Młodszy nie ruszał się z miejsca, nawet kiedy jego telefon na łóżku zawibrował. Otarł swoje łzy i zamknął okno czując, że właśnie w ten sposób się przeziębił. Poszedł do łazienki, by nałożyć czyste ubrania i trochę się ogarnąć, a po jakiejś dobrej godzinie odczytał sms'a z zmartwioną miną.
- Najpierw mnie opieprza, a teraz nagle się zainteresował - burknął sam do siebie, ponieważ emocje w nim nie dawały za wygraną.
- Kto?- wtrąciła się Haylee, stając w drzwiach pokoju, a szatyn drgnął przestraszony.
- Nikt, chce pobyć sam.
Do: Louis
W domu owszem, ale czy bezpieczny, to niekoniecznie...- Nie wygłupiaj się...- uśmiechnęła się, siadając obok i żartobliwie go dziobiąc.
- Kurwa, nie jasno się wyraziłem?- prychnął, nie poznając siebie, a blondynka zmieniła swoją minę z rozbawionej na wystraszoną.
Do: Harry
Harry, cholera, to nie znaczy, że nagle przestanę się o ciebie martwić. Co się stało?Był zbyt słaby aby poprostu zadzwonić.
- Okay.... - przeciągnęła.- Nie prawda, co się stało? - powtórzyła, cofajac sie o parę kroków do tyłu. Była trochę zawiedziona, ale wiedziała, że nie wyjdzie, bo Harry tak naprawdę nigdy tego nie chciał.
Do: Louis
Życie, nic się nie stało.- Nie musisz wszystkiego wiedzieć - odpyskował, ale szybko tego pożałował i usiadł na łóżku, chowając się pod warstwami poduszek.
Do: Harry
Daj spokój. Zadzwoń, proszę, obierzpróbował się dodzwonić, lecz nie dostał odpowiedzi.
Haylee spojrzała na niego uważnie.
- Co zrobil ten dupek, dzieciak mu się urodził i znowu jest takim chujem?- Wszedłem do jakiegoś starego pokoju i się przez to wkurzył, mówiąc, że jestem niemądry - wycedził zdenerwowany i otarł ostatki swoich łez, wyciszając telefon, ponieważ Louis nie przestawał dzwonić.- No i najgorsze, że on ma racje. Jestem zawsze tam, gdzie nie powinienem.
- Skąd mogłeś to wiedzieć? - spytała od niechcenia i usiadła obok niego. - Mówiłam ci, że nie powinieneś się w to pakować.
- Haylee proszę cię - stęknął i przetarł swoją twarz dłonią.- Nigdy się nie przekonasz co czuje, bo widocznie jeszcze nie doświadczyłaś takiej miłości jaką darzę Louisa - powiedział i zdał sobie sprawę, że zachowywał się jak typowy, rozmarzony nastolatek. Robił to zdecydowanie zbyt często.
- A on co na to? Rozmawiałeś z nim na ten temat? - spytała i uniosła brew.- Skąd możesz wiedzieć jaki jest, skoro zareagował tak źle na jakiś pokój?
- To nie jest jakiś tam pokój...cholera - rzekł i zauważył, że telefon mu się zacina od kolejnych połączeń.- Mogę porozmawiać z nim sam na sam?
- Jesteś w tym momencie nie mądry Harry - mruknęła i wstała, po czym wyszła z pomieszczenia.
- Boże Hazz - Louis odetchnął, gdy usłyszał szum.
- Co chcesz?- wydukał niepewnie, chcąc okazać się silnym i więcej nie płakać.
Tomlinson momentalnie wywrócił oczami i podniosą się, jego nogi były również obolałe.
- Przepraszam, nie lubię jak ktoś wchodzi gdzieś, gdzie nie powinien. A zwłaszcza w takie miejsca jak pokój Mary i... ten.
CZYTASZ
We were too young | Larry Stylinson
FanfictionLouis jest modelem, który mieszka wraz ze swoim ojcem w dużym domu na obrzeżach Londynu. Oboje nie umieją wyrażać uczuć, są zimni i dość oschli, chcąc tylko wspinać się po szczeblach kariery. Harry, nieśmiały pracownik księgarni zostaje zatrudniony...