Chapter 2

5.1K 317 84
                                    

Drzwi się otworzyły, a blask fleszy zaślepił Louisowi oczy. Usłyszał za sobą, jedynie puste powodzenia i wyszedł z samochodu. Rozejrzał się po tłumie, a na jego ustach znalazł się wymuszony i nijaki usmirch, a wszyscy zaczęli krzyczeć zrobić zdjęcia, czy wolał go do siebie. Pomschsl parę razy i zdecydowanym krokiem ruszył wzdłuż czerwonego dywanu patrząc na każdego z wyższością.

Harry i Haylee szybko przenieśli swój wzrok na drzwi wejściowe, gdzie miał zaraz przechodzić znany model. Przyjaciele od zawsze obserwowali go jedynie w magazynach, ale nigdy nie spodziewaliby się, że zobaczą go na własne oczy. Na jego twarzy jednak nie było widać szerokiego uśmiechu, tylko pewien grymas pokazujący jak bardzo był bogaty i to stanowczo się nie podobało Harry'emu. Jednak miał w sobie coś, że w pewien sposób chciałby go poznać ale nic z tego nie wyjdzie, bo jest zbyt nieśmiały aby zagadać pierwszy do kogoś z wyższej klasy. Szedł jak prawdziwa diwa biznesu i jakby nie zwracał uwagi na nagrywające go kamery. Musiał mieć bardzo wysoką samoocenę. Błękitne i mroźne spojrzenie Louisa zatrzymało się na moment na Harrym, dlatego zastygł w miejscu oblany czerwonym rumieńcem, a Haylee jak głupia machała mu aby ją zauważył i robiła setki zdjęć.
Louis kiwnął głową w stronę dziewczyny, która wyglądała jakby była chora i bruneta. Następnie odwracając się plecami i ustawił się, aby mogli porobić zdjęcia. Nadal nie zmienił swojego zimnego wyrazu twarzy, jego wzrok był pusty gdy patrzył na fotoreporterow. Nic nowego. Nie minęła nawet minuta a spokojnym krokiem ruszył w stronę wejścia na wielką sale, gdzie miał spotkać się z Zaynem.

- Chodź!- mruknęła podekscytowana przyjaciółka i pociągnęła Harry'ego w stronę sali, gdzie poszedł przystojny model.

Zajęli swoje miejsca, praktycznie na przodzie, a po sali rozbiegał się już dźwięk głośnej, pokazowej muzyki. Gdy Louis spojrzał na nich, Harry nie dostrzegł w jego wyrazie twarzy żadnych emocji i trochę go to zdziwiło. Większość znanych osób, kiedy stoi przed światłami i kamerami jest szczęśliwa i pełna życia... a on? On był niczym robot, idzie bo musi pokazać kim jest.
Rozejrzał się po pomieszczeniu, opierając się o ścianę, a w jego dłoni znalazł się kieliszek wina. Spojrzał na mulata obok i uniósł brew.

-Co się stało, że musisz się napić, aż tak? - zapytał, trochę przesmiewvzym tonem. On również był modelem, ale nie był wyprawy z emocji, raczej miły i kulturalny.

-Dużo - burknął pomijająco - ludzie zaczynają się zbierać. Twój ojciec cię obserwuje. co planujecie? - zapytał, ponieważ dobrze wiedział jak niektóre ich plany sie kończą, a ro było pewne, że on coś wymyślił.

-Nic, nie wiem czy dojdzie do czegokolwiek.

- Panowie zaraz wychodzą, zapraszam za dwie minuty - mruknęła stylistka, wyjmując z kieszeni wszelkiego rodzaju pędzle, a następnie odeszła w stronę innych modeli, aby ich odpowiednio przygotować.

- Spodobał ci się, huh?- zaśmiał się Harry w stronę przyjaciółki, a ta szturchnęła go w ramię.

- Tobie też.- odpowiedziała i ułożyła się wygodniej na swoim czarnym krześle.

