- To on? Bo wydawało mi się, że jakiś facet minął mnie na schodach. - David wpada do mojego mieszkania, z prędkością wyścigowego charta, zaraz po tym, jak wychodzi z niego Clive.
- Możliwe, że to był on. - Kiwam głową. Dave oblizuje usta.
- Jesteś gotowy? - Pyta, mierząc mnie przedtem od stóp do głów wzrokiem.
- Tak. Coś jest źle? - Rozkładam bezradnie ramiona, a Dave potrząsa tylko głową. Pasmo ciemnych włosów opada mu na czoło. Wsuwa ręce do kieszeni i cichym, podenerwowanym głosem mówi:
- Tylko mi nie mów, że musiałeś go stąd wywalić, bo byłeś umówiony ze mną.
- Nie. W ogóle nie musiałem go wywalać.
- Bo jeśli pokrzyżowałem wam plany...
- Nie, Dave. Przestańmy o tym gadać. - Odpowiadam i wyciągam z szafy szalik.
- Pokłóciliście się?
- Daj spokój. - Naprawdę nie mam ochoty rozmawiać z nim na temat Clive'a. Muszę przemyśleć jego propozycję, a poza tym wkurzyła mnie jego nachalność. Uparł się i wiem, że zmusi mnie do tego wszelkimi metodami, choćby nie wiem co. To taki typ człowieka. Pewnie w dzieciństwie miał wszystko, czego chciał i do dzisiaj mu odbija.
- Chodź, bo zanim się wygrzebiesz, to wybije północ. - Zniecierpliwiony David ciągnie mnie za ramię.
- Czekaj! - Chwytam jeszcze w biegu telefon, a potem zostaję brutalnie wypchnięty za próg.
- Muszę zapalić. Powiedz mi... Czy coś pękło między tobą i ... Nim? Wybacz, nie mam pamięci do imion. - Zamyka drzwi, a klucze wrzuca do kieszeni mojego płaszcza.
- Nie. - Odpowiadam zgodnie z prawdą. W sumie nawet nie wiem, czy ma co pękać. Czy na dobrą sprawę łączy nas cokolwiek, prócz wzajemnej fascynacji? Czy to jest chociaż wzajemna fascynacja? Czy jakaś dziwna, wynaturzona przyjaźń, pozbawiona w dodatku zaufania? Wychodzimy na dwór. Dave stawia kołnierz płaszcza i wyciąga z kieszeni paczkę papierosów.
- Coś nie gra, widzę to. Musisz mi powiedzieć i sobie ulżyć, bo jeśli dzisiaj będziesz się zamartwiać, to cały rok będziesz mieć przesrane. - Oświadcza. Wywracam oczami.
- Nie wierzysz w moc pozytywnego myślenia, ale wierzysz w przesądy?
- Zamknij się i gadaj. - Warczy i zapala papierosa.
- Jak mam się równocześnie zamknąć i gadać?
- Oh, Vincent! - Jęczy.
- Nic się nie stało. On po prostu mi coś zaproponował i... Bardzo mu zależy, bym się zgodził. - Odpowiadam wymijająco i zagryzam wargę.
- Ślub?! - Dave aż zatrzymuje się w pół kroku.
- Nie!
- Więc co? - Pyta i zaciąga się.
- Chce, żebym udzielał się... Żebym był wolontariuszem w ich szpitalu.
- Darmowo?
- A widziałeś kiedyś płatny wolontariat?
- Dobra, nie oburzaj się tak. - Wydmuchuje mi w twarz smugę dymu. Nienawidzę tego i za każdym razem, gdy to robi przysięgam sobie, że go zabiję.
- A ja powinienem poszukać normalnej pracy, w szkole. Może w jakiejś prywatnej placówce, gdzie nikt nie będzie robił problemu... Muszę się w końcu z czegoś utrzymywać. - Wzruszam lekko ramionami.
CZYTASZ
Beautiful Sadness
General FictionVincent jest wrażliwcem i nauczycielem hiszpańskiego. David jest seksoholikiem i cynikiem, który nie wierzy w miłość. Ian jest poukładany, staranny i praktyczny. Adrien jest artystą, flegmatycznym introwertykiem. Mark jest nosicielem wirusa HIV i bo...