Rozdział 16

27 6 12
                                    

Obudziłam się godzinę przed moim budzikiem, czyli o czwartej rano. Było mi strasznie gorąco, bo śnił mi się płonący las. Wstałam z łóżka, chwilę ćwiczyłam i poszłam się wykąpać i ogarnąć. Postanowiłam jeszcze poszukać mojego słowniczka ze wszystkimi użytecznymi zwrotami w języku hiszpańskim. Moja szkoła od lat brała udział w międzynarodowej wymianie uczniowskiej w celach odkrywczych. Z racji, że byłam jedną z grupy osób, które potrafią dobrze posługiwać się językiem hiszpańskim, jechałam do Meksyku, a dokładniej do państwa Majów, gdzie razem z prawdziwymi odkrywcami i archeologami mieliśmy badać tamtejsze tereny. Przed piątą rano do pokoju weszła Ksenia.

– Dzień dobry, dziewczęta! Jak się spało? – Na ten nagły zwrot, Chloe prawie spadła z łóżka.

– Co się dzieje?! – Przybrała pozę obronną, ale była taka zaspana, że widok ten był po prostu komiczny.

– Nie najgorzej, o której jedziemy? – odpowiedziałam.

– Za pół godziny.

–  Co?! Tak szybko?! – wybuchnęła Chloe.

– No tak, piętnaście po szóstej mamy samolot – oznajmiła spokojnie Ksenia.

– O matko! – Chloe wybiegła z pokoju zabierając potrzebne rzeczy i poszła do łazienki się ogarnąć. Ja w tym czasie wzięłam swoją walizkę i plecak, po czym poszłam do kuchni zjeść śniadanie, które przywiozła dla nas Ksenia.

  Jak się na lotnisku okazało, nasz samolot do Meksyku został opóźniony o ponad trzy godziny, dlatego postanowiliśmy wszyscy razem chwilę porozmawiać. Nie obyło się bez pytań dotyczących zmiany – mojej i Chloe.

– Powiedzą nam państwo, co w tym roku będziemy tam robić? Mój brat, z tego co pamiętam, to jak był właśnie na tej wymianie, odkrywali jakąś świątynię, a dokładniej jej wnętrze – odezwał się Max.

– No dobrze – powiedział pan Hadley – w tym roku czeka nas o wiele trudniejsze zadanie. 

– Jak to? – zapytała siedząca obok mnie Chloe.

– Tym razem naszym zadaniem nie jest odkrywanie wnętrza jakiejś przypadkowej i wszystkim znanej świątyni. Naszym zadaniem jest odnalezienie jednej z świątyń, o której istnieniu dopiero niedawno się dowiedziano. Sęk w tym, że nikt nie wie, gdzie ona jest.

– Ale tamte świątynie są przecież dosyć wysokie, by zobaczyć je z góry – stwierdziła jedna dziewczyna.

– Ta była stosunkowo niska, a do tego bardzo dobrze ukryta.

– Ale czad! Czyli jeśli ją znajdziemy, to będziemy wpisani jako ci, co ją odkryli? – zapytał podekscytowany Dylan.

– Dokładnie tak – odezwała się Ksenia, to znaczy pani Hadley. – Przypominam wam jeszcze raz o wszystkich środkach bezpieczeństwa. Nie oddalamy się od grupy, bo możecie się zgubić. O wszelkich skaleczeniach, nawet tych najmniejszych musicie nas informować – mnie i pana Hadleya lub innych dorosłych, którzy z nami tam będą. To chyba dwie najważniejsze zasady. Wyprawa może być trudna, dlatego proszę was o to, abyście nie chodzili spać zbyt późno. Zrozumiano?

– Tak jest! – Odpowiedzieliśmy wszyscy jednocześnie.

– No dobrze dzieciaki, mamy jeszcze ponad dwie godziny, więc róbcie przez ten czas co chcecie, ale nie wolno wam opuszczać lotniska. Zjedzcie coś, poczytajcie, odpocznijcie. O równej dziewiątej macie być przy miejscu odprawy. – Wszyscy się rozeszli i w grupach poszli w różne strony. Nawet nie zorientowałam się, kiedy zostałam sama. Klnąc cicho pod nosem zaczęłam powoli obracać się wokół własnej osi, bo nigdzie nie mogłam znaleźć Aegona, z którym miałam iść na naleśniki. Przeszłam parę kroków, gdy nagle ktoś na mnie wpadł. Nie byłoby aż tak źle, gdyby ten ktoś nie biegał z otwartą butelką wody gazowanej. Oczywiście, jak można się domyślić, cała zawartość butelki wylądowała na mnie, a dokładniej na mojej białej bluzce i moich włosach. 

Boskie Pokolenie: Zaginiona ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz