Smak szczęścia

1.5K 113 31
                                    

Gnali przed siebie, klucząc między drzewami. Musieli przyśpieszyć tępa. Ich walką zainteresowali się shinobi z pobliskiej wioski i wysłali zwiad. Cóż, nic dziwnego. To tornado cieni i płomienie buchające kilka metrów w górę, było widać z daleka. Mieli farta że tamci tak długo zwlekali. Teraz żadne z nich nie miało ochoty na walkę. Jak na jeden dzień, to już swoje przeżyli. Oczywiście byli już poza ich zasięgiem, ale woleli nie ryzykować. Zatrzymali się dobre kilkanaście kilometrów dalej, w jakimś zagajniku. Kirame okazał się świetnym przewodnikiem, znającym wszystkie skróty. Mapę musiał mieć chyba wykutą na pamięć. Podczas biegu nikt się nie odzywał. Po co, skoro trzeba było skupić się na poruszaniu nogami i oddychaniu. Oczywiście każdy też wiedział że w najbliższym czasie muszą sobie uciąć sporą pogawędkę. Jakoś nikt specjalnie zadowolony z tego faktu nie był.

W końcu chłopak zatrzymał się i odetchnął. Zerknął na swoją, nadal nieprzytomną siostrę i mimowolnie się uśmiechnął. Teraz wyglądała jak aniołek. Co z tego że jej ubranie było zachlapane krwią obcych ludzi? Taka praca. Powieki lekko się poruszyły, czyli o czymś śni albo myśli. W takim wypadku zbyt szybko się nie obudzi. Z westchnieniem podszedł do jakiegoś zwalonego pnia i usiadł, opierając się o niego plecami. Kobietę ułożył na ziemi, tak aby jej głowa leżała na jego kolanach. Upewnił się że wszystko w porządku. Czy oddycha, ma stabilny puls i tak dalej. Powinno być wszystko w porządku, ale na co kusić los? Gdy w końcu upewnił się że z Sharon wszystko gra, łaskawie zerknął na dwójkę mężczyzn, czekających kilka metrów dalej. Stali sztywno w miejscu, przenosząc ciężar z nogi na nogę. Najwyraźniej nie wiedzieli co mają robić. Wywrócił teatralnie oczami i spojrzał na nich z politowaniem. To jest niby najgroźniejsza organizacja świata?

-Będziecie tam tak stać, puki nie zapuścicie korzeni, czy może sobie siądziecie? -Spytał spokojnie.

-Żebym ja tobie kopniaka nie zapuścił. -Mruknął Hidan, ale powoli się do niego zbliżył.

Kakuzu także ruszył się z miejsca. Przez dłuższą chwilę patrzył w podejrzliwe oczy chłopaka, aż w końcu usiadł obok niego. Szarowłosy zajął miejsce po jego prawej stronie i co jakiś czas zerkał na dziewczynę. Zapanowała krępująca cisza. Kirame jeździł badawczym wzrokiem od jednego do drugiego. Nie wiedział czego się po nich spodziewać. W końcu byli świadkami, tego czegoś. Nadal nie znalazł dla tego odpowiedniej nazwy. Widzieli jak jego siostra straciła kontrolę i do tego ich trochę uszkodziła. Przecież sam widział że ten dryblas musiał wyrywać jakiemuś kolesiom serca, bo jego własne musiały zostać zniszczone. Mentalnie obstawiał że to nie wróg je zniszczył. Tamci wszyscy ludzie byli za słabi aby tego dokonać. Słaby to on nie był. Jeszcze jak się doda fakt, że przebywał w środku tej bariery cieni... Oj, zdecydowanie mogą być ciupkę źli na Sharon. Dlatego wolał zachować dystans i ostrożność. Jej nie da skrzywdzić. Nie chciał przechodzić przez to wszytko jeszcze raz. Zbyt wiele razy widział reakcję takich ludzi. Starszy z mężczyzn patrzył na niego chwilę, zmęczonym wzrokiem. Najwyraźniej domyślał na jaki tor zbaczają jego przemyślenia. Nie wykonał jednak żadnego ruchu agresji, co można było brać za dobrą monetę. Po przedłużającej się ciszy, sięgnął ręką w stronę kobiety. Błękitnooki spiął mięśnie na wypadek gdyby musiał interweniować, ale się przeliczył. Mężczyzna sięgnął do jej twarzy i pogładził włosy, przy okazji strzepując niesforny kosmyk z jej czoła. W normalnych warunkach Kirame już by na niego warknął, ale teraz czuł że nie wypada. Nie gdy myślał że facet będzie na nią wściekły.

-Wszystko z nią w porządku? -Spytał Kakuzu tym swoim zachrypniętym głosem.

-Pyta o to facet którego prawie zabiła. -Zakpił chłopak. -Naprawdę cie to interesuje?

-Mój kolega zapytał czy wszystko z nią w porządku. -Warknął Hidan zakładając ręce na piersi. -I całkiem zajebiście by było gdybyś łaskawie udzielił odpowiedzi.

Kakuzu "Bez wartości" Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz