Rozdział 14

41 8 10
                                    

Już od godziny siedziałam w samochodzie i słuchałam, jak Ksenia rozmawiała z jakąś nieznaną mi kobietą o ubraniach. Jedynie od czasu do czasu pytała mnie o to, jaki mam rozmiar lub o inne potrzebne jej informacje.
– No to na razie, pa! – Po ponad godzinie oderwała się od swojego telefonu. Należy pominąć fakt, że przez cały ten czas prowadziła samochód.
– Po co jej to wszystko?
– Jak to po co? Musi wiedzieć, jakie rzeczy dla ciebie przygotować.
– Nawet te typu jaka jestem, co lubię robić i oglądać, jakiego rodzaju muzyki najczęściej słucham? Przecież to bez sensu.
– To ma sens. Bardzo często ludzie oceniają cię po tym, jak się ubierasz. Słyszałam od Alfreda co niektóre dziewczyny o tobie mówiły. Sprawmy, żeby chciały cofnąć te wszystkie słowa i nagle zapragnęły stać się twoimi najlepszymi przyjaciółkami.
– Nie interesuje mnie to, co o mnie mówią.
– No, ale pomimo wszystko...
– Nie, nie chcę mieć takich przyjaciółek. Dobrze o tym wiesz.
– Wiem, wiem. Ja ci tylko mówię, że tak będzie.
– No wątpię w to. Kto by chciał się zadawać z taką kujonką, co? Pomyśl trochę. – Za tę uwagę dostałam w ramię. Stanęliśmy na światłach, więc postanowiłam otworzyć okno, żeby trochę wywietrzyć wnętrze pojazdu.
– A co? Dylan to kto? Duch? A może to też kujon, tylko tego nie pokazuje? – Wybuchnęłam tak głośnym śmiechem, że jakiś facet z auta obok się na mnie popatrzył jak na kogoś, kto postradał zmysły.
– No chyba żartujesz? On kujonem?! – ledwo co, to z siebie wydusiłam poprzez spazmy śmiechu – Błagam cię, on do niedawna był święcie przekonany, że pierwiastek H to hel. – Teraz śmiała się razem ze mną.
– I kto mu uświadomił, że to tak naprawdę wodór?
– Korepetytorka, a mnie skarcił za to, że mu tego wcześniej nie powiedziałam i przez to żył w błędzie.
– Okej, odwołuję moje słowa. Nie ma szans na to, by był skrytym kujonem. O, zaraz będziemy! Widzisz? – Wskazała na ogromny budynek, do którego dość szybko się zbliżałyśmy. Na samej górze widniał napis "Elftoy Company". Postanowiłam, że później zapytam ją jakie ma z tym miejscem powiązanie. Mówiąc szczerze nigdy wcześniej nie byłam w takim miejscu i nie wiedziałam, czego miałam się spodziewać. Ksenia zaparkowała na podziemnym parkingu, po czym poprowadziła mnie do jakiegoś biura i kazała chwilę na nią poczekać.  Budynek miał 9 pięter z czego trzy to podziemne parkingi. Po paru minutach wróciła z dwoma dziewczynami.
– Tori, to moje asystentki na dziś i na najbliższy weekend. Pomogą nam wybrać odpowiednie ubrania i kosmetyki dla ciebie. To co, zaczynamy? – Popatrzyła na każdą z nas i ruszyła przed siebie, a ja tuż za nią. Niższa asystentka, po około godzinie gdzieś poszła, wiec teraz została przy mnie Ksenia i miła, dość wysoka dziewczyna. Gdzieś już ją wcześniej widziałam, ale nie byłam pewna gdzie, więc jej o to nie pytałam.
– Co sądzisz o tej bluzce? – Wskazała na prostą, bordową bluzkę z krótkim rękawkiem i dekoltem w serek.
– Jest śliczna!
– Co nie? A to dopiero początek naszej dzisiejszej przygody. - Przeczesała swoje krótkie, rude włosy, a jej oczy zabłysły. Po chwili szukania znowu zawołała. – Tori! Musisz to przymierzyć. Ta sukienka jest taka śliczna! Idealna dla ciebie! – Gdy to zrobiłam i spojrzałam w lustro, zaparło mi dech w piersiach. Była to czarna, koronkowa sukienka z rozkloszowanym dołem. Na jej długich rękawach była tylko koronka, to samo dotyczyło się wąskiego paska odsłaniającego kawałek mojego brzucha. – Do tego szpilki i każdy facet twój. – Zaśmiała się. – Też chciałabym tak wyglądać. Serio, zazdroszczę ci. – Na te słowa bardziej przyjrzałam się swojemu odbiciu.
– Nie przesadzaj.
– Przesadzać to ja mogę kwiaty w ogrodzie. Teraz mówię prawdę i choćbyś nie wiem co powiedziała, zdania nie zmienię. Dobra idę szukać dalej, a ty idź się przebrać. Gdy odeszła, zobaczyłam w lustrze, że ktoś dokładnie mnie obserwuje zza wieszaków z ubraniami. Lekko podskoczyłam, ale zaraz odwróciłam swój wzrok. Podeszła do mnie Ksenia.
– Co się dzieje? Zbladłaś. – Chwyciła mnie za policzki.
– Za wieszakami. Ktoś tam jest. Patrzy się. – Szeptałam jak w transie.
– Nie możliwe. Idę to zobaczyć, okej? – Odeszła na chwilę, po czym wróciła. – Nikogo tam nie ma. Jesteś pewna, że kogoś widziałaś.
– Jestem tego pewna tak, jak tego, że mam szesnaście lat.
– Możemy kontynuować, czy chcesz wrócić do domu? – Zapytała niepewnie, uważnie mi się przyglądając.
– Kontynuujemy. Jeszcze nie mam nic na jutro.

Boskie Pokolenie: Zaginiona ZawieszoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz