie.

- Może wpadnę –udałem obojętnego

Wszyscy wiedzieli, że Zayn organizował zawsze największe imprezy i jeśli byłeś kimś, musiałeś tam być. A ja zdecydowanie byłem kimś.

- Jasne stary, zorganizuj nam kierowcę –chłopak poklepał mnie po ramieniu

- Myślę, że moja dziewczyna tym razem się zgodzi –uśmiechnąłem się na wspomnienie, co Eleanor wyprawiała ostatnio po alkoholu

- Dobra, do później, stary –Malik przybił mi piątkę

- Gdzie idziesz?

- Błagać dyrektora, o skończenie tego cyrku z Paynem –przewrócił oczami

- Powodzenia, arabie! –krzyknąłem za nim, na co pokazał mi środkowy palec

Zjadłem do końca obiad w stołówce i przybijając piątki jeszcze kilku moim znajomym, wyszedłem ze stołówki. Na korytarzu zobaczyłem kilkoro szkolnych łobuzów, zgromadzonych w kole, zapewnie znęcającym się nas biednym pierwszakiem. Westchnąłem i podbiegłem do zbiegowiska, odpychając kilku obserwujących.

- Debile –odchrząknąłem – Nie macie nawet, tyle rozsądku, by zrobić to poza szkołą? –spytałem rozzłoszczony

- Daj spokój, Tomlinson, przecież nic mu nie zrobiliśmy, prawda, młody?

Do szafek przyparty był jakiś pierwszak ze spuszczoną głową. Nie odezwał się, więc Brian pociągnął jego głowę w górę, za włosy i ponowił pytanie.

- Tak –odpowiedział tamten cienkim głosem

- Cieszę się, że się rozumiemy –zaśmiał się szyderczo starszy chłopak – No, na co czekacie? Spadamy

Dalej się szczerząc, razem ze swoją bandą, poszli wzdłuż korytarza, aż w końcu skręcili do którejś klasy. Natychmiast podszedłem bliżej chłopaka, żeby sprawdzić, czy nic mu się nie stało. Tak jak myślałem, nie miał on żadnych oznak pobicia, poza kilkoma siniakami, które musiały być już stare, oraz zaczerwienioną od uścisku szyją. Nie zmieniało to faktu, że nastolatek był rozdygotany. Na czole ktoś napisał mu ,,Pedał" drukowanymi literami. Widząc to, pokręciłem głową z grymasem, jak dziecinni mogą być nastolatki.

- Boli cię coś? Możemy iść do pielęgniarki –powiedziałem, jak najbardziej ciepłym głosem, na jaki był mnie stać

- Zo-zostaw mnie –powiedział tylko, patrząc na mnie dużymi, niebieskimi oczami

- Chcę tylko pomóc, nic ci nie zrobiłem, ani nie zrobię –zmarszczyłem brwi

- Oj, nie udawaj, że się mną przejmujesz, Louis. Zdziwiłbym się, jakbyś znał w ogóle moje imię –prychnął, odchodząc, nieco chwiejnym krokiem, a ja ruszyłem za nim

- Zaczekaj, Troye –podkreśliłem drugie słowo

- No dobra, znasz moje imię, ale wiem dlaczego. Znasz, że dlatego, że jestem gejem i przez to stoję w centrum zainteresowania, a nie, dlatego, że cię to cokolwiek obchodzi

Good At Lies //Larry Stylinson ffOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz