-Sztuka jest wartościowa um!
-Popieram Deidare.
-Ja pierdole, przecież ta wasza pojebana sztuka jest całkiem inna!
-Zgadzam się że sztuka jej najcenniejszą wartością w życiu, a nie że te wybuchy to jakiekolwiek arcydzieło.
-Ej a niby te twoje laleczki coś znaczą hm?
-Wartość to religia, kurwy!
-Raczej pieniądze.
Kłótnia pomiędzy czterema członkami Akatsuki trwała w najlepsze. Wszyscy siedzieli w pokoju narad na prośbę Peina. Ale niestety lider się spóźniał więc zawrzała dyskusja o to co jest najbardziej wartościowe w życiu. Zaczął oczywiście Deidara chwaląc się swoją sztuką. Kłóciło się głównie dwóch artystów przeciw braciom zombie. Reszta patrzyła na ten dramat z odległości.
-Niby czemu pieniądze? -Spytał wściekły Sasori.
-Ponieważ one są wiecznie i tylko ich można być pewnym. Każda rzecz ma swoją cenę.
-Gówno prawda. -Powiedział cichy dźwięczny głos.
Wszystkie głowy skierowały się w stronę głosu. Sharon przez cały ten czas nie zwracała na nich uwagi. Siedziała razem z Konna i rozmawiała na jakiś temat. Zapewne coś babskiego. Teraz po raz pierwszy skierowała słowa do nich i nawet na nich nie patrzyła. Kakuzu zmarszczył brwi. Od około tygodnia się z nią użera. Na jej szczęście w większości przypadków nie wchodzi mu w drogę. Widywał ją tylko gdy zamierzał iść spać i na posiłkach. W tym drugim przypadku musiał zmienić porę przychodzenia do kuchni bo za cel ustawił sobie nie pokazywanie jej twarzy. Tak to szwendała się po bazie i poznawała nowe kąty, czasami trenując. Dawno nie zamienił z nią więcej niż dwa zdania.
-Niby czemu ma to być nie prawdą? -Spytał.
Dziewczyna w końcu na niego spojrzała. Jej złoto błękitne oczy błyszczały w świetle lamp. Pomimo to że nigdy z nią nie rozmawiał i nie przebywał, to często przyłapywał się na tym że szukał jej oczu.
-Pieniądze nie są wieczne i nie każda rzecz ma swoją cenę. -Powiedziała sucho.
-A masz coś do poparcia tych słów?
Teraz spojrzenia wszystkich były skierowane na dwójkę lokatorów. Ta kłótnia była o wiele ciekawsza od poprzedniej. Szczególnie patrząc na ich charaktery. Konan patrzyła zmartwiona na przyjaciółkę. Polubiła ją ale wolała by żeby nie wdawała się w kłótnie grożące śmiercią. Skarbnik potrafił postawić na swoim. Dziewczyna uśmiechnęła się krzywo. Oczy pozostały zimne.
-Znałam człowieka który miał wszystko. Był władcą urodzajnych ziem. Był królem. Jak wiemy królowie mają wielki majątek. Nigdy miało mu nie zabraknąć pieniędzy. Wystarczyła jedna noc aby stracił wszystko i pozostał z niczym. Jednego dnia był królem a drugiego jedyne co mógł zrobić to żebrać.
Kakuzu zamilkł pod takim argumentem. Coś mu nie pasowało.
-Co było powodem jego upadku? -Spytał ostrożnie.
-Śmieszna sprawa. -Powiedziała z uśmiechem. -Ale stracił majątek bo nie zabił jednej osoby którą powinien.
-Głupie wytłumaczenie. -Stwierdził.
-Oi, Sharon, a według ciebie, co ma największą wartość w życiu hm? -Deidara spoglądał na nią z drugiego końca sali.
Dziewczyna przez chwilę milczała z kamiennym wyrazem twarzy. Po chwili parsknęła śmiechem.
-W życiu nie ma czegoś takiego jak wartości.
-Co masz na myśli? -Pierwszy raz głos zabrał Kisame.
CZYTASZ
Kakuzu "Bez wartości"
FanfictionNowy członek organizacji może sprawić wiele kłopotów, ale czy tylko? Co się stanie jeśli losy dziewczyny splotą się z losami łowcy o pięciu sercach? Czy ktoś kto umarł za życia ma szansę na miłość? W końcu ludzie powinni uczyć się na swoich błędach...