Naprawdę dobrze nam się rozmawiało, nawet nie zauważyłam kiedy dotarliśmy do mojego domu. Richard ruszył truchtem w stronę hotelu, a ja odprowadzałam go wzrokiem póki nie zniknął z pola widzenia. Jednak zanim straciłam go z oczu on się odwrócił i pomachał przyjaźnie w moją stronę...
-Łucjo!! Czy ty jesteś przytomna!?? Nie, nie ma mowy byś miała dziś wcześniej kończyć !!
-Przecież to było ustalone już dawno! To jest po prostu nieetyczne to pogwałcenie praw pracownika!!
Moja szefowa postanowiła w dzień konkursu, że jednak nie mogę wcześniej skończyć, choć wszystko było załatwione już miesiąc temu. Ta stara jędza to po prostu potwór wcielony. Powinno się ja podać do rzecznika praw pracownika czy coś takiego jeśli istnieje. Kobieta ma za nic życie swoich"poddanych".
- Nie ma mowy!!Nigdzie nie idziesz musisz zostać na recepcji bo nie ma nikogo w zamian!!!
- Nie jestem jedyną pracownicą!! Na przyķład Marcin. On miał mnie zastąpić!!
-Marcinka boli głowa wziął wolne do końca dnia... biedaczysko...
Ten to się umie ustawić,jak to mówią paluszek i główka to szkolna wymówka. Szczególnie dobrze działa gdy ty masz słodką buźkę kochliwego nastolatka a twoja szefowa, to łasa krowa uwielbiająca młodych chłopaczków.
Miarka się przebrała. Tak, współpracownicy fajni, praca dobrze płatna, ale nie dam się poniżać!!! Wzięłam głęboki oddech i krzyknęłam:-Odchodzę! Nie dam się tak traktować durna, głupia krowo!!!
Kobieta chyba dostała szoku bo się nie odzywała,jedyne co, to wskazała palcem drzwi z czego z przyjemnością skorzystałam z hukiem je za sobą zatrzaskując.
Spakowałam swoje rzeczy zostawione na recepcji i szybko wyszłam na zewnątrz. Musiałam ochłonąć, bo we mnie się gotowało. Usiadłam na pobliskiej ławce głęboko wciągając powietrze. Usłyszałam niemieckie głosy. Spojrzałam w stronę hotelu. Cała kadra niemiecka wracała właśnie z porannego treningu. Przyglądałam się całej grupie wyszukując Tego jednego reprezentanta. Wodziłam wzrokiem po każdym z nich. Eisenbichler-nie, Wellinger-nie, tego nie znam, ale też-nie. Jest!Rozmawiał z trenerem żywo nad czymś dyskutując. Obserwowałam ich przez chwilę, gdy mój wzrok spotkał jego spojrzenie. Niemiec uśmiechnął się i pomachał w moją stronę. Parę sekund później skończył rozmowę ze swoim "szefem" i podszedł do mnie siadając obok.-Hej Łucja stało się coś?- zapytał, a w jego tonie można było wyczuć zatroskanie.
- Nie no co ty dlaczego miałoby się coś stać czemu tak myślisz?
-hmm...może dlatego,że siedzisz sama przed hotelem,cała czerwona, nerwowo kopiąc nogą dziurę w ścieżce?
- No dobra trafiłeś- zaśmiałam się- ta głupia krowa khm moja "kochana" szefowa postanowiła, że nasze ustalenia miesiąc temu są nie ważne i nie mogę wcześniej się urwać żeby zdążyć na konkurs. Więc się we mnie zagotowało i rzuciłam robotę. A teraz staram się uspokoić, ale chyba mi nie wychodzi.
- Nie martw się nie pierwsza praca i nie ostatnia na pewno znajdziesz następną.
- Nie martwię się,po prostu... po prostu jestem totalnie wkurzona. Choć może to i dobrze, to dobry czas żeby poszukać czegoś innego,branża hotelarska nie jest mi przeznaczona. To ciągłe uśmiechanie się i bycie uprzejmą non stop nie leży w mojej naturze.
- Zauważyłem- roześmiał się- ale skoro chcesz zmienić branżę to może skoki narciarskie?
- Mam zostać skoczkiem? Dzięki, ale jestem za stara, poza tym jeszcze chcę żyć.
- Masz rację na to jest już jakieś 15 lat za późno-powiedział lustrując mnie wzrokiem-ale miałem na myśli coś innego. Wiesz , poszukują gościa od planowania całych zawodów, kwalifikacji, treningów przed zawodami, takiego co będzie wszystkiego pilnował i rozwiązywał problemy organizacyjne.
- W FISie? To trzeba mieć znajomości, z ulicy nie biorą.
- Prawda, ale ty znasz mnie, a ja mogę coś szepnąć komu trzeba.
- Czy to nie nazywa się nepotyzm?
- Raczej zwykła przysługa koleżeńska. Z resztą ja tylko delikatnie zasugeruję kto nadaje się na to stanowisko. To co wchodzisz?
-Pewnie, czemu nie, taka szansa to jeden na milion.
-Super,przygotuj CV a ja dam Ci namiary gdzie to wysłać.
-Dzięki
- Nic jeszcze nie zrobiłem, ale nie ma za co. Właściwie skoro aktualnie jesteś bezrobotna to pojawisz się na zawodach?
- Oczywiście, będę stała w pierwszym rzędzie i z całych sił dopingowała Polaków a szczególnie Stocha by z Tobą wygrał.
- A gdzie tu wdzięczność?- Richard udał oburzenie-Ja oferuje Pani pomoc z pracą, a Pani tak się odwdzięcza? To nie kulturalne.
- Bo ja z natury jestem niekulturalna panie Freitag, ale ma Pan rację, dlatego będę Panu kibicowała by był pan drugi... no może trzeci, bo pierwsze dwa miejsca rezerwuję dla Polaków.
Oboje wybuchneliśmy śmiechem.Rozmawialiśmy o jakiś głupotach, aż nadszedł czas wyjazdu skoczków na skocznie. Każde z nas rozeszło się w przeciwnym kierunku. On do auta, ja w stronę centrum miasta.
Hejoo wszystkim😊jak ktoś tu jest oczywiście.Bo jest tu ktoś, prawda? Kolejny rozdział za nami, mam nadzieję,że jest ok.
Pozdrawiam
Cuusiowa🤗
CZYTASZ
The 'lucky' day // R.Freitag
FanfictionŁucja była niezwykle pechową dziewczyną. Katastrofy prześladowały ją na każdym kroku. Jednak gdyby nie one, nigdy nie poznałaby tylu ciekawych ludzi, w tym jednego bardzo bardzo szczególnego...