3. Pies Obronny

2.7K 173 39
                                    

Syriusz przez chwilę był nieobecny myślami. Czuł go. Czuł tego podłego zdrajcę, szczura, zgubę jego przyjaciół - Peter'a Pettigrew. 

A więc, jego były przyjaciel  jest u niejakiego Rona, przyjaciela jego syna chrzestnego. Nagle oprzytomniał. 

Harry.

Rozejrzał się. Nie było go w pokoju. Jak mógł pozwolić na to, by wyszedł?!

Podbiegł do drzwi - zamknięte. Oczywiście. 

Syriusz uśmiechnął się w duchu - młody działa jak Huncwot.

Szybko się opanował. Harry wyszedł w środku nocy, by spotkać się z jakąś tajemniczą osobą. Jeszcze tego, by brakowało, by zabił go jakiś Śmierciożerca.

Black zmienił się w człowieka, przy czym ledwo utrzymał się na nogach. Dawno już odzwyczaił się od tej wersji siebie. Gdy już poczuł się lepiej, otworzył drzwi i zszedł powoli na dół. Nie mógł się nadziwić porządkowi, jaki był w domu. Wszystko równo ułożone, cały czas na swoim miejscu. Nigdzie nie było widać kurzu, ani żadnego włosa. 

Ogarnij się Black! - skarcił się w myślach.

Wybiegł z domu jak najszybciej. Zmienił się w Łape i ruszył pędem w stronę dwóch osób trzymających się za dłonie. Jednym z nich był Harry. A drugim...

NA MERLINA! 

Syriusz przyśpieszył. Skoczył na mężczyznę w chwili, gdy uścisk dłoni zaświecił krwistym światłem.

Obalił go na ziemię i przemienił się w człowieka. Wyrwał nieprzytomnemu chrześniakowi, różdżkę z ręki i wycelował w osobę w czerni.

Syriusz Black znał go aż za dobrze. Był to Lucyfer. Ten sam Lucyfer, którego matka zapraszała na te wszystkie śniadanka, obiadki, podwieczorki i kolacyjki. Ten sam, który podpisywał te swoje marne umowy z jego ojcem. Ten sam, który chciał wciągnąć w to jego brata.

- Black. - uśmiechnął się Diabeł. - Kopę lat.

- Jak śmiałeś?! - krzyknął Łapa. - To jest dziecko

- Ty też byłeś dzieckiem...

- TO NIE JA PODPISAŁEM PAKT! TO MOJA GŁUPIA MATKA! JAK ŚMIESZ ROBIĆ TO HARRY'EMU?!

- Chciał. - powiedział krótko Lucyfer.

- Co? - spytał wybity z tropu Black.

- Chciał umowy. 

- Co mu obiecałeś?! - warknął Syriusz.

- Rodzinę. - rzekł Diabeł.

- James i Lily nie żyją. - powiedział Black. - Jak śmiałeś go tak okłamać?! Wiesz dobrze, że dla rodziny, by zrobił wszystko!

- Diabeł nigdy nie kłamie. Myślisz, że kto wsadził Ci pomysł, do tego pustego łba, by uciec z Azkabanu? A, wiesz pewnie, że mam NIEOGRANICZONĄ moc. Mogę zabijać, tworzyć...

- Nie zrobisz tego. - przerwał mu, pogardliwie Syriusz. - Nic z tego nie masz.

- Mam jego szczęście. - zaśmiał się Lucyfer. - A teraz radziłbym Ci wziąć go do domu, bo się przeziębi. Wiesz, leży na zimnym asfalcie.

Łapa spojrzał na chrześniaka, gdy chciał powiedzieć coś Lucyferowi, tego już nie było. 

Machnął krótko różdżką i Harry uniósł się w powietrzu.

Po chwili był w pokoju chrześniaka i położył go do łóżka. Zdjął mu okulary z oczu i odłożył je na szafkę. Odgarnął mu włosy, które wpadły na czoło.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo przypominasz Rogacza. - powiedział do siebie Black. - I nawet nie wiesz, jaką głupotę zrobiłeś. 

Przez chwile myślał co powiedzieć.

- Szkoda, że nigdy ich nie poznasz. Lily i James byli wspaniałymi ludźmi. A to przez jedną osobę. Możesz być spokojny, znajdę tego zdrajcę i zabiję. Śpij dobrze, Harry.

                                                                                 ✶ ✶ ✶    

Wybrańca obudził wrzask. 

- POTTER!

Harry aż podskoczył. Spojrzał na zegarek i przełknął głośno ślinę.

8:00.

Wyskoczył z łóżka i ubrał się w prędkości błyskawicy. Gdy chciał wybiec, spotkał zaciekawione spojrzenie Łapy.

- Zostań tu i cokolwiek, by się nie działo, nie wychodź. - powiedział Potter.

Nie wybaczyłby sobie, gdyby jego pupilowi coś się stało. A wiedział, że Wuj jest na skraju wytrzymałości ze swoimi nerwami.

Wybiegł z pokoju i ruszył na parter. Wuj Vernon stał w kuchni. 

- Co robiłeś?! CZEMU ŚNIADANIA NIE WIDZĘ?!

- S-spałem. - odparł cicho chłopak.

- To po co spałeś? - warknął Vernon.

Chłopak nie odpowiedział.

To trwało moment. Dłoń Wuja zaciśnięta w pięść i przyłączenie jej do twarzy Harry'ego. 

Chłopak pod siłą uderzenia, poleciał do przedpokoju i walnął w ścianę. Czuł metaliczny smak w ustach. Czuł jak z głowy cieknie mu gęsta ciecz. Czuł jak plecy bolą go niesłychanie. Obrócił głowę w stronę schodów. Wtedy go zobaczył. Łapa. Ale nie taki jakiego znał. Temu oczy świeciły na czerwono.

                                                                                 ✶ ✶ ✶    

Widział to. Widział jak jego chrześniak przelatuje przez próg kuchni i ląduję na ścianie. Czuł złość. Był wściekły. Czuł zapach krwi. Zbiegł po schodach, mijając chłopaka i rzucił się jednym susem na grubasa. Wbił swoje ostre, jak brzytwa zęby w jego skórę. Czuł jego kości. Czuł smak krwi. Nagle znalazł się w powietrzu. A po chwili na dworze. 

Został wyrzucony przez okno. 

Zmienił się w człowieka i wyjął z swojej szaty różdżkę Harry'ego, którą schował wczoraj w nocy do kieszeni. Machnął nią i znalazł się w domu z powrotem w swojej animagicznej formie.

- WYPAD! - ryknął Dursley i kopnął zwierzę. 

Syriusz zrobił unik i rzucił się z zębami na jego brzuch. Po chwili grubas leżał nieprzytomny, a Black został wyrzucony na dwór. Zostawił różdżkę Potter'owi. Nie wiedział jak. Wiedział, że chłopak ją ma. 

Po pięciu minutach przyjechała karetka i zabrała Vernon'a Dursley'a do szpitala. 

Łapa oglądał to z krzaków. 

Wiedział jedno. 

Nie pozwoli by jego chrześniak żył z tymi ludźmi. 

A, by temu zapobiec potrzebuje różdżki. A tak się składa, że jedna osoba wisi mu przysługę. 

Czas odwiedzić Narcyzę Malfoy. 

Prawda Jest Kłamstwem [BRAK KONTYNUACJI]Where stories live. Discover now