Minął już tydzień od konkursu w Zakopanem rozpoczynającym tegoroczny sezon. Jeszcze tego samego dnia wysłałam moje CV na adres email wskazany przez Niemca. Dwa dni później odbyłam wstępną rozmowę kwalifikacyjną przez skype'a. Takie to trochę mało formalne,ale moja przypuszczalna praca do najważniejszych nie należy więc pewnie powagę mogą sobie odpuścić.
Zresztą po usłyszeniu od rozmówcy znanego stwierdzenia: "odezwiemy się do Pani" mam chyba nikłe szanse na otrzymanie tej posadki.
Siedziałam właśnie na kanapie ze smakiem zjadając kolejną porcję ulubionych czekoladowych lodów przy okazji oglądając program o znanych XVIIIwiecznych morderstwach, gdy zadzwonił mój telefon. Teraz dzwonisz!? Teraz!? Zawsze w kulminacyjnym momencie ktoś musi przeszkadzać. Postanowiłam nie odbierać, sądząc, że to pewnie jeden z tych co sprzedaje garnki albo rozdaje darmowe zaproszenia na badania dla osób 50+. Jednak telefon nie przestawał dzwonić, więc leniwie ruszyłam się z kanapy sięgając po urządzenie.
- Halo?- Dzień Dobry dzwonię w sprawie Pani aplikacji na stanowisko menadżera ds.planowania- odezwał się niski głos mówiący po angielsku jednak z silnie nie angielskim akcentem trudnym do zdefiniowania.
Czyżby dzwonią z FISu!? Dostanę tę robotę, będę sobie podróżować i zwiedzać?! Uspokuj się, spokojnie jeszcze nic nie wiadomo może...
- Chciałbym Panią poinformować iż została Pani przyjęta na okres próbny.
TAAAAAK!! Udało się!! Mam tę pracę!!W duchu już świętowałam, ale musiałam się uspokoić, trzeba przecież zachowywać się profesjonalnie. Wzięłam głęboki wdech i...
- Halo jest tam Pani ,halo Halo??
Tak, znowu zamiast się odezwać do rozmówcy przeprowadzałam wnikliwą analizę sytuacji w swojej głowie.
-Przepraszam najmocniej, coś przetrwało połączenie-skłamałam- to kiedy mogę zaczynać?
*
- Halooo?-usłyszałam znany głos w słuchawce.
- Cześć człowieku, który zabrał pierwsze miejsce Stochowi w Zakopanem i podpadł niemiłosiernie polskim kibicom a w szczególności jednemu z nich.
- O Łucja zmieniłaś numer telefonu? Nie wyświetliłaś mi się.
- Nie, ten co zawsze, pewnie jest coś nie tak z twoim telefonem, ale to nieistotne... rozmawiasz właśnie z menadżerem ds planowania. Co prawda na razie to okres próbny, ale zawsze to coś. Chciałam Ci podziękować, bo bez twojej "protekcji" nie miałabym żadnych szans.
- Nie musiałem praktycznie nic robić. Inni kandydaci to głównie łysi faceci po pięćdziesiątce i nudne kobiety z nadwagą,więc twoja konkurencja nie była zbyt silna.
- Czy ty właśnie próbujesz umniejszyć mój sukces? Radzę nie próbuj się ze mnie nabijać bo teraz posiadam potężną broń w ręce.
- Tak? A jakąż To?
- Terminarz Panie Freitag, terminarz. Tak Ci poustawiam próbne skoki na skoczni przed zawodami, że się nie pozbierasz.
W słuchawce usłyszałam serdeczny wybuch śmiechu, który także mi się udzielił.
- To kiedy się widzimy?- Już na następnych zawodach w Oberstdorfie. Będę tam kilka dni wcześniej żeby dowiedzieć się co i jak. Wiesz może dlaczego tak im się śpieszyło żeby znależć kogoś na to stanowisko?
- Sezon się zaczął, a oni organizacyjnie są daleko w tyle. Z czterech pracowników w ciągu tygodnia ostał się jeden.
- Co się stało, epidemia czy co?
- Jedna spadła ze schodów i leży cała w gipsie, drugi się zwolnił i wyruszył w podróż dookoła świata, trzeci został wywalony ze względu na alkoholizm. Dokładniej przyszedł do pracy nawalony jak świnia i postanowił zostać skoczkiem. W ostatniej chwili ściągneli go z belki, bo już składał się do startu.
-Biedak jeszcze by sobie coś zrobił...
- O niego się nie martwię, jak ktoś pijany to nic mu się nie stanie. Tylko biedny Tande został bez kombinezonu.
-Hmmm?
- Bo nasz bohater wcisnął się w jego strój. Chociaż wcisnął to i tak za mało powiedziane. Połowa szwów rozeszła się od razu, druga część przy wsiadaniu na belkę. Wszyscy mieliśmy niezły ubaw tylko Daniel stał zrozpaczony patrząc z przerażeniem na jego wyczyny. Natomiast Andi zareagował całkowicie odwrotnie. Biegał, krzyczał i przeklinał.
-Wellinger?
- No bo wiesz do skakania trzeba mieć narty...
-Facet zabrał jego narty!?
- I kask i gogle...zostawił tylko rękawice, widocznie nie pasowały mu do całości.
- Masz to może nagrane?
- Oczywiście, że mam, takiej okazji nie można zmarnować- wszystko nagrane w HD.
- A ten mężczyzna co z nim teraz?
W odpowiedzi usłyszałam tylko jakieś głosy dobiegające z drugiej strony. Następnie padło kilka niezrozumiałych słów po czym nasza rozmowa została przerwana.
Uznałam, że nie będę się narzucać, może to coś ważnego, najwyżej sam oddzwoni...
*
Nadszedł dzień wyjazdu do Oberstdorfu.Cała szczęśliwa i podekscytowana sprawdzałam czy aby na pewno wszystko co potrzebne znajduje się w mojej walizce. Pomimo radości jaka mnie ogarniała, mogłabym zasnąć na stojąco. Wczorajszy wieczór (a i część nocy) spędziłam z Luśką na plotkowaniu i zajadaniu się pizzą. Dziewczyna bardzo cieszyła się moją nową posadą. Musiałam jej obiecać, że znajdę jakieś zajęcie i dla niej. Luśka mogłaby i sprzątać toi toi byleby tylko być jak najbliżej swoich idoli. Zdecydowanie dla zdrowia psychicznego jak i fizycznego skoczków jednak lepiej by Luśka najbliższy kontakt z nimi miała przez barierki. Najlepiej takie z drutem kolczastym i pod napięciem. Jest moją najlepszą kumpelą, ale czasem puszczają jej hamulce i wtedy nikt jej nie powstrzyma. Szczególnie, że to bardzo sprytne i pomysłowe stworzenie ślepo dążące po trupach do celu.
Z na wpół zamkniętymi oczami ruszyłam na dworzec kolejowy w drodze do Krakowa. Witaj przygodo!Cześć,miło mi tu kogoś gościć😊 Nie wiem co napisać w tym miejscu więc po prostu:
Pozdrawiam i mam nadzieję,że do zobaczenia😄
ps.Puchar świata w opowiadaniu nie zgadza się z prawdziwym choć pewnie jakieś oryginalne wydarzenia się tu znajdą. Jak mi będzie pasowało😉
CZYTASZ
The 'lucky' day // R.Freitag
FanfictionŁucja była niezwykle pechową dziewczyną. Katastrofy prześladowały ją na każdym kroku. Jednak gdyby nie one, nigdy nie poznałaby tylu ciekawych ludzi, w tym jednego bardzo bardzo szczególnego...