Zajęli miejsce zaraz na przodzie, a Louis oparł się wygodnie o fotel. Nie był modelem wybiegowym, nie czuł sie wtedy najlepiej. Ułożył dłoń na udzie i obserwował wszystko jak światła się zmieniają, artysta wchodzi na scenę, muzyka zaczyna grać i pierwszy model otwiera pokaz.
Reflektory skierowały się na pierwszą osobę i szczerze, Harry nawet nie miał pojęcia kim ona była. Znał z tego wszystkiego jedynie Louisa i jakiegoś jeszcze jednego modela. Jego przyjaciółka była bardziej ogarnięta w tych spawach, bo miała zdecydowanie za dużo wolnego czasu i chęci. Brunet stukał nogą w rytm dudniącej muzyki i obserwował ruchy ludzi, którzy również oglądali pokaz. Setki fotografów i osobistości, ale on wcale nie czuł się spłoszony, póki siedział wtopiony w tłum z kimś bliskim.
Po ogłoszeniu przerwy Louis bez słowa wstał i ruszył w stronę tylnego wyjścia. Musiał zapalić. I to były jego jedyne myśli, już nawet nie własna kolekcja, z której był dumny jak z żadnej innej. Wyjął papierosy z kieszeni i opierając się o brudny murek zapalił papierosa, zsciagajac się nim po chwili.

- Duszno tu - stwierdził Harry i wstał na moment.
- Wybierasz się gdzieś?- zapytała dziewczyna obok, a szatyn tylko przytaknął i wystrzelił w stronę wyjścia niczym torpeda.

Szarpnął za klamkę głównego wejścia i westchnął czując, jak jeszcze bardziej kręci mu się w głowie. Były zamknięte, a on był bliski omdleniu. Zauważył kolejne drzwi na końcu fioletowego korytarza, dlatego rozejrzał się ostrożnie i podbiegł do nich. Na szczęście były otwarte i Harry szybko wyszedł, oddychając spokojniej świeżym chłodnym powietrzem. Było ciemno i nie do końca wiedział gdzie się znajduje, ale stwierdził, że pójdzie szybko do sklepu po coś porządnego do picia. Ruszył w prawo, a po drugiej stronie znalazł się jakiś kolczasty drut, prawdopodobnie od tarasu klubu. Jego nos szybko podrażnił dym papierosowy, dlatego spojrzał w jego źródło i w zamazanym obrazie przez kraty zauważył tego modela- Louisa palącego okropne fajki.

- O w mordę - wycedził, a gdy przystojny szatyn na niego spojrzał szybko się speszył i zacisnął usta w wąską linie, ruszając dalej.

-Nie radzę tam iść - powiedział odchrzakajac I zaciągnął się kolejny raz, po chwili wydmuchujac powietrze w górę. Ta okolica nie jest bezpieczna, zdecydowanie nie.

Styles przełknął dość głośno ślinę i z powrotem zatrzymał swoje spojrzenie na mężczyźnie. Nie do końca widział go całego w tym słabym świetle, ale napewno zauważył jego zarys kości policzkowych, które raz po raz zaciągały się papierosem. Chciał odpowiedzieć, ale nie do końca wiedział co i nie miał pojęcia gdzie ma iść, żeby kupić ten głupi sok, czy poprostu wodę.

- W takim razie gdzie znajdę w tej okolicy jakiś bezpieczny sklep?- mruknął w jego stronę czując się niczym małpa w zoo, spoglądając na niego przez kraty.

- W środku masz automaty - powiedział gąszac papierosa butem. - Napewno są bezpieczniejsze niż cała ta okolica - podnisol na niego w końcu wzrok, ale nie ruszył sie ani trochę, lusterujac jego sylwetkę.

- Dziękuje - burknął Harry i obrócił się niepewnie w stronę, z której przyszedł i posłał Louisowi niepewny uśmiech wdzięczności mając nadzieje, że jeszcze kiedyś go spotka.

Kiwnął głową, patrząc jak się oddala. Nie miał ochoty tam wracać. Ludzie co chwilę robili mu zdjęcia, co chwilę ktoś zagadywali, miał już powoli dość I jedyne o czym marzył do klub z Zaynem.

We were too young | Larry StylinsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz