- Awww! - zawołała Mia, gdy na ekranie telewizora zobaczyła mnie i Zayna. - Wyglądaliście tak cudownie! I ta suknia! Też taką chcę, Lou! - zwróciła się do mnie. Zaśmiałam się pod nosem.
- Dobra. Koniec tego dobrego. Tata i chłopcy za chwilę będą. Chodź, rozplączemy lampki. - Wyłączyłam telewizor i podsunęłam dziewczynie karton z świątecznymi lampkami. Po chwili ciszy, Amelia znów się odezwała.
- Mama dzwoniła. Życzyła wesołych świąt i obiecała, że prezent przyśle pocztą... - Mia była zawiedziona. Znowu. Co roku jej matka wymyśla inny pretekst, przez który nie może przyjechać na święta. Przecież jej córkę tak bardzo to wszystko boli...
- Tęsknisz za nią? - zapytałam, odkładając poplątane lampki.
- Szczerze? - zapytała dziewczyna, zerkając na mnie. - Teraz już nie. Po prostu wkurza mnie jej stosunek do mnie. Ból już dawno minął, bo... mam ciebie, Lou. - Uśmiechnęłam się do blondynki. Przez te dwanaście lat, mocno się ze sobą związałyśmy. Pokochałam ją, jak własną córkę. Przytuliłam ją mocno do siebie.
- Kocham cię, Mia. Pamiętaj o tym. - Hałasy w korytarzu przerwały naszą chwilę. Po chwili w salonie zjawiły się dwie ciemne czupryny. - Gdzie choinka? I Zayn? - zapytałam, wstając. Tony i Samuel zaczęli się śmiać.
- Idzie - Anthony wskazał drzwi. Faktycznie. Zayn tragał ze sobą wielką choinkę, która praktycznie go zasłoniła. Chłopcy podeszli do niego, zabrali drzewko i umocowali we właściwym miejscu.
- Jestem na to za stary - westchnął Zayn, strzepując z siebie igły.
- Czyś ty oszalał?! - zawołałam. - Nie strzepuj się tutaj, dopiero co skończyłyśmy sprzątać! Poszedł na podwórko! Wy tak samo! - zwróciłam się do synów. Cała trójka wykonała polecenie. Kiedy wrócili, ja i Amelia byłyśmy gotowe do wyjścia. - Jedziemy po Alex. Wy w tym czasie ubierzcie choinkę. - Uśmiechnęłam się do naszych mężczyzn. Zayna obdarzyłam szybkim pocałunkiem, po czym obie wyszłyśmy.
Zayn
Nie sądzę, że pozostawienie nas samych z choinką było dobrym pomysłem.
- Od czego zaczynamy? - zapytał Sam, biorąc bombki do ręki.
-Pierwszy raz ubierasz choinkę? - brat spojrzał na niego zdziwiony.
- Może po prostu... warto trochę ją... czy ja wiem.. unowocześnić?
- O nie, nie, nie... - sprzeciwiłem się, zabierając mu bombki. - Za te wasze pomysły dostanie się nam wszystkim. - Robimy po staremu. Tony, dawaj te lampki.
- Jesteś pewny, że nazywam się Tony? - chłopak spojrzał na mnie podejrzliwie. Wywróciłem oczami.
- Ten numer działa tylko u identycznych bliźniaków. Przypominam, że wy tacy nie jesteście.
- Lub kiedy ty jesteś pijany - wyszczerzył się brunet.
- Głupek... - szepnął cicho Sam. Brat wytknął na niego język.
- Dobra, dobra, pokój. Ubierzmy w końcu to drzewo. - Pół godziny później nasza choinka była prawie gotowa. Gdyby nie ciągłe docinki bliźniaków, byłaby stuprocentowo gotowa.
- Tony, o której tata przyjedzie? - zapytał Sam, wieszając ostatnią bombkę.
- Powinien być za... - przerwał mu dzwonek do drzwi. - Teraz. - Uśmiechnął się i poszedł otworzyć. Po chwili w salonie pojawił się Michael.
- Jesteśmy już spakowani - uśmiechnął się Sam.
- Czekajcie.. - poprosił Mike. Nie spodobała mi się jego mina. Jeśli znów wystawi chłopaków, przysięgam, nie ręczę za siebie. - Wiem, że obiecałem wam ten basen, ale...