Rozdział 9

198 16 0
                                    

HOODIE

Zgodnie z poleceniem Maskiego weszliśmy do budynku z nadzieją, że znajdziemy tam jakiekolwiek informacje, które powiedzą nam, gdzie mogą znajdować się nasi zaginieni towarzysze. Pożar zostawił po sobie w tym miejscu wyraźne ślady. Na pierwszy rzut oka nie mogliśmy nic dostrzec, więc wzięliśmy się najpierw za przeszukiwanie parteru. Nie zajęło nam to dużo czasu ze względu na to, że praktycznie wszystko zostało strawione przez ogień. Nic nie mówiąc, weszliśmy po schodach na piętro, gdzie już nie było tak kolorowo.

- Pusto, pusto, pusto - mówił Jeff, po kolei sprawdzając pokoje - i w łazience też pusto.

- A ten pokój - wskazałem palcem w stronę uchylonych do połowy drzwi.

- Sprawdźmy - powiedział, po czym poszedł w ich stronę. Otworzył je całkiem, a na jego twarz wpłynął uśmiech. Dobrze wiedziałem co to oznacza, toteż bez zastanowienia wszedłem do pomieszczenia.

- Co tu się stało? - zapytałem, widząc kompletny bałagan. Pokój jako jedyny ocalał z całego domu. Książki zapewne stojące jeszcze niedawno na półce spadły na ziemię podobnie jak brudny koc z łóżka. Na małym biurku leżały porozrzucane kredki, długopisy i kartki, którym postanowił się przyjrzeć mój towarzysz. Mnie natomiast zainteresował jeden z kątów pokoju, gdzie widniały ślady, jakby coś tu wybuchło. Podszedłem do osmalonej ściany i przejechałem po niej palcem. Ślady były ewidentnie świeże.

- Patrz! - krzyknął Jeff, wymachując w powietrzu jedną z kartek. Szybkim ruchem wyrwałem mu ją z ręki i zacząłem analizować jej treść.

~ Doprawdy nie spodziewałam się, że kiedyś będę do tego zmuszona, Mam nadzieję, że wiadomość ta nie trafi do Kamikadze lub jednego z jego sługusów. Jeśli znajdzie to, któraś z creepypast mam nadzieję, że to przeczyta. Jeśli chcecie mnie znaleźć, wyskoczcie przez okno z tego pokoju. Jeśli będziecie wystarczająco sprytni, powinniście mnie odnaleźć. Na zachętę dodam, że mam waszego przyjaciela i w każdej chwili mogę go zabić ~

Kończąc, zacisnąłem usta w wąską kreskę. Czy ostatnie zdanie ma na celu nas sprowokować, czy raczej pospieszyć? Poza tym pisała zapewne o Tobym i ani słowem nie wspomniała o Jane. Czyżby to nie ona stała za jej porwaniem? Jeśli rzeczywiście to nie jej sprawka to kogo?

- Nie mamy chwili do stracenia - zakomunikowałem, podchodząc do ramy okna. Jeff przytaknął potwierdzająco głową. Zgodnie z poleceniem wyskoczyłem na dwór, a zaraz za mną mój współpracownik. Obaj zaczęliśmy rozglądać się za jakimiś wskazówkami bądź śladami, lecz nic szczególnie się nie wyróżniało. Nie wiem dokładnie ile to trwało, ale w pewnym momencie Jeff zawołał.

- Znalazłem!

- Co? - szybko do niego podbiegłam. Okazało się, że za jednym z krzaków została poprowadzona linia wyryta w ziemi najpewniej patykiem. Rzuciliśmy sobie porozumiewawcze spojrzenia i bez słowa zaczęliśmy biec wzdłuż niej, nie zastanawiając się, czy to przypadkiem nie jest jakaś pułapka. Najważniejsze było uratowanie przyjaciela i pokonanie tajemniczej dziewczyny.

- Jak myślisz, co stało się tam w pokoju? - zapytałem w pewnym, momencie chcąc przerwać ciszę.

- A co się miało stać? - zaciekawił się Jeff.

- Były tam ślady tak jakby po jakimś wybuchu, któremu towarzyszył ogień. Jednak ślady były dość nietypowe. Ściany miał zaledwie kilka małych pęknięć i były osmalone.

- To chyba normalne po pożarze - chłopak starał się ostudzić mój zapał, lecz byłem nieugięty.

- Ślady były świeże, maksymalnie sprzed pięciu godzin - powiedziałem.

- To zmienia całkiem postać rzeczy.

- Dokładnie. Już nie wiem co mam o tym sądzić. Może jakiś nowy rodzaj broni?

- Ja ci na to nie odpowiem - zakończył naszą krótką wymianę zdań. Resztę drogi przebiegliśmy w ciszy. W pewnym momencie linia się skończyła.

- Hę? Co teraz - zapytałem, rozglądając się po otoczeniu.

- Nie w... - Jeff nie dokończył. Spojrzałem w jego stronę zdziwiony.

- Co do... - wyszeptałem widząc unoszącego się ducha (podobnego do tych, których widzieliśmy wcześniej), lecz nie zdążyłem dokończyć, bowiem coś uderzyło mnie z dużą siłą w głowę. Upadłem, podpierając się rękami, lecz moje ciało nagle stało się zbyt ciężkie, przez co opadłem po krótkiej chwili twarzą na ziemię.

***

Krótko ze względu na to, że już skończył mi się wątki na ten rozdział ;) Ale nikt nie mówił, że rozdziały zawsze muszą być długie! ;P

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Krótko ze względu na to, że już skończył mi się wątki na ten rozdział ;) Ale nikt nie mówił, że rozdziały zawsze muszą być długie! ;P

Enigma [Z CREEPYPASTAMI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz