Rozdział 1

20.5K 747 1.5K
                                    

Weszłam do domu jak najciszej się dało. Po cichu zdjęłam buty, przeszłam przez hol i kiedy już miałam wchodzić po schodach na górę, głos z kuchni mnie zatrzymał.

-Czy masz mi coś do powiedzenia? - spytała z wyrzutem moja rodzicielka. Westchnęłam tylko kierując się w jej stronę.

-Na dworze jest ciepło, gdyż mamy połowę maja, a za jakieś półtora miesiąca zaczną się...

-Dobrze wiesz, że nie o to mi chodzi Megan. Kolejna dwójka z matemtyki? Naprawdę nie mogłaś się nauczyć na ten sprawdzian?

-Dwója to nie jedynka przynajmniej - podniosłam dwa kciuki w górę, aby pokazać mamie jakie są plusy mojej oceny.

Kobieta tylko pokiwała głową z bezsilności. Obeszła wyspę w kuchni i podeszła do mnie. Wystawiła rękę przed siebie, w moim kierunku. Nie za bardzo wiedząc o co jej chodzi, posłałam jej pytające spojrzenie.

-Kluczyki - powiedziała wskazując wzrokiem swoją dłoń.

-Słucham?

-Daj mi swoje kluczyki od samochodu. Pamiętasz jaka była umowa? Ty nie dostajesz dwójki, ja nie dostaje twoich kluczyków od samochodu.

-Mamusiu, to był ostatni raz, obiecuję - złożyłam ręce i spojrzałam na nią maślanymi oczami, co w moim wykonaniu się sprawdza, ale nie wiem czy tym razem również.

-Dwa tygodnie temu obiecywałaś mi to samo. Jeszcze na dodatek pan Sparks do ciebie przychodził na korepetycje. Co ja mu teraz powiem, że byłaś zbyt leniwa, żeby się nauczyć? - czyli jednak nie zadziałało.

Wiedziałam, że z nią nie wygram. Nasze potyczki słowne zawsze kończą sie jej wygraną, więc to by nie miało najmniejszego sensu, gdybym dalej to ciągnęła.

Oddałam mojej matce kluczyki i z westchnieniem zaczęłam się kierować na górę. Jeszcze raz spojrzałam na moją rodzicielkę.

Była piękna. Jej blond włosy opadały kaskadami na ramiona. Świetnie kontrastowały z niebieskimi oczami, które posiadała. Była wysoka i szczupła.

Gdybym miała tyle samo, samozaparcia co ona, już dawno bym wyglądała podobnie. Jednak ja uwielbiam słodycze, a moja rodzicielka nie bardzo. Nie udaję się to może również dlatego, iż moja mama chodzi na aerobik. A ja, jak to ja, nie uprawiam żadnego sportu.

Chyba, że chodzenie po jedzenie do lodówki to sport, wtedy jestem mistrzynią olimpijską.

* * *

Wstałam rano, a raczej poczłapałam do toalety. Przejrzałam się w lustrze. Zazwyczaj nie brałam tego do siebie, gdy ludzie mówili, że nie wyglądam jak dziecko mojej mamy. Miałam brązowe włosy, a ona blond. Jej błękitne oczy były przeciwieństwem moich czekoladowych. Ona była szczupła, a ja, no cóż, miałam krągłości tam gdzie powinnam. Jedyne co chyba odziedziczyłam po mojej mamie to wzrost. Mierzyłam aż metr siedemdziesiąt.

Wyszłam z toalety i podeszłam do fotela stojącego na małym dywaniku. Wzięłam z niego mój czarny plecak z wyszytą na środku złotą gwiazdą.

W kuchni siedziała moja mama, wraz z moją siostrą - Amandą.

Amanda była zupełnym przeciwieństwem mnie. Była ciemną blondynką, o niebieskich oczach, które odziedziczyła po naszej matce. Tak jak ja, była wysoka, ale szczupła.

Przywitałam się z nimi, a następnie wsypałam czekoladowe płatki do miseczki i zalałam je mlekiem. Porozmawiałam chwilę z nimi, a następnie poszłam do łazienki. Wyszłam z niej po chwili i skierowałam się do przystawki. Włożyłam białe tenisówki i jeszcze raz obejrzałam się w lustrze, jednak na swój widok wyszłam z domu.

Meet meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz