Skała zamiast serc

2.1K 150 29
                                    

-Co masz na myśli mówiąc że nie czujesz rąk!? -Wydarł się Hidan. 

-To co mówię, debilu! -Odwarknął mu Kakuzu.

Najchętniej to by go zdzielił w ten szary łeb, ale niestety ręce odmówiły mu posłuszeństwa. Nie mógł wykonać nimi najdrobniejszego ruchu. Tylko lekko palcami poruszyć, choć to też stawało się coraz trudniejsze. Najdziwniejsze było to że paraliż pojawił się nagle, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia i objawu. Tak po prostu w jednej chwili nie może unieść ręki. Był wściekły. Sharon podeszła do nich szybkim krokiem, odpychając lekko Hidana na bok aby nie przeszkadzał. Ten warknął coś na nią wściekle, ale go zignorowała.

-Nie możesz nimi ruszyć? -Spytała poważnie.

-Mam jeszcze raz wszystko powtarzać? -Spytał poirytowany.

Dziewczyna zacisnęła lekko wargi i wyciągnęła swoją rękę. Uchwyciła go delikatnie za dłoń i ścisnęła.

-Czujesz coś? 

-Nie. -A szczerze chciał by poczuć jej gładką dłoń na swojej skórze.

Wbiła mu lekko paznokcie.

-A teraz? 

-Nic. 

-Cholera.

Pięknie ujęta sytuacja. Przyciągnęła go do siebie na co on zmarszczył brwi. Stała za blisko. Nie znosił gdy była tak blisko. Zbyt wiele odczuć na raz. Nie patrząc na jego wyraz twarzy zaczęła uważnie lustrować mu ramiona. Błądziła palcami po jego skórze szukając ran, a on nic nie czuł. Nie wiedział czy ma za to dziękować czy kląć. Miała takie zgrabne dłonie. Jej oczy śmigały we wszystkie strony. W końcu natrafiła na drobną rankę, z której wpłynęło kilka kropel krwi. Z tarła ją palcami i przyjrzała się uważnie szkarłatnej substancji. Zmarszczyła brwi, dla niego wyglądało to na zwyczajną krew. Podsunęła sobie ją lekko pod nos i powąchała. Natychmiast na jej twarzy pojawił się grymas obrzydzenia i zaczęła energicznie wycierać rękę w spodnie, krzywiąc się przy tym.

-Ma aż tak przeterminowaną krew? -Zaśmiał się Hidan. 

-To nie jest krew. -Odpowiedziała mu. -To trucizna. 

-Jaka znowu trucizna? -Spytał Kakuzu. 

-Dobra, przesadziłam. -Mruknęła dziewczyna zakładając ręce na piersi. -To substancja paraliżująca. Tojad czerwony, w wyglądzie do złudzenia przypomina krew, ale śmierdzi jak padlina. Nie rób takiej miny, bo nie umrzesz od tego. 

-A mogę wiedzieć jakim cudem zatrułem się tym cholerstwem? -Spytał wściekły.

-Oberwałeś igłami. -Spojrzała mu prosto w oczy.

Faktycznie, teraz pamiętał jak zignorował te drobne rany, które w jego mniemaniu były całkowicie niegroźne. Krew która w praktyce nie miała prawa z nich kapać. Skrzywił się. Idiotę za mnie.

-Ale czemu zadziałało to dopiero teraz, a nie po tym jak oberwałem? -Zadał nurtujące go pytanie.

-Znam ten rodzaj toksyny. -Mruknęła. -Potrzebuje dużo czasu aby zaabsorbować się do organizmu, ale jest za to bardzo skuteczna. Doku nigdzie się nie spieszyło. Był pewien że wygra, więc czekał sobie jak nas sparaliżuje i będzie mógł powycinać nam wnętrzności. 

-Zjeb. -Zawyrokował Hidan. 

-Nie większy od ciebie. -Posłała mu zimny uśmiech. 

-Dobra, a kiedy ten paraliż zejdzie? -Kakuzu wolał się wszystkiego dowiedzieć zanim tamci zaczną skakać sobie do gardeł. 

Kakuzu "Bez wartości" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz