Rozdział 4

65 11 0
                                    

Rozmowę przerwał dzwonek do drzwi. George poszedł otworzyć.

– Siema! Tori, ktoś do ciebie.

– Kto taki?

– Sama zobacz – powiedział zachęcająco. Kiedy dotarłam do drzwi, zobaczyłam mojego przyjaciela.

– Dylan! – wykrzyknęłam, po czym uścisnęłam przyjaciela. – Ała... Nie tak mocno, to boli. – Skrzywiłam się. Może jednak nie tylko siniak na czole został na pamiątkę po upadku.

– Coś się stało? – Kiedy nic nie odpowiedziałam, sam się domyślił. – Chcę usłyszeć wszystko, jasne?

– Później – powiedziałam cicho. – Mamo! Jedziemy, do potem! Na razie George. – Pomachałam bratu, ale ten przyciągnął mnie do siebie i delikatnie objął.

– Victoria, proszę cię, choć raz mnie posłuchaj i bądź ostrożna, dobrze? – Znów przytaknęłam skinieniem głowy, po czym poszłam za przyjacielem do auta. Dylan usiadł z przodu na miejscu pasażera, a ja usiadłam na tylnym siedzeniu. Po krótkim przywitaniu się ruszyliśmy. Jechaliśmy zaledwie osiem minut słuchając muzyki z radia.

– Max dzięki, że chciało ci się mnie podwieźć. – Podziękowałam mu kiedy już dojechaliśmy.

– Nie ma sprawy. Dylan pewnie nie dałby mi grać w dzisiejszym meczu, gdybym tego nie zrobił. – Odpowiedział z szerokim uśmiechem.

– Nie prawda! – Oburzył się. – Sam zaproponowałeś, że ją podwieziesz.

– Dobra, dobra, stary na żartach się nie znasz? – Max zaczął się śmiać.

– Ymm.. To ja idę na widownię zająć jakieś, miejsce póki są jeszcze wolne. – Pożegnałam się z nimi, życząc im powodzenia w meczu i poszłam szukać wolnego miejsca.

Mecz trwał dopiero dziesięć minut, a Tygrysy miały już jednego gola, którego strzelił Ali, kolega Dylana. Jego mama pochodziła z Turcji. Byłam tak skoncentrowana na grze, że nie zauważyłam chłopaka, który coś do mnie mówił.

– ...wolne? – Spojrzałam na niego zdezorientowana i nie wiedziałam co powiedzieć. Pewnie jest z miejscowości Kojotów, gdyż nigdy go wcześniej nie widziałam. Chociaż nie zdziwiłabym się, gdyby był też stąd.

– Ymm... Przepraszam mówiłeś coś? – zapytałam go.

– Pytałem tylko czy to miejsce obok ciebie jest wolne – powiedział uśmiechając się do mnie.

– Tak, tak, pewnie, jest wolne. – Odpowiedziałam i na nowo skupiłam swoją uwagę na meczu. Co jakiś czas spoglądałam na siedzącego obok blondyna. W pewnym momencie powiedział:

– Jestem Leon, ale możesz mi mówić po prostu Leo. A ty jak się nazywasz?

– Victoria, ale znajomi mówią do mnie Tori. Nie jesteś stąd, prawda?

– Masz racje, nie jestem. Jestem tu tylko przejazdem. Przyjechałem do mojego przyjaciela na dwa tygodnie. Dziś gra mecz, więc prosił mnie bym jechał z nim. Jego drużyna to Kojoty. A ty, co tutaj robisz?

– Kibicuję Tygrysom. Gra tam mój przyjaciel, Dylan. Jest kapitanem. – Odpowiedziałam. Po chwili namysłu spytałam go. – Skoro jesteś tu tylko przejazdem, to gdzie mieszkasz.

– To tu, to tam. Często się przeprowadzamy. Niedawno przeprowadziliśmy się do miejscowości, która jest nie więcej niż trzydzieści minut jazdy samochodem stąd. Mieszkałem już w wielu państwach np w Polsce, Chorwacji, Szwecji, Anglii, a teraz w USA. Tu podoba mi się najbardziej.

– Ojeju... Ale super! Zawsze marzyłam o tym, by podróżować po całym świecie, ale jak narazie wolę zająć się nauką.

– Zobaczysz, jeszcze spełnisz swoje marzenia. Wierzę w to. – Spojrzał na mnie i puścił do mnie oczko. Po tej wymianie zdań z uśmiechem skoncentrowałam się na grze przyjaciela.

Boskie Pokolenie: Zaginiona ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz