1

2K 82 1
                                    

Wstałam jak zwykle wcześnie, chcąc ogarnąć wszystko, przed wyjściem do pracy. Opuściłam sypialnie i cicho zeszłam na dół. W salonie omal nie potknęłam się o jedną z zabawek Tony'ego. No tak.. Wczoraj położyłam się wcześnie spać i prosiłam Mike'a, aby dopilnował chłopców, by ci posprzątali. Oczywiście Michael nie przywiązuje wagi do czegoś tak przyziemnego, jak sprzątanie. Za pewne, gdy wstanie, uzna to za artystyczny nieład, który najprawdopodobniej da mu natchnienie... Całe szczęście, że nie mam czasu spotykać się z jego przyjaciółmi - artystami. Jeden malarz w domu zupełnie wystarczy.

Ominęłam zabawki, niczym pole minowe, dzięki czemu doszłam do kuchni. Tam, na szczęście, Tony i Sammy nie gospodarzyli. Jedyne, co przeszkadzało mi w tamtym pomieszczeniu, to buty Michael'a, na samym środku podłogi. One z kolei przypomniały mi o pewnej sytuacji sprzed lat. W mojej głowie znów pojawił się Zayn, lecz natychmiast odsunęłam go od siebie. Zabrałam się za przygotowanie śniadania dla moich chłopców.

###

- Samuel, zostaw te tosty! Przecież masz jeszcze na talerzu... - wskazałam chłopcu jego posiłek.

- Chce to... - Sam skrzyżował drobne rączki, po czym zadarł nos ku górze.

- Ale ma... Tony, nie pukaj łyżką w stół! - zabrałam synkowi łyżkę i podałam plastikową. - Sam, zjedz to, co masz na talerzu. Wszystkie tosty są z tym samym... - wyjaśniłam. Samuel jest wręcz nieprawdopodobnie wybredny. Najpierw krzyczy, że nie chce płatków i woli tosty. Kiedy zrobiłam tosty i nałożyłam mu jednego na talerz, zjadł połowę, po czym stwierdził, że ma nie taki kształt i woli ten drugi. Zerknęłam na drugiego syna, który zachowywał się podejrzanie cicho. - Tony jedz łyżką, nie palcami! - skarciłam go, widząc, jak wybiera czekoladowe kulki paluszkami.

- Witaj rodzinko... - Podniosłam głowę i ujrzałam Mike'a.

- Znów jedziesz na wystawę? - zapytałam, wskazując ubiór mojego męża. Granatowy garnitur zakłada tylko na wystawy, lub ważne spotkania, związane oczywiście z jego obrazami.

- Niespodzianka - wyszczerzył się, po czym zajął miejsce naprzeciw mnie. - Czyżby nasz książę znów się obraził? - zaśmiał się, wskazując Samuela. Chłopiec otworzył oczy i spojrzał na ojca.

- Tost ma nie taki kształt - westchnęłam. Zerknęłam na swój talerz, który był całkowicie czysty. Kiedy chłopcy tak wybrzydzają, nawet nie mam czasu czegoś przegryźć. Upiłam kolejnego łyka kawy.

- Artyści mogą wybrzydzać. Prawda, Sammy? - Wywróciłam oczami. Michael ma nadzieje, że jeden z bliźniaków pójdzie w jego ślady. Ja natomiast mam nadzieje, że to sie nigdy nie stanie. - Lou, na którą idziesz do pracy? - Mike zaskoczył mnie tym pytaniem. Tak byłam zaabsorbowana dziećmi, że nawet nie spojrzałam na zegar.

- Cholera.. - szepnęłam, orientując się, że za piętnaście minut powinnam być w kancelarii. Pobiegłam po kurtkę, po czym wróciłam do kuchni, aby wytłumaczyć Mike'owi, co ma robić. - Pamiętaj, że chłopcy mają lekcje na dziewiątą, do trzynastej, Tony ma logopedę, więc w tym czasie możesz iść z Samem na zakupy. O czternastej odbierz Tony'ego, po powrocie do domu dopilnuj, aby zrobili po jednej stronie w swoich książkach. O piętnastej zjedzcie obiad. Jest w lodówce, wystarczy odgrzać... To chyba wszystko... - zastanowiłam się, zapinając płaszcz.

- Spokojnie, kochanie. Nie jestem dzieckiem, poradzimy sobie, prawda panowie?

- Mhm - mruknęłam cicho. Zabrałam torbę, po czym ucałowałam całą trójkę. - Najprawdopodobniej będę o siedemnastej. Mam nadzieje, że nie wywrócicie domu do góry nogami. Mike, liczę na ciebie..

Zayn

- Rose! Rose, gdzie jesteś?! - biegałem po całym domu, usiłując znaleźć moją żonę. Wpadłem też do pokoju córki, by zobaczyć, czy przypadkiem nie wzięła się za kolejne przemeblowanie jej pokoju. - Mia, kochanie.. - uśmiechnąłem się, widząc jak moja córka siedzi na łóżku i przegląda książkę.

- Tata! - zawołała i podbiegła do mnie. Wziąłem blondynkę na ręce.

- Co moja kruszynka robiła cały dzień? - zapytałem, wychodząc z pomieszczenia.

- Cytałam, bawiłam sie z Lolą... Tato, a ty wies, ze Lola była niegzecna i musiałam ją zamknąć w wiezieniu?

- Naprawdę? - udałem zaskoczonego. Mia uwielbia temat policji, sądów, wszystkiego, co z tym związane. Trochę mnie to przeraża, ale jednocześnie kogoś przypomina. Szybko wygnałem ze swoich myśli Louise. W końcu natknąłem się na Rosalie w garderobie. - Przebierasz się o tej porze?

- Aktualnie to zastanawiam sie, w co się przebrać - wyjaśniła, przeszukując wieszaki. W końcu zabrała sukienkę i uważnie się jej przyjrzała. - Chwileczkę... - spojrzała na mnie. - Co ty tu robisz o tej porze? Przecież miałeś być w biurze...

- Byłem - przyznałem, zestawiając Mię na podłogę. Dziewczynka natychmiast pobiegła do miejsca, w którym Rose trzyma torebki.  - Ale zadzwoniła do mnie nauczycielka Mii...

- Tak? - Blondynka przeszła do pomieszczenia, które roiło się od butów. Poszedłem za nią, chcąc załatwić sprawę do końca.

- Tak. Zaniepokoiła się, bo Mia od tygodnia nie pojawiła się w przedszkolu. Możesz mi to wyjaśnić?

- Oj, Zayn... Amelia nie potrzebuje więcej tego przedszkola. Chce sie nią zająć... - Powoli analizowałem słowa, które wyszły z ust Rosalie. Cieszy mnie, że chce być cały czas przy małej, ale.. Przecież to Rose nalegała, by Mia chodziła do przedszkola.

- Co z twoją pracą?

- Odeszłam... - powiedziała.

- M..Możesz powtórzyć?

- No wylali mnie! - warknęła, odwracając sie do mnie. - Zadowolony?!

- Dlaczego? - Żal mi było Rose.Zawsze lubiła swoją pracę... Ba! Kochała ją! Moda, ciuchy.. to wszystko to jej życie..

- Zawaliłam ostatni projekt... - szepnęła, odkładając buty na półkę. Podszedłem i przytuliłem Rose. Czułem, że właśnie tego teraz potrzebowała. Po prostu mojej bliskości.

- Wszystko będzie dobrze, Rosie. Mia ucieszy się, że będzie spędzać z tobą więcej czasu...

Lawyer - Second Chance || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz