Rozdział 13

11.2K 445 830
                                    

-Zgiń, Cassadia! - krzyknęłam, rzucając popcornem w telewizor.

Był piątkowy wieczór, więc postanowiłam, że spędzę go z telewizorem. Znalazłam przypadkowy serial, który zaczęłam oglądać, przejadając popcorn. Leżałam na kanapie z włączoną lampką. Mamy nie było, ponieważ wyszła na randkę z Ericiem. Amanda pojechała do koleżanki na nocowanie, a ja jako człowiek aspołeczny, zostałam w domu.

W pewnym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. Normalnie bym ich nie otworzyła, ale osoba, która przed nimi stała, miała chyba za ciężki palec, ponieważ dzwonek rozbrzmiewał w domu bez przerwy.

Westchnęłam i poszłam do drzwi. Musiałam zaświecić światła, ponieważ potknęłam się parę razy. Wielkim zaskoczeniem było dla mnie to, że za drzwiami stał Braden.

-Braden?

-Megan - powiedział z powagą, unosząc lewą brew do góry. Parsknęłam śmiechem, gdy to zobaczyłam. Wyglądał, jak pajac.

-Co tu robisz? - spytałam, dalej się uśmiechając.

-Stoję? - wzruszył ramionami.

-Poważnie? Nie zauważyłam - przewróciłam oczami - chodzi mi o to, co robisz w piątek wieczorem w moim domu?

-Mam do ciebie prośbę - odparł, po czym wepchał się do mojego domu. Zdjął buty i przeszedł do salonu.

-Tak, możesz wejść - powiedziałam z ironią - jaką masz prośbę do mnie? Mam ci pomóc się zabić? Z chęcią pociągnę za spust.

Chłopak spojrzał na mnie ironicznie. Czyli żarcik był nie na miejscu?

-Dobra, do rzeczy - usiadł na kanapie - mam jutro randkę z Jessicą.

-A ja ci jestem potrzebna, bo...?

-Obchodzimy miesięcznicę, więc chciałem kupić jej jakiś prezent, ale nie wiem jaki.

Westchnęłam, po czym usiadłam na fotelu.

-I prosisz o radę mnie? Dziewczynę, która kompletnie nie jest sentymentalna i nie kupuję nikomu prezentów?

-Miałem nadzieję, że mi pomożesz - wzruszył ramionami.

Skąd ja mam wiedzieć, co on ma kupić Jess. Ta dziewczyna jest bipolarna. Raz podoba jej się wszystko co czarne, a za innym razem preferuje tylko różowe rzeczy. Nie wiem też, czy wolałaby dostać biżuterię, a może jakieś akcesoria.

-Chyba ci nie pomogę. Znam ją tyle lat, ale na pytanie co by chciała dostać, ci nie odpowiem.

-Megan, proszę - złożył ręce i spojrzał na mnie błagalnie.

Megan, nie pomagaj mu. Raz prawie cię utopił, innym razem wywołał u ciebie reakcję alergiczną. Nie możesz.

-Dobra.

I tyle z mojej asertywności.

-To jedziemy do galerii - wstał z kanapy i optrzepał niewidzialny kurz.

On naprawdę chcę jechać na zakupy o siódmej wieczorem? Nawet nie jestem gotowa, aby gdziekolwiek wyjść. Włosy mam związane w byle jaki kucyk. Siwe dresy nie nadają się do wyjścia, a za duża koszulka w kolorze bordo, jest wygnieciona bardziej niż kiedykolwiek. Jednym słowem wyglądam, jak kupa.

-Że teraz? - spytałam kpiąco.

-Czym szybciej, tym lepiej - pokazał kciuk w górę i poszedł do przystawki. Ten człowiek doprowadza mnie do szału.

-Pójdę się przebrać - nie czekając na reakcję chłopaka, pobiegłam na górę.

W pokoju od razu zabrałam się za ubranie czegoś stosownego. Padło na szarą bluzę i czarne jeansy. Ubrałam się i rozczesałam włosy. Lekko się podkręciły, przez koka, którego nosiłam pół dnia. Zeszłam na dół, po drodze zabierając mój telefon. Razem z Bradenem wyszliśmy z domu.

Meet meOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz