Haylee ściągnęła brwi, czując się winna, ponieważ ona jako jedyna wiedziała o wszystkim. O chorobie, a także jego pracy, czy uczuciach. Była zbyt silnie związana z tą rodziną, aby to ukrywać.
- On... Udaje związek z Louisem Tomlinsonem i dostaje za to pieniądze - powiedziała załamana blondynka dobrze wiedząc, że Harry nie będzie w stanie nic z siebie wycisnąć.
- To nie do końca jest tak...- zaskomlał, nie mogąc tłumić w sobie emocje i poczuł, jak żołądek mu się ściska ze stresu. Anne wcale nie miała o tym wiedzieć, a to przecież dopiero początek tego co się u niego działo po kryjomu.
- Kim jest Louis Tomlinson i po co to robisz? - zapytała poważni, patrząc na swojego syna z kompletną wyższością i opanowaniem.
Harry zmartwił się momentalnie i zauważył, że w jego oczach zaczynają gromadzić się łzy. Wiedział, że kłamanie nic tu nie da i to chyba pora na wyznanie prawdy.
- Jest modelem.- przełknął ślinę, próbując zachować spokój i spojrzał na Haylee, która martwiła się dwa razy bardziej niż on sam.- Przespał się z jakąś kobietą i będzie miał z nią dziecko, dlatego muszę udawać, że jestem z nim w związku, aby nikt się nie domyślił. Mało tego, dostaje od niego wystarczająco pieniędzy na odkupienie wszystkiego, czego potrzebujemy.
- Ale ty go kochasz, Hazz, to nie jest jakaś tam zwykła ustawka. Prawda? - przerwała przyjaciółka, widząc w nim jedynie miłość do Louisa, ponieważ znała go do tego stopnia, żeby stwierdzać takie rzeczy.
Anne ledwo co łączyła koniec z końcem, gubiąc się już na samym początku.
- Nie mam na to siły - pokręciła głową, kładąc dłonie na skroniach.- Mamo - powiedział zielonooki, przysiadając się bliżej kobiety.- Wszystko naprawie i załatwię nam nawet lepszy dom, niż ten - mruknął niepewnie, spoglądając na przyjaciółkę, która była wyraźnie zagubiona.
- A co jeśli on zrezygnuje?- wtrąciła Haylee.
- Nie zrezygnuje. Znaczy, tak myśle.- wyznał, mrużąc oczy powoli, ponieważ nie wyobrażał sobie takiej sytuacji i już tu nawet nie chodziło o same pieniądze. Ona miała racje, kochał go i nie zniósł by dłuższej rozłąki. Mógłby być z nim zupełnie za darmo.
- Nie - pokręciła głową kobieta. - Ja mam zarabiać na ciebie, a nie ty na mnie! - krzyknęła kompletnie rozpłakana. - Zrezygnuje z tego, Harry. Wezmę nad godziny, pójdziesz na studia, wrócimy do Holmes Chapel, damy radę.
- Właśnie dlatego to przed tobą ukrywałem - rozpłakał się szatyn pomimo tego, że wcale nie chciał i był gotowy obronić swojego zdania.- Nie rozumiesz, że w ten sposób możemy żyć lepiej i nie będziesz musiała się męczyć? Ja go kocham, nie ze względu na pieniądze i nie potrafię sobie odejść...- dodał znacznie ciszej, a Haylee podeszła i przytuliła go ciasno, aby dodać mu jak najwięcej otuchy.
Anne wciąż nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Najpierw chciała poznać Louisa jak najszybciej i jak najlepiej. Chciała poznać kogoś, kogo kochał jej syn.
- Zaproś go tutaj na sobotę - powiedziała. - Na kawę czy coś.- Nie wiem - pokręcił głową, nie będąc pewnym niczego, bo obawiał się, że Louis być może nie zechce spędzać tu czasu.- Dobranoc...- powiedział po chwili nie mając zamiaru dalej dyskutować i wstał, przepraszając mamę wzrokiem, a następnie udał się do swojego pokoju. Jak na dziś zdecydowanie miał dość emocjo. Było za dużo wszystkiego, a on sam nie potrafił się odnaleźć w swoich myślach.
Louis jęknął zrezygnowany, gdy w końcu położył się na wygodnym łóżku. Jednak miał jeszcze parę rzeczy do zrobienia, więc jeszcze trochę zanim będzie mógł się położyć na dobre. Skrzywił się złapał za telefon. Znał już konto mamy Harry'ego, więc mógł w spokoju przelać pieniądze. Podpisał się jedynie Louis Tomlinson, żeby nie było i uśmiechnął się przelewając niewielką sumę, która mogłaby im jakkolwiek pomóc. Styles spojrzał z żalem na swój pokój i uświadomił sobie, że to wszystko było bez sensu. Może i pomagał swojej mamie w ten sposób wszystko spłacać, ale tym samym cierpiał. Kochał Louisa tak mocno, ale sprawiał tym, że on czuł się przy nim niekomfortowo. Potarł dłońmi swoją zmęczoną twarz i zaraz po umyciu się, zakopał się pod kołdrą. To wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. Zielonooki wcisnął twarz w poduszkę, próbując powstrzymać wybuch płaczu, a następnie zgasił lampkę, chcąc jak najszybciej kolejny dzień. Po chwil jednak wstał szybko i wziął jedną z tabletek, o której prawie zapomniał. Miał ochotę rzucić nimi przez okno i dać się wykończyć samemu sobie, ale Louis by napewno tego nie chciał. Powstrzymał się od czegokolwiek złego i położył się z powrotem do łóżka, zasypiając dopiero po dwóch, długich godzinach.
Do: Harreh
Śpij dobrze xNapisał starszy i sam polozył się na zimnej pościeli, odgarniając mokre włosy do tyłu. Był zmęczony tym dniem, a po jego głowie chodziła sytuacja z dzieckiem i jutrzejsze badania.
~
Harry stęknął, czując jak promienie słoneczne biją go po twarzy i podniósł się, biorąc automatycznie do dłoni telefon. Zauważył smsa od Louisa z poprzedniej nocy i uśmiechnął się, ponieważ wtedy już dawno słodko spał. Miał dziś w planach właśnie go odwiedzić i pomóc trochę w księgarni, ale zawsze mogło coś wypaść tak, jak to zwykle. Jego życie było ostatnio bardzo spontaniczne. Niechętnie wstał i ubrał się szybko, nie musząc się nawet zastanawiać, bo dom był pusty i mógł robić co żywnie mu się podobało, dlatego nucił coś sobie pod nosem. Zagryzł mocno dolną wargę, gdy dostrzegł nierozpakowaną walizkę z LA i przypominał sobie, że kupił kilka pamiątek będąc w disneylandzie. Odkopał je spod sterty ciuchów i postawił małą myszkę Mickey na swoim biurku, spoglądając na nią dumnie. Tomlinson czuł się dziś beznadziejnie. Jakby miał zaraz zwymiotować, w jego głowie się kręciło, a on ledwo miał siłę wstać do toalety. W dodatku musiał jechać do szpitala, a był conajmniej chory.
- Kurwa- jęknął podnosząc się i na chwiejnych nogach, prawie sie przewracając ruszył do przestrzennej łazienki.
Młodszy zebrał się szybko, jedząc powoli śniadanie, a gdy zauważył telewizor na swoim miejscu zmrużył podejrzanie oczy. Przecież Anne nie miałaby środków, aby go odzyskać, ani tym bardziej na meble w salonie, ale on jednak pozostał pusty. Wysłał mu wiadomość i sprawnymi ruchami umył zęby wiedząc, że Louis napewno nie odmówi jego wizyty.
Do: Loueh
Będę za pół godziny, potrzebujesz czegoś? xDo: Harry
KakaoNapisał bez namysłu, ponieważ był pewien, że nie ma go domu, a miał ochotę na coś czekoladowego. Styles uśmiechnął się do siebie i zaraz po zamknięciu mieszkania wstąpił do najbliższego sklepu w swojej dzielnicy, kupując kakao, które sam uwielbiał. Po drodze kupił dodatkowo czerwoną róże i ruszył piechotą w stronę apartamentu Louisa. Po drodze oczywiście nie obyło się bez miliony tysięcy zdjęć, ale Harry starał się to ignorować za wszelką cenę. Odetchnął, mając dość kamer i fleszy, wjeżdżając windą na odpowiednie piętro wysokiego budynku. Swoją drogą za każdym razem gdy był w tej windzie, przed oczami miał tylko jeden moment, który jeszcze wtedy był niemalże nieosiągalny. Może i był z tego dumny, ale teraz już nie było aż tak ekscytująco, gdy to robili. Wyszedł na korytarz mieszkania bruneta i zawołał jego imię, nie mogąc się połapać gdzie był.
- Jesteeem!- przeciągnął, pociągając nosem i wyszedł z łazienki. Miał na sobie conajmniej trzy rozmiary za dużą bluzę i wielkie dresy, a na nogach grube skarpetki.
CZYTASZ
We were too young | Larry Stylinson
FanfictionLouis jest modelem, który mieszka wraz ze swoim ojcem w dużym domu na obrzeżach Londynu. Oboje nie umieją wyrażać uczuć, są zimni i dość oschli, chcąc tylko wspinać się po szczeblach kariery. Harry, nieśmiały pracownik księgarni zostaje zatrudniony...