Rozdział 25

130 14 3
                                    

ENIGMA

Zanim zdążyłam popełnić duży błąd, udało mi się resztkami siły woli zatrzymać moją dłoń, tak że nie uderzyłam Marli. Za to uderzyłam siebie w twarz. Moja siostra obserwowała to zaskoczona, nie do końca rozumiejąc moją reakcję.

- Wszystko w porządku? - zapytała niepewnie, zmartwiona.

- Tak - wysiliłam się na uśmiech. - Po prostu dzisiejszy dzień nie był dla mnie łatwy - odpowiedziałam. - To tyle?

- Tak - mruknęła niezbyt przekonana.

- Więc jeśli mogłabyś już iść. Jestem zmęczona i chcę się wyspać - skłamałam. Naprawdę to miałam ochotę coś rozwalić, wyżyć się na czymś.

- Okej - powiedziała, po czym wstała i opuściła mój pokój.

Wreszcie zostałam sama. Wzięłam czym prędzej swoją katanę i wyskoczyłam przez okno na dwór. Wyciągnęłam ostrze z pochwy i przyzwałam oba moje demony na raz, upewniając się wcześniej, że nikt nie może mnie tu zobaczyć.

- Cześć - przywitał się zaniepokojony Felix, a Michiru milczała.

- Cześć - odpowiedziałam. - Wiecie co? - zagadnęłam. - Nie obchodzi mnie już mój plan "idealny" - zażartowałam sarkastycznie. - Chcę się po prostu czym prędzej stąd wynieść. Nawet jeśli będą mnie szukać i nie dadzą mi żyć przez jakiś czas. Im dłużej tu pozostanę, tym większe będzie prawdopodobieństwo mojej wczesnej śmierci - stwierdziłam.

- Jesteś pewna? Co będzie z twoją siostrą i Toby'm? - zapytał chłopak. Spojrzałam na niego zaskoczona.

- Czemu niby miałabym się o niego martwić? A co do mojej siostry to chyba zdążyła się tu zadomowić - przyznałam.

- Wydawało mi się, że go polubiłaś, bo on ciebie na pewno tak - wyjaśnił swoje pytanie.

- Nie wiem, nie obchodzi mnie to - oświadczyłam może nie do końca zgodnie z prawdą.

-Skoro tak mówisz... To jak planujesz się stąd wyrwać i kiedy? - zmienił szybko temat.

- Jutro, nocą. Raczej powinno to być łatwe, bo nikt mnie nie pilnuje - odpowiedziałam. - Poza tym wezwałam was tutaj, żeby się wyładować - dodałam. Nie musiałam mówić nic więcej, a w ręce Felixa już pojawiła się broń.

- Nie walczysz Michiru? W końcu masz okazję - zauważyłam. Kobieta spojrzała się na mnie, niezdecydowana.

- Chyba, jednak wolę was obserwować - odrzekła, opierając się o drzewo. Wzruszyłam ramionami.

- W takim razie zaczynamy - oznajmiłam, po czym zaatakowałam.

Tym razem nie dawałam demonowi forów. Byłam zdenerwowana i nawet przez myśl mi nie przeszło, że mogę się teraz hamować. Mimo to, brunet radził sobie naprawdę dobrze. Miał tym razem trochę mniej okazji do ataku i większą część walki tylko się bronił, jednak i tak sprawiało mu to widoczną radość. W pewnym momencie kompletnie dałam się pochłonąć. Musieliśmy walczyć już naprawdę długo, bo w pewnym momencie przerwała nam Michiru.

- Radzę ci iść już spać - oznajmiła. Spojrzałam na nią nieco otumaniona.

- Ach no tak. Pewnie jest już po północy - oszacowałam. - To do zobaczenia - pożegnałam się i schowałam katanę z powrotem do pochwy, sprawiając tym samym, że demony zniknęły. Wygramoliłam się na drzewo, a następnie z gałęzi wskoczyłam do pokoju. Dopiero, gdy położyłam się na łóżku, poczułam jak bardzo jestem zmęczona. Przykryłam się szczelnie kołdrą, by już po chwili zasnąć.

***

Następnego dnia, o dziwo wstałam dość wcześnie, wyspana i w dobrym nastroju. Może to przez to, że to mój ostatni dzień tutaj? Stanęłam jak zwykle przed szafą i już chciałam wziąć do ręki jakieś spodnie i bluzkę, lecz w rogu dostrzegłam prostą, szarą sukienkę do kolan.

Przecież to normalne, że dziewczyny ubierają sukienki. Jedyne co mnie zdziwiło to to, że ty się w nią ubrałaś.

Słowa Toby'ego mimowolnie przemknęły mi przez głowę. Od razu zaczęły mnie męczyć różne myśli.

"A może by tak go zaskoczyć?"

"Taka mała zmiana stylu nie zaszkodzi"

"To brzmi trochę jakbyś chciała się pewnemu komuś przypodobać"

"Nie rób sobie jaj. Co cię obchodzi zdanie innych?"

- Jestem idiotką - szepnęłam, po czym wraz z sukienką poszłam do łazienki.

Umyłam zęby, rozczesałam włosy, przebrałam się z piżamy, po czym postanowiłam wyjątkowo nie czekać, aż ktoś dostarczy mi śniadanie. Zeszłam do kuchni i odetchnęłam z ulgą, gdy okazała się być pusta. Chciałam zmyć się stąd jak najszybciej, więc wyjęłam pierwszy lepszy dżem i kromkę chleba, którą nim posmarowałam. Nie pokwapiłam się nawet, żeby zabrać talerz, tylko szybko wyszłam na dwór. Dzie zapowiadał się na ładny, ale chłodny. Całe szczęście mi to nie przeszkadzało. Usiadłam pod pierwszym lepszym drzewem w pomarańczowo-czerwonych liściach i zaczęłam jeść. Oczywiście po mojej głowie zaczęły krążyć myśli odnośnie ucieczki. Czy na pewno mi się uda? Gdzie pójdę? Czy będę potrafiła ot tak zapomnieć o...? O pewnych osobach...

- Co tu robisz? - usłyszałam w pewnym momencie. Jak się mogłam spodziewać, pytanie zadał Toby.

- Jem śniadanie. Nie widać? - odpowiedziałam lakonicznie.

- Ta... - speszył się. - Co cię dzisiaj nakłoniło do zrobienia sobie samej śniadania? - brunet zmienił szybko temat. - I do ubrania sukienki? - dodał nieco mniej pewnie, po otaksowaniu mnie wzrokiem. Niemal się zakrztusiłam słysząc go.

- "Wiedziałam, że lepiej będzie ubrać się tak jak zwykle. Głupia..." - zganiłam samą siebie w myślach.

- Nic - odrzekłam, kończąc kromkę. - Tak jakoś wyszło - stwierdziłam. Toby widocznie chciał nawiązać ze mną rozmowę, ale moje odpowiedzi i brak współpracy raczej mu nie pomagały. Stwierdziłam, więc, że nie będę już taka zła.

- Co tu robisz? - zapytałam.

- Ach, no tak! Szukałem cię, bo kazano mi przekazać ci, że dzisiaj odbędzie się twoja pierwsza misja - oznajmił. Mnie zamurowało.

- O której? - Starałam się, aby mój głos brzmiał normalnie.

- Chyba o dwudziestej drugiej mamy wyruszyć. Według planu, wszystko powinno nam zająć około trzech godzin - wyjaśnił mi chłopak.

Przełknęłam ślinę. Skoro tak to nie wiem czy uda mi się uciec. W moim planie zabraknie elementu dającego mi sporą przewagę, czyli faktu, że o mojej nieobecności zorientują się dopiero rano, gdy powinnam być już daleko od rezydencji.

- Masz przygotować sobie swoją broń, jakieś wygodne ubranie i maskę oczywiście - poinformował Toby. - Wiem, że nie chcesz zabijać, ale w innym przypadku to ty umrzesz - zmartwił się.

- Mówiłam ci już coś kiedyś. Nie przejmuj się mną, bo nie jesteś moją mamą, ani kimkolwiek innym kto mógłby to robić - odpowiedziałam tylko, po czym wstałam z ziemi i szybkim krokiem skierowałam się do swojego pokoju.

- "Czyżbym była zmuszona wrócić do swojego poprzedniego planu?"

- "Czyżbym była zmuszona wrócić do swojego poprzedniego planu?"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Hehe, no cóż... Lubię komplikować niektóre sprawy 😏
(i swoje życie ☺🔫)...

Enigma [Z CREEPYPASTAMI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz