8

1K 69 2
                                    

Louise

Zayn jest u nas już dwie godziny, a ja czuję się, jakby minął cały dzień. Mike przez cały czas zagaduje go wspaniałymi nowinkami ze świata sztuki. Ja natomiast szukam pretekstu, żeby zniknąć na pół godziny. No, może godzinę...

- Prawda, kochanie? - spojrzałam na Michael'a, który wlepiał we mnie swoje wielkie oczy.

- Przepraszam, co mówiłeś?

- Że któryś z naszych synków na pewno będzie artystą...

- Och.. - kiwnęłam głową. - No nie wiem... - westchnęłam, pragnąc znów być wykluczoną z rozmowy. Niech ci dwoje tkwią w swoich światach, a mi dadzą spokój.

- Dlaczego? - podłapał Zayn.

- To, że... lubią rysować nie znaczy, że.. że od razu muszą być wielkimi artystami - wyjaśniłam, bawiąc się kieliszkiem. - Znałam osobę, która kochała rysować... I zupełnie nie przeszkadzał temu fakt, że owa osoba... brała udział w wyścigach... - uniosłam wzrok. Zayn utkwił we mnie spojrzenie. Zapadła chwila ciszy, lecz po kilku sekundach
Malik otrząsnął się.

- Prawdą jest, że młodzieńcze... hobby... z czasem w nas wygasa, bo.. - zerknął w stronę kącika, w którym Sam, Tony i Mia grali w gry na laptopie. - bo trzeba dorosnąć... To, co dobre dla młodego człowieka, niekoniecznie jest dobre dla tego, kto musi się zmierzyć z obowiązkami...

- E tam.. - machnął ręką Mike. - Ja od dziecka ciapkałem w farbach. Wybaczcie, ale muszę do toalety... - Po chwili Michaela nie było w pokoju. Stwierdziłam, że to dobry czas, aby jasno postawić sprawę.

- Słuchaj.. - ściszyłam głos. - Nie wiem, jak mnie znalazłeś, co tu robisz, ale wynoś się z mojego życia! Nie widzisz, że ledwo dałam radę je poukładać po tym, jak mi je zrujnowałeś?!

- AL...

- Nie przerywaj mi! Nie chce więcej widzieć cię w moim domu. Jeśli chcesz robić z Mikiem te cholerne interesy, to wszędzie, ale nie tutaj. On nie może się dowiedzieć, że jesteś moim  bratem. Kup te obrazy, zapłać mu i zniknij, zanim znów wszystko spieprzysz... Jesteś dla mnie nikim i taki pozostaniesz. Ty i twoja walnięta rodzinka. Współczuję tylko twojej córce, bo... - gdy usłyszałam odgłos kroków, natychmiast zmieniłam temat. - Długo pan jest w tej branży? - zapytałam, nalewając sobie więcej wina.

- J-ja.. - Zayn zmarszczył brwi. - Cztery lata...

- Żartujesz! - zawołał Michael, wracając na swoje miejsce. - Dopiero cztery lata i już jesteś na tak wysokim poziomie?

- Tak wyszło - wzruszył ramionami. Zanurzyłam wargi w winie. Tylko ono zdawało się być teraz po mojej stronie.


Zayn


Gadanina tego artysty od siedmiu boleści niesamowicie mnie irytowała. Próbowałem jakoś dyskretnie wytłumaczyć się Louise i obiecać, że dobijemy targu i już więcej mnie nie zobaczy, ale ona nawet nie dała mi na to szansy! Wiem, że wszystko, co się stało prawie ją zrujnowało.. Wypadek, wyścigi.. porwanie,... Ale nie moją winą było to, że mój ojciec zdradził matkę i zrobił dziecko obcej kobiecie... i.. że to ja zakochałem się...

- Przepraszam was, ale jakoś źle się czuję.. - Louise wstała. Michael chwycił ją za rękę.

- Wszystko dobrze, Promyczku? - Gwałtownie zacisnąłem szczękę. Niech ten palant ją puści! I ten promyczek.. Ona nie jest jakimś cholernym obłoczkiem!

- Tak, po prostu pójdę się położyć.. Zajmiesz się chłopcami?

- Jasne.. - Po tych słowach Lou ruszyła na górę. Stwierdziłem, że nie ma sensu dłużej tu siedzieć.

- My już też będziemy się zbierać.. - odłożyłem kieliszek na stół. - Mia! - zawołałem.

- Jesce nie, tato... - jęknęła. Mike zaśmiał się i napełnił mój kieliszek.

- Ja już napr...

- Cicho siedź i słuchaj swojej córki! - Te oto słowa sprawiły, że poddałem się urokowi mojej małej Mii. Zostałem upity przez malarza, w jego mieszkaniu, w obecności trójki dzieci.

***

- I wyobraź sobie.. - roześmiał się blondyn. - Że ten mój świadek wykrakał wszystkim, że Lou zaszła w ciąże przed ślubem! Wyobrażasz sobie minę mojej matki?  Zawsze uważała, że seks przed ślubem to droga do piekła! A ile my się wtedy nasłuchaliśmy! - upił kolejnego łyka trunku.

- Ty przynajmniej kochasz Lou.. Ja musiałem ożenić się z Rose, bo inaczej jej wuj zniszczyłby kancelarię mojego ojca.. Tak oto zostałem w ciemnej dupie, z blond żmiją na karku.. Przynajmniej mam Mię...

- To musi być straszne.. - położył mi rękę na ramieniu. - Przez całe skichane życie z kimś kogo nie kochasz...

- Jesteście beznadziejni.. - odwróciliśmy się, słysząc głos Louise. Stała za nami w szlafroku. Gestem wskazała dzieciaki, które w najlepsze spały na dywanie. Podeszła i ułożyła Mię na kanapie, po czym przykryła ją kocem. Następnie zaniosła swoje dzieci na górę. Później już nie wróciła.

- Chyba szykuje się kazanie na jutro.. - westchnął Mike, otwierając kolejną butelkę.

Lawyer - Second Chance || Z.M.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz