Rozdział 29

101 14 2
                                    

ENIGMA

Będąc już w kanale wentylacyjnym zaczęłam się nim przemieszczać. Miejsca było nawet sporo, ale problem tkwił w tym, że nie mogłam wydać żadnego głośnego dźwięku, ponieważ rozniósłby się na dość sporą odległość i niemożliwe by było, żeby nikt tego nie usłyszał. Inni chcieli przeprowadzić tę misję w miarę na cicho. Zadanie nie polegało na wybiciu całej grupy, tylko na zabiciu kilku osób, które wtykają nos w nie swoje sprawy, więc twórca planu nie chciał nam go dodatkowo utrudniać i kazać się męczyć z całą bandą, która zbiegłaby się pewnie od razu, gdyby usłyszała coś niepokojącego. Oczywiście taką możliwość też przewidziano i każdy został poinstruowany co ma robić w takim wypadku. 

Z tego co mi powiedziano wiem, że mam zająć się pomocnikiem szefa. Oczywiście nie mam zamiaru nic mu robić. Poharatam go tylko trochę, aby wyglądało to tak, jakbym rzeczywiście starała się go zabić. Z tą myślą przemierzałam dalej wentylację, oczekując aż w końcu będę mogła się z niej wydostać. Co jak co, ale to nie jest najprzyjemniejsze miejsce. Pełno tu kurzu i pająków. Całe szczęście, trwało to jeszcze chwilę, zanim zobaczyłam przez kratę mój cel. Był to łysy mężczyzna z tatuażem na lewym barku. Budowa jego ciała była dość wątła jak na taką "organizację", ale podobno umiał doskonale posługiwać się bronią.

W tej chwili siedział przy biurku nad jakimiś papierami, zaciągając się co chwila dymem z papierosa, który trzymał w lewej ręce. Otaksowałam szybko wzrokiem kratkę oddzielającą mnie od niego. Wyglądała na starą i poluzowaną. Większość trzymających ją śrubek musiała już dawno wypaść, przez co mogłam łatwo ją wyciągnąć. Miałam szczęście i nie narobiłam przy tym żadnego wielkiego hałasu, a koleś pode mną musiał być zbyt skupiony, aby mnie usłyszeć. Dopiero kiedy zeskoczyłam na dół, spojrzał na mnie znad zapisanych, białych kartek.

- Kim jesteś i co tu robisz? - zapytał nieprzyjemnym tonem, wstając i odrazu biorąc do ręki pistolet. Wycelował nim we mnie.

Postanowiłam użyć swojej dawno niepraktykowanej metody i nie odzywając się, prowokować go do ataku. Trochę nie na rękę było mi, że do walki używa broni palnej, ponieważ jeśli kula nie przejdzie na wylot, będę musiała ją jakoś wyciągnąć i to w dodatku zanim mój organizm zdąży się zregenerować, co nie potrwa tak długo jak u normalnego człowieka.  Oczywiście to nie przeszkodzi mi w wykonaniu planu, tylko nieco go utrudni. 

- Jesteś tu sama? Co zamierasz zrobić? Będziesz ze mną walczyć? Czemu nie odpowiadasz? - Cały czas zadawał pytania. - Jeśli nie odejdziesz stąd po dobroci to inaczej porozmawiamy - ostrzegł, na co ja zbliżyłam się do niego o mały krok. 

- Nie zbliżaj się, bo strzelę - uprzedził podenerwowanym głosem. Mimo że zgrywał twardziela w środku musiał się bać. Można było to łatwo stwierdzić po głosie, drżących niemal niezauważalnie dłoniach i tym, że mocno zaciskał palce na rękojeści pistoletu. Podeszłam jeszcze kilka kroków do przodu. Mężczyzna już chciał strzelić i wtedy właśnie zerwałam się do przodu i wytrąciłam mu broń z ręki, odpychając go przy tym do tyłu. Upadł na podłogę. Normalnie po prostu uniknęłabym strzału, ale postanowiłam trzymać się planu, więc starałam się działać po cichu. Z tą myślą wyjęłam katanę z pochwy i skierowałam ją w stronę faceta. Udało mi się dostrzec jak przełyka ślinę. Nie spodobało mi się to. Czyżby uważał mnie za jakąś morderczynię? 

Mężczyzna wykorzystał chwilę mojej dezorientacji i wyciągnął z szuflady biurka kolejną broń. Była to dość duża maczeta z czarną rękojeścią i połyskującym ostrzem, niczym nie wyróżniająca się od innych. Rzucił się na mnie, lecz z łatwością ochroniłam się przed jego atakiem. Ten jednak niezłomnie, cały czas próbował mnie zadrasnąć. Rzeczywiście był dość silny, ale w walce taką bronią niezbyt dobrze mu szło. Zapewne, zazwyczaj w pojedynku posługiwał się czymś innym. Rzecz jasna, zadrasnęłam go kilka, a może kilkanaście, tak jakbym rzeczywiście chciała go zabić. Za każdym razem facet nieco spowalniał tempo walki, ale tylko na chwilę. Zaraz znów atakował z pełnią siły. Przyznam, że był naprawdę mocny, ale gdybym chciała go zabić, nie miałby ze mną żadnych szans.

Enigma [Z CREEPYPASTAMI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz