20. Nie Masz Nic Przeciwko?

1.5K 104 13
                                    

Pierwszy rozdział od KWIETNIA XD też was kocham

                                                                                       ✶ ✶ ✶          

Syriusz niewinny. 

Ta informacja powaliła Harry'ego na łopatki. Cała ich trójka (Draco, Syriusz, Harry) była niewinna.

Najważniejsze - to nie przez Syriusza rodzice Harry'go nie żyją! Okazało się, że zdrajcą Potter'ów była inna osoba. Niejaki Peter Pettigrew, którego Ministerstwo zapewniło pojmać jak najszybciej. Minister dał Syriuszowi posadę w Biurze Aurorów (pod naciskiem Rufusa) za godną stawkę. A Harry, Draco i Roy trafili z powrotem pod mury Hogwartu. Roy miał zostać przydzielony do jednego z Domów szkoły. Harry stawiał na Gryfów, a Malfoy na Ślizgonów.

- Walczy jak lew. - stwierdził Potter, gdy wchodzili do zamku. 

- Czyli jak tchórz? - poprawił go blondyn. - Jest bardziej sprytny, niż gryfowaty. 

- Gryfowaty?

- Głupi. - wyjaśnił z uśmieszkiem Draco. 

- Wal się. - mruknął Harry i uderzył przyjaciela w ramie.

Weszli do zamku. Potter poczuł magię szkoły już przy bramie, lecz gdy przeszedł przez drzwi, o mało nie upadł.

- Co jest? - zaniepokoił się Roy, podtrzymując chłopaka. 

- Muszę stąd wyjść. - sapnął chłopak. - Czuję całą aurę magiczną budynku...To przesila moje ciało... 

Harry zaczął słabnąć, a obraz w jego oczach rozmazywał się.

- Wynieśmy go. - polecił Draco i chwycił Gryfona pod ramię, naśladując Roy'a. Ruszyli szybkim krokiem, nosząc przyjaciela i wydostali się poza mury zamku. Doszli aż do Bijącej Wierzby, gdy Harry się obudził.

- Dobrze się czujesz? - spytał sceptycznie Rosier. 

- Lepiej. - potwierdził Wybraniec, dziękując kiwnięciem głowy, za posadzenie go na trawie. - Muszę posiedzieć...

- Powiadomić Syriusza? - zagaił blondyn.

- Nie, spanikowałby. - westchnął Potter, opierając się o magiczne drzewo, które Roy zneutralizował. - Od jakiegoś czasu czuję magię w okół siebie. Będzie dobrze.

Chłopcy usiedli obok przyjaciela i wpatrywali się przed siebie, oglądając zamek. Budynek wznosił się majestatycznie na wiekowej glebie. Siedzieli tak przez dobrą godzinę, po czym stało się wiele rzeczy na raz. 

Bijąca Wierzba uruchomiła się i uderzyła jedną ze swoich gałęzi wprost w Harry'ego, odrzucając go tym samym w dal. Draco zniknął. Dosłownie. A Roy zmienił się w kruka i zaczął latać wokół drzewa jak oszalały. Wybraniec, który czuł, że parę kości ma złamanych, podniósł się powoli i spojrzał w stronę wierzby (z małej litery, bo mówię o gatunku drzewa). Od razu zauważył trzy postacie w czarnych płaszczach, celujących w animaga na niebie. Ptak po chwili został trafiony zaklęciem i spadł wprost w ręce Śmierciojada. Czarnoksiężnicy aportowali się z cichym odgłosem pęknięcia.  Chłopiec-Który-Przeżył nie wierzył własnym oczom.

Jego przyjaciele zostali porwani.

                                                                                     ✶ ✶ ✶        

Nie wiedział dokładnie, co robi. Szedł szybkim krokiem przed siebie, uważając na uczniów, którzy zdziwieni na niego spoglądali. Paru Ślizgonów chciało podłożyć mu nogę, lecz ten ich brutalnie odepchnął i ruszył w głąb lochów. Otworzył szybko najmniej lubiane przez niego drzwi i wszedł do gabinetu. Severus spojrzał na niego swoim typowym spojrzeniem, które mieszało zaciekawienie, złość i obojętność. 

- Roy i Draco zostali porwani. - wysapał Potter. Mistrz Eliksirów zerwał się na nogi i chwycił za różdżkę.

- Śmierciożercy? - spytał krótko. Gdy chłopak kiwnął głową, dodał: - Prowadź. 

Harry zaprowadził biegiem profesora do Bijącej Wierzby (było to dla niego trudne, bo czuł jak krew, zalewa mu organizm). Sev dotknął ziemi, jakby sprawdzając, czy ta jest ciepła i zamknął oczy.

- Chcesz tam iść? - zagaił poważnie. - Mogę wezwać aurorów.

- To moi przyjaciele. - oznajmił czarnowłosy młodzik. - Oczywiście, że idę. Zna pan miejsce? 

- Obawiam się, że tak. - przyznał Śmierciożerca. - Ale to nie wróży nic dobrego...

                                                                                     ✶ ✶ ✶        

Jak za sprawą Zmieniacza Czasu nastała noc. 

Na niedużym cmentarzu zebrała się garstka osób, która ustawiła się wokół kotła z wodą. Dwójka mężczyzn w maskach trzymała dwóch chłopców, którzy mieli związane ręce i byli nieprzytomni. Grubszy z grupki podszedł do nich i poprawiając uchwyt na nożu w dłoni, rozciął im przedramienia, ścierając ich krew na swoją dłoń. Wlał czerwony płyn do kotła, po czym podszedł do jednego z grobów. Rozsadził płytę nagrobną zaklęciem, schylił się do trumny i wyjął z niej parę kości. Wrzucił je do kociołka i uśmiechnął się. 

- To nasz czas! - krzyknął do zebranych. - Czas rewolucji! Jesteście gotowi na powrót Pana?! 

- TAK! - odpowiedzieli Śmierciożercy.

- Jesteście gotowi na czas świetności Śmierciożerców?! 

- TAK!

- Zrobimy to?!

- TAK! TAK! TAK! 

Glizdogon schylił się po zawiniątko, które leżało na ziemi i podniósł je wysoko w górę. Na cichym do tej pory cmentarzu nastały wiwaty. 

- Czekamy jeszcze na jedną osobę i zaczynamy przedstawienie! - zaśmiał się Peter i położył zawiniątko na ziemi. 

Nie wiedział, że za jego plecami stoi chłopak z różdżką idealnie wycelowaną w jego plecy. 

- Jesteś zabawny, Harry. - rzekł do siebie Pettigrew. - Myślisz, że ty i Severus zaskoczycie zorganizowanych Śmierciożerców? Panowie?....

Wybraniec poczuł, że w jego plecy coś zostaje wbite. Glizdogon zrobił krok do przodu, pozwalając chłopakowi paść na kolana. Młodzieniec upadł, a mężczyzna wyjął brutalnie sztylet z jego pleców. Odwrócił się i wrzucił ostrze do kociołka.

- Z KRWI WROGÓW! - krzyknął Peter i spojrzał w dno garnka. Schylił się ponownie po "dziecko" na glebie i włożył je delikatnie do mikstury. - Z KOŚCI OJCA I CIAŁA SYNA! - zrobił pauzę i chwycił inny sztylet. Odciął sobie lewą dłoń, jakby to była drobnostka i wrzucił ją do wody. - Z CZĄSTKI SŁUGI! 

Z kotła zaczęła wypływać krwista piana. Po chwili wyszedł z niej szkielet. Na kościach pojawiało się powoli ludzkie mięso wraz z organami. Krwistą masę zaczęła obrastać biała skóra. Postać zrobiła parę kroków, wychodząc tym samym z kotła.

Harry nie musiał wiedzieć, kto to jest, żeby POCZUĆ kim nieznajomy jest.

- Voldemort... - kaszlnął Potter i wypluł własną krew. 

Czarnoksiężnik rozprostował kości i wyciągnął rękę, wzywając swoją różdżkę, która po chwili wyleciała z kieszeni Glizdogona i spoczęła w jego dłoni. 

- Wyśmienicie. - uśmiechnął się jadowicie i spojrzał na Harry'ego. - Mam nadzieję, że nie będziesz miał nic przeciwko, jeśli ogłoszę to światu?  

Po czym zaśmiał się i wycelował różdżkę w niebo, co uczynili również inni Śmierciożercy. Mroczne Znaki po chwili latały po całym nieboskłonie Anglii

                                                                                       ✶ ✶ ✶          

Nie było rozdziału przedwczoraj bo jestem chory i nie miałem jak :((

Nie muszę mówić kiedy rozdział co nie?

Oczywiste że niebawem

Prawda Jest Kłamstwem [BRAK KONTYNUACJI]Where stories live. Discover now