EPILOG

126 17 2
                                    

Nic nie dzieje się przez przypadek. Wszystko ma swój powód...

8 lat później

Biegli w zwartej grupie w stronę miasta. Został im powierzony tylko jeden cel. Odnaleźć i zabić obiekt, a dokładniej jakieś dziecko, którego obawiał się znajomy Slendermana. Rozumiecie to!? Przyjechali specjalnie z drugiego końca świata do Ameryki, bo ktoś nie potrafił sobie poradzić z bachorem!

- Podsumowując, nie wiemy dokładnie, w którym budynku mieszka, ani jak wygląda. Będziemy musieli się rozdzielić i zdać nieco na łut szczęścia - oznajmił dowódca operacji - Masky.

Mieli farta, ponieważ domy do przeszukania znajdowały się na obrzeżach i niemal mieszały się z drzewami. Dochodziło wczesne południe. Była środa, więc dorośli powinni być w pracy, a dzieci w przedszkolu lub szkole. Nie przeszkadzało to im, ponieważ robili tylko rozeznanie. Grupa zatrzymała się, gdy w zasięgu ich wzroku pojawiła się ulica i zadbane elewacje dwupiętrowych budynków.

- Nie ma znaczenia kto, gdzie idzie. Przeszukajmy najwięcej miejsc jak to tylko możliwe - zarządził dowodzący misją.

Natychmiast każdy rozbiegł się w swoją stronę, chcąc mieć już za sobą to zadanie. Toby za swój cel obrał dom z dużym ogrodem, w którym o tej porze roku rosła masa kwiatów. Mieniły się wieloma kolorami w słońcu, aż nie można było oderwać od nich wzroku. Oczywiście nawet nie próbował wchodzić przez drzwi, bo kto by zostawiał je otwarte pod swoją nieobecność. Całe szczęście, jedno z okien na parterze było otwarte. Szybko przedostał się przez nie do środka. Znalazł się w kuchni. Była urządzona nowocześnie, ale przyjemnie. W rogu średniej wielkości pomieszczenia mieścił się aneks kuchenny. Po środku stał duży, drewniany stół, a przy nim cztery krzesła. Ozdobiony był bukietem pomarańczowo-czerwonych tulipanów w przezroczystym  wazonie. Oprócz tego po pokoju były rozwieszone różnorakie ozdoby. Na zielonych ścianach wisiały ramki. Chłopak podszedł do jednej z nich i przyjrzał się jej. Zdjęcie włożone w nią przedstawiało dziewczynkę w wieku może sześciu lat. Miała długie blond włosy i jasną cerę. Trzymała w rękach dużego, pluszowego misia i uśmiechała się do kamery. Na koleknej fotografii ukazana była ta sama osoba, tym razem z jasnoniebieskim rowerem z doczepionymi tylnymi kółkami. Miał jedną poszlakę. Musiało mieszkać tu jakieś dziecko. Nie miał jednak pewności, bo zdjęcia mogły być zrobione bardzo dawno, albo przedstawiały dalszą rodzinę mieszkańców. W tym wypadku postanowił sprawdzić pozostałą część domu. Sprawdzał pokoje po kolei, ale na parterze nic już nie znalazł. Wyszedł więc po schodach wyżej. Były tu tylko trzy drzwi. Wybrał pierwsze lepsze i przez nie przeszedł. Zamarł. Na środku pokoju siedziała dziewczynka ze zdjęć i układała jakieś puzzle. Stracił ostrożność, bo myślał, że nikogo tu nie będzie. Popełnił głupi błąd. Słysząc otwierane drzwi, uniosła szybko swój ciekawski wzrok i skierowała go na chłopaka.

- Cześć - przywitała się jak z przyjacielem. W ogóle nie zaniepokoił ją fakt, że znajduje się sama w domu z nieznajomym, uzbrojonym w dwa toporki i w niecodziennym ubraniu. - Co tu robisz? Jak się nazywasz? - zapytała trochę przy tym sepleniąc.

- Hej, jestem Toby - zaczął improwizować - szukam kogoś niezwykłego w tym mieście - wyjaśnił. Całe szczęście, że było to tylko dziecko, bo doresłemu nikt by nie wcisnął takiego kitu.

- Naprawdę!? - Oczy dziewczynki zalśniły z ciekawości. - Jesteś poszukiwaczem talentów? - zgadywała.

- Yy... Tak dokładnie! - odpowiedział szybko. Ta mała osóbka bardzo ułatwiała mu kłamanie w tej chwili.

- Jestem Zosia. Mogę pokazać ci coś niezwykłego! - rozradowała się. Wstała na nogi i nim chłopak zdążył jakoś zareagować z jej rączek wydobył się zielony ogień. Znowu go zamurowało. Czyżby to właśnie jej poszukiwali? Chyba tak, w końcu jaki normalny człowiek potrafiłby coś takiego. Trochę żal mu się jej zrobiło, gdy pomyślał, że będą musieli zabić taką miłą, nieszkodliwą dziewczynkę. Jakim cudem ktoś mógł się jej obawiać?

Enigma [Z CREEPYPASTAMI]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz