Rozdział 2

173 23 17
                                    

Wystraszona podbiegłam do niego.

– Georgie, co się stało?! Umiesz się podnieść?

– Tak. – Powoli usiadł.

– A teraz mów co się stało.

– Nie wiem kim oni byli. Przyszli i zaczęli mnie wypytywać o ciebie i rzeczy z tobą związane. Pytali mnie o rzeczy, o których nie mam bladego pojęcia. Kiedy mówiłem im, że nie wiem o czym mówią, dostawałem pięścią od jednego z nich. Nigdy wcześniej ich nie widziałem – głos mu się łamał. – Kiedy pytali o rzeczy, o których wiedziałem, też im nie mówiłem. Nie chcę, żeby ci się coś stało Tori... – Zaczął płakać.

– Gdzie cię boli? – Gdy spytałam, ten podniósł koszulkę odsłaniając tym samym swój umięśniony brzuch, na którym były lekko widoczne ślady po uderzeniach. Dobrze, że nie pobili go aż tak mocno.

– Hmm... Powinnam mieć gdzieś w torbie maść na siniaki. Wiesz ostatnio jestem trochę nieostrożna. – Mówiłam jednocześnie przeszukując plecak. – Mam! – zawołałam wyciągając z zapałem małą tubkę. Chłopak widząc to lekko się uśmiechnął. – Powinniśmy to zgłosić na policję – powiedziałam wyjmując swój telefon.

– Nie Tori, nie rób tego. Proszę! – Zrobił tak wystraszoną minę, że aż sama się przeraziłam.

– Dlaczego?

– Bo powiedzieli, że jeśli powiem o tym komukolwiek znajdą mnie. Powiedzieli, że wtedy nie będzie tak przyjemnie jak teraz.

– Ale to jest groźba! George, musimy to zrobić.

– Nie Tori, nie możemy. Wydaje mi się, że jest ich o wiele więcej.

– Dobrze. Nikomu nie powiemy. No to w takim razie co z tym zrobimy?

– Nic nie zrobimy, bo jeśli choćby spróbujemy, ściągniemy na nas kłopoty, a tego obaj nie chcemy, prawda?

– Tak, racja. Ale przynajmniej zadzwonię do Sophii, dobrze?

– Dobra.

– W tym czasie posmaruj sobie miejsca, w których pewnie pojawią ci się siniaki. Nie nakładaj tego za dużo. – Podałam mu tubkę, którą wcześniej wyciągnęłam. Wybrałam numer starszej siostry i zadzwoniłam.

– Halo. – Odebrała po pierwszym sygnale. – Znalazłaś go?

– Cześć Sophia, tak znalazłam go. Jedź z Chloe do domu, a ja pojadę z nim autobusem.

– Czemu? Coś się stało, prawda?

– Nie, naprawdę nic, tylko musiał znów zostać godzinę dłużej w szkole, czyli to co zawsze.

– No dobrze, trzymaj się, cześć!

– Pa! – Wyłączyłam telefon, po czym go skryłam do kieszeni moich spodni. – No i po sprawie. Chodź, ogarniemy cię trochę. – Pomogłam mu wstać i usiąść na ławce. Podałam mu butelkę zimnej wody i tabletkę przeciwbólową. Po piętnastu minutach George był już w całkiem dobrym stanie, więc zebraliśmy się i poszliśmy na przystanek autobusowy. Gdy tam dotarliśmy, mój brat mocno mnie przytulił.

– Boję się. A jeśli oni znów przyjdą albo co gorsza zrobią coś tobie...

– Nawet tak nie myśl, dobrze? – powiedziałam, choć sama w to nie wierzyłam. Przytaknął skinieniem głowy i się ode mnie odsunął. Chwilę później przyjechał autobus.

Gdy dotarliśmy do domu, Klara od razu przywitała nas pytaniem:

– George, coś ty znowu zrobił? – Milczał, więc spytała mnie. – Victoria?

– Po prostu nie uważał na lekcjach. Dziś nauczyciele nie byli w dobrym humorze, ponieważ nasza nauczycielka z chemii miała wypadek. Wszyscy bardzo ją lubią, więc słysząc o tym mieli taki, a nie inny nastrój. W związku z tym nauczyciele nie mieli zbytnio cierpliwości dla nas. Oprócz Georga było tam jeszcze kilka osób z innych klas.

– Dziękuję, a ty George następnym razem zachowuj się dobrze na lekcjach. No i oczywiście masz szlaban. Zero komputera przez najbliższy tydzień, zrozumiano?

– Tak mamo. – Odpowiedział i z pochyloną głową skierował się do wyjścia z salonu. Wychodząc złapał mnie za rękę i pociągnął na korytarz. – Dzięki, że nie powiedziałaś tamtego.

– Nie ma za co. A i jeszcze jedno – powiedziałam, gdy już chciał odejść. – Smaruj trzy razy dziennie, powinno pomóc. – Podałam mu tubkę z maścią. Podszedł do mnie i mnie przytulił.

– Uważaj na siebie, dobrze? Kocham cię i nie wiem co bym zrobił, gdyby oni coś ci zrobili.

– Nie martw się o mnie, też cię kocham. Będzie wszystko dobrze.

– Chyba sama w to nie wierzysz, prawda? – Opuściłam głowę i nic nie odpowiedziałam. Miał rację, nie wiedziałam kto to był i czego ode mnie chciał. Ale skoro posunęli się do pobicia mojego młodszego brata, nie ustąpią, nim nie dostaną tego, czego chcą. George przytulił mnie jeszcze mocniej, po czym się odsunął, wziął tubkę z mojej ręki patrząc na mnie smutno i poszedł do swojego pokoju. Ja natomiast poszłam do kuchni, zjadłam serek naturalny z płatkami, a następnie poszłam do swojego pokoju myśląc o dwóch rzeczach. O tym, czego chcą ode mnie napastnicy oraz o tym, w co się ubiorę na dzisiejszy mecz Tygrysów.

Boskie Pokolenie: Zaginiona ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz