Pare blizn

2.3K 148 57
                                    

Raz za razem jeździł palcami wzdłuż blizn na twarzy. Wyjątków irytujące. Cofnął się o krok od lustra i zlustrował klatkę piersiową. Blizna, szwy, blizna, szwy, o i kto by się spodziewał, następna blizna i szwy. Nawet jeśli jego sylwetka prezentowała się w miarę dobrze to wszystko psuły blizny i szwy. Obrócił się tyłem i zerknął przez ramię. Tego nawet nie chciało mu się komentować. Z rezygnacją podszedł z powrotem do lustra i oparł dłonie na zlewie. Spojrzał w swoje zielone oczy. Kiedyś gdy miał z dwadzieścia lat uważany był za przystojnego. Wiele dziewczyn się za nim uganiało. Nie ma to jak wszystko spieprzyć jedną techniką. Ponownie dotknął twarzy. Kosmyk długich, ciemno brązowych włosów opadł mu na twarz. Z irytacją zaczesał go do tyłu. Wyglądam jak sto nieszczęść  i najlepsze jest to że nic z tym nie mogę zrobić. Nie żeby nigdy nie próbował. Owszem na początku szukał wszelkich sposobów aby wrócić do dawnego wyglądu, ale było to po prostu niemożliwe. Jego twarz została oszpecona na zawsze i teraz był skazany na ten cholerny kaptur który go już po prostu wkurwiał. Jeszcze jak mieszkał sam to spoko. Przychodził, ściągnął i rzucał w kąt, ale teraz prawie zawsze miał na karku wzrok niebieskookiej dziewczyny. Ze złością zauważył że gdy tylko jego myśli uciekły w jej kierunku na jego twarzy pojawił się lekki rumieniec. Bez wahania odkręcił kurek i chlusnął sobie w twarz zimną wodą. Odetchnął i nachylił się nad zlewem aby woda nie kapała na podłogę. Zadrżał gdy mimo to zimny strumień spłynął mu po plecach.

Przymknął oczy i zamyślił się. Do bazy wrócili bez problemu i to w całkiem niezłych humorach. Oprócz Hidana który musiał dźwigać nieprzytomną kobietę. Jeszcze oberwało mu się po łapach od Sharon jak próbował ją chwycić tam gdzie nie trzeba. Na swoje usprawiedliwienie powiedziała: Wróg wrogiem, ale solidarność jajników musi być. On sam słysząc te słowa parsknął zduszonym śmiechem. Jego partner nie komentował. Gdy tylko wrócili Itachi zabrał czarnowłosą na przesłuchanie. Szybko zdali raport i udali się do swoich kwater. Spędził dobre pół godziny na kłótni z dziewczyną o to żeby udała się do pokoju medycznego opatrzyć rany. Ta mała wiedźma była uparta jak osioł i przeświadczona że kilka złamanych żeber nie jest groźne. W końcu Kakuzu sięgnął po większą artylerie i napuścił na dziewczynę Konan. Teraz zastępczyni lidera siedziała razem z jego partnerką w sali medycznej i opatrywała jej rany a on mógł na spokojnie poużalać się nad lustrem.

Był zdołowany i nie wiedział co ma robić. W czasie tej misji uświadomił sobie kilka rzeczy z którymi nie mógł się przecież pogodzić. Najlepiej było by się odciąć całkowicie od Sharon i o wszystkim zapomnieć lecz było to nie możliwe. Postanowił ignorować to swoje jedno cholerne serce bijące mu w klatce piersiowej i zaufać mózgowi. Choć ten też był ostatnio przeciw niemu. Przejdzie mu, nie jest przecież jakimś zasmarkanym, niedoświadczonym gnojkiem aby sobie z tym nie poradzić. Wiedział że jeśli ulegnie to czeka go jedynie ból i odrzucenie. A on jest już za stary na takie rzeczy. Po prostu będzie ją ignorować bardziej niż zwykle.

Wzmocniony w swoich postanowieniach sięgnął po ręcznik. Gdy tylko jego palce natrafiły na jakiś materiał, przysunął go do twarzy. Natychmiast poczuł dziwnie znajomy i przyjemny zapach. Otworzył oczy i zobaczył że trzyma w dłoni czarną koszulkę. Natychmiast odsunął ją od twarzy na długość ramienia. Ignorowanie jej będzie trudne jeśli nadal wszędzie będzie zostawiać swoje rzeczy. Trzymał w dłoni jedną z jej koszulek. Jedną z tych przydużych z którymi nigdy się nie rozstawała. Poczuł głupią ochotę przysunięcia materiału jeszcze raz do twarzy. Przeklinając pod nosem wrzucił ubranie do kosza na pranie. Włożył na siebie jedną z szarych koszulek zasłaniających plecy, które nosił w bazie. Spojrzał w kierunku znienawidzonej maski i kaptura. Po co on się w ogóle chowa ze swoją twarzą. Wiecznie jej ukrywać nie będzie, a w końcu ta wiedźma go zobaczy bez niej. I co właściwie obchodziła go jej opinia. Żwawym krokiem ruszył do wyjścia z łazienki. Najwyżej nazwie mnie potworem i nie będzie chciała mnie znać a co dopiero na mnie spojrzeć, ale przecież mam to gdzieś... Obrócił się na pięcie i sięgnął po nakrycie twarzy. Pomstując na samego siebie wyszedł z łazienki.

Kakuzu "Bez wartości" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz