seventh

239 11 2
                                    

Gdy wysiedliśmy z windy przywitał nas dźwięk gromkich oklasków. Okazało się, że moje wyczyny na wyciągu nie przeszły bez echa. Spojrzałam w dół. Tak,z tej perspektywy wszystko było widać jak na dłoni. Zarumieniłam się lekko przy okazji w głowie intensywnie analizując czy aby na pewno swoim zachowaniem na wyciągu nie wystawiłam się na pośmiewisko.

- Witamy w elitarnym klubie!!- zawołał ktoś z kąta. Spojrzałam w tamtą stronę. Z brzegu siedział wyraźnie rozbawiony Johansson. Posłałam mu pytające spojrzenie na co Norweg oznajmił:

- To słynny wyciąg. Nie jesteś pierwsza, która na nim utknęła. Można powiedzieć, że nawet jesteś jednym ze szczęśliwców, jak ja,bo tym co utkneli podobno przynosi to wielkiego farta w przyszłości.

- Tak tak tłumacz to sobie jak chcesz, ale nikt nie zapomni twoich ostatnich wybryków gdy za wszelką cenę próbowałeś ruszyć tą maszynę- wyszczerzył się do Johanssona Forfang.

- Ja?!?! A kto prawie się wtedy popłakał?? Nie zaprzeczysz,w końcu jechałeś ze mną a ja wszystko nagrałem- odgryzł się Norweg.

Forfang przyłożył koledze z drużyny przyjacielskiego kuksańca w żebra a ten nie pozostając dłużny zaczął tarmosić włosy "przeciwnika".

- Oni tak mogą i do końca dnia-szepnął mi do ucha Tande, obok którego usiadłam, na co zareagowałam rozbawieniem.

- To kto jest jeszcze tym "elitarnym" członkiem?- zwróciłam się Daniela

- Ooo lista jest długa- po czym zaczął wymieniać- z najdłuższym stażem jest  nasz weteran-Kasai-on już należał do klubu kiedy części z nas nawet nie było w planie.

- No nie przesadzaj taki stary nie jestem-odparł Japończyk przy okazji mierząc go wzrokiem.

- Przecież wiek to tylko numerek szczególnie w twoim przypadku -"dziadku"- odrzekł Norweg akcentując ostatnie słowo,po czym obaj skoczkowie wybuchneli gromkim śmiechem.

-Kontynuując- zaczął Tande gdy zdołał ochłonąć- także Fannemel, Geiger,Kraft, Żyła, cały klan Prevców-wymieniał Norweg a każdy wspomniany skoczek kłaniał się teatralnie- a i nasz kochany rekordzista.Panie,Panowie Richard Freitag!!- wygłosił z patosem wskazując na Niemca.
Richi wstał, z szelmowskim uśmiechem obrócił się wokół własnej osi i nisko się ukłonił po czym odparł:

- Tak,oto ja,całe sześć razy utknąłem na tym cholerstwie, średnio raz na każdych zawodach w Oberstdorfie. Gdyby teoria Johanssona o farcie była prawdziwa to powinienem juz dawno wygrać conajmniej Kryształową Kulę.Masz jednak duże szanse pobić ten rekord bo jak widać nie próżnujesz w tym względzie- zwrócił się do mnie zalotnie mrugając rzęsami.
Na ten widok prawie zachłysnełam się gorącą herbatą, którą właśnie dostałam od Wellingera.

- Weź sobie ten "chwalebny" tytuł. Mnie wystarczy już tych przygód na dziś.- odparłam gdy zdołałam się uspokoić.- Zresztą po tych wszystkich wpadkach z wyciągiem nadal z niego korzystasz? No bo wiesz kiedyś jeszcze utkniesz na dobre i będą Cię musieli ściągać strażacy.

- Ten wyciąg ewidentnie mnie nie lubi, ale wycwaniłem się. Zawsze jeżdżę z kimś bo wtedy jakimś trafem ta maszyna nigdy się nie zatrzymuje. No w ekstremalnych sytuacjach, jak na przykład w zeszłym roku, po prostu wchodzę na pieszo.

- Co się stało w zeszłym roku?

- Poprzednie zawody tutaj były szczególnie wyjątkowe. Dwa razy pod rząd utknąłem,raz w drodze na trening i raz na kwalifikacje.  Postanowiłem nie ryzykować i na zawody wszedłem na piechotę i tyle...

- I tyle!? Człowieku, gdy wdrapałeś się na górę czerwony jak burak,byłeś tak wkurzony, że nawet Hofer nie potrafił Cię uspokoić. Wiesz, że w akcie desperacji zagroził swoim występem byle tylko naprawili ten wyciąg?- do rozmowy dołączył Wellinger.

- I jak się skończyło?- spytałam wyraźnie zaciekawiona.

- Schuster dał mu do zrozumienia w kilku niecenzuralnych słowach by się nie wygłupiał i zapierdzielał na wieżę. A Richi potulnie jak baranek i z podkulonyn ogonem udał się na górę. Kto jak kto, ale nasz trener potrafi wzbudzić postrach w Rysiu.

Mina Freitaga mówiła wszystko. Niemiec zagotował się ze złości a jego dłoń mimowolnie ścisnęła się w pięść. Ohoho ktoś tu trafił w jego czuły punkt. Widząc coraz więcej iskierek w oczach Niemca postanowiłam zareagować zmieniając temat:

- O jeny, ale wieje, nie wiem czy uda się przeprowadzić ten dzisiejszy trening. Szkoda bo z chęcią bym was zobaczyła w akcji chłopaki- uśmiechnęłam się głupkowato. Tak, jedyny pomysł jaki wpadł mi do głowy  na odwrócenie ich uwagi była rozmowa o pogodzie. Niezbyt oryginalne,wiem, ale podziałało. Oboje spojrzeli na mnie dziwnie jak gdyby patrzyli na osobę niespełna rozumu po czym faktycznie z ich ust popłynął  potok skarg na pogodę . Odetchnęłam z ulgą. Pomysł głupi, ale skuteczny. No bo któż nie lubi rozmawiać o pogodzie? To temat lekarstwo na każdą niezręczną sytuację. Wiem, polecam,sprawdzony osobiście niezliczoną ilość razy.

Przez następne pół godziny sączyłam powoli herbatę, która zdążyła całkowicie wystygnąć, przysłuchując się rozmowom prowadzonym przez różnych skoczków. Przy okazji dyskutowałam z Freitagiem o wyższości Nudossi nad Nutellą, do czego zawzięcie próbował mnie przekonać. Pochłonięta rozmową nie zauważyłam, kiedy zbliżyliśmy się do siebie tak,że nasze kolana  stykały sie ze sobą a twarzy nie dzieliła odległość nawet 15 centymetrów. Pewnie to wina gwaru jaki panował w pomieszczeniu, jednak dzięki temu miałam okazję przyjrzeć się bliżej jego oczom, które w dziwny sposób mnie hipnotyzowały...

I znowu ja😁Temu,kto tu dotarł dziękuję i mam nadzieję,że choć troszkę się spodobało.

Ps.do wiatru: Wietrze miej się na baczności i nie waż się majstrować przy konkursie na dużej skoczni bo pamiętaj- wiem gdzie mieszkasz😉

The 'lucky' day // R.FreitagOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